Cześć Wszystkim! Nazywam się Wariat, a imię to jest adekwatne do mojego charakteru! Jestem tu nowy. Mój właściciel zmarł, a ja i moja koleżanka Lucynka zostaliśmy sami na opuszczonej posesji bez dachu nad głową. Nie chce mówić o przeszłości, bo nigdy nie było nam łatwo. Mój Pan dużo pił i zapominał o nas. Moja koleżanka niedoli - Lusi wygrała w totka - została adoptowana. Słyszałem, że ma już swoich człowieków, że ją kochają, rozpieszczają i jest ich oczkiem w głowie. Ja trafiłem do domu tymczasowego. Mimo iż nigdy nie mieszkałem w domu to jest tu super! Karmią mnie pysznym jedzonkiem i mówią, że jak się trochę ogarnę i odwiedzę doktora to później będą mi szukać domu. Niby mogę też być adoptowany, tak jak Lucynka. Lucynka mówi, że fajnie jest być adoptowanym. 

Ale w związku z tym, że u weterynarza nigdy w życiu nie byłem to najpierw trzeba mnie zaszczepić, zbadać i wykastrować. Ciocię mówią, że na to wszystko potrzeba pieniążków, a ja jestem biedny. 😪 Ale niby jak się ładnie poprosi to dobrzy ludzie wspierają takie pieski jak ja i pomogą uzbierać pieniążki na tych wszystkich doktorów? Tak mówili.. A czy to prawda? 

Tak więc spróbuję sam. 

Bardzo proszę o grosiki do mojej skarbonki, którą dopiero co założyłem. Dzięki nim będę mógł odwiedzić weterynarza, a Ci dobrzy ludzie będą nadal mogli zmieniać życie podobnych psów jak ja!