Pojawił się nagle.. Prawdopodobnie porzucony jak śmieć, tak jak poprzedni maluch z tego miejsca. Rano dokarmiany przez okolicznych, a wczesnym popołudniem doszło do wypadku. Małego potrąciło auto, którego kierowca od razu uciekł z miejsca nie udzielając pomocy. 
O wypadku dowiedzieliśmy się aż godzinę po zdarzeniu.. Do tego czasu ta mała kruszyna leżała na poboczu schowana w karton. Od razu po otrzymanym telefonie wolontariuszka ruszyła na miejsce. To maleństwo leżało w swoich wymiocinach, bardzo słabiutki, nie wiedział co się dzieje.Już kilka minut później trafił do pierwszej lecznicy - temperatura 34 stopnie, bardzo odwodniony, zapchlony. Od razu otrzymał pomoc, leki, kroplówki. Temperatura powoli się podnosiła, a po godzinie pojechał do lecznicy w Jeleniej Górze - konieczne było RTG. Złamań nie było, a temperatura wciąż rosła. Docelowo dojechaliśmy z małym do trzeciej lecznicy, w której został na noc. Ponownie zbadany i umieszczony w szpitaliku. Niestety... Po północy ta kruszyna odeszła 😭 Jesteśmy załamani takim zakończeniem.. Widzieliśmy dla niego ogromne szanse. Przez te krótkie chwile pokazał jakim jest wspaniałym pieszczochem. Tulił się do wolontariuszki, zasypiał na rękach. Najpewniej miał duży uraz główki, który spowodował bardzo szybką śmierć 😔 Jest nam bardzo przykro, że się nie udało.. 
Wiemy, że to najgorszy moment na proszenie o pieniądze.. Ale musimy zapłacić w trzech lecznicach za próby ratowania tego małego życia.. 🥺