12.02.2020 – ta data wydała mi się najważniejszą w życiu. Ukazał się mój powieściowy debiut. "Pod powierzchnią nieba" to historia pewnej rodziny wplątanej w tryby wielkich interesów i nierozwiązanych spraw z przeszłości. To także opowieść o mężczyznach, którzy nie rozumieją świata, ale walczą i kobiecie, która wie zbyt wiele, żeby odpuścić. Pierwsza część sensacyjnej akcji kończy się w zawieszeniu. Od zawsze w planie była druga. Napisałem ją zanim ukazała się pierwsza. Zachęcony obietnicą wydania dokonałem kilku redakcji, oddałem nawet manuskrypt pod ocenę osób, które znajduję jako czułe na literaturę i powściągliwe w pochlebstwach.

Zamkniecie księgarń nastąpiło miesiąc po premierze. Gdy się otworzyły pełno było świeższych wydarzeń. Moje wydawnictwo uznało, że skoro pierwsza część sprzedała się niewystarczająco dobrze, to inwestycja w drugą nie ma sensu.

Jakby mi obcięto dłoń.

Debiutancka książka powstawała latami, najstarszy rozdział urodził się dekady temu. Drugą część napisałem w kilka miesięcy. Jest lepsza o niebo. Jej tytuł to "Płonąca salamandra". Inspirację wziąłem z Bułhakowa, a on ją przejął od Rzymian, którzy wierzyli, że salamandry nie płoną.

Kwota, którą chciałbym zebrać pokryje koszty profesjonalnej redakcji, korekty, składu i łamania książki oraz druku i dystrybucji 2000 egzemplarzy. Każda złotówka więcej będzie przeznaczona na dodruki.