Noc z 17 na 18 sierpnia była niespokojna. Nad Mokotowem przechodziła rozległa burza. Wydawało się, że już odchodzi, po czym znowu pojawiał się grzmot. Po jednym z nich pies przybiegł w panice i wpakował się do łóżka. Dobra, tym razem niech mu będzie. Za chwilę rozległy się syreny służb i myśl, oby zdążyli...

Minęło około pół godziny i o 4.33 zadzwonił telefon. Młody męski głos zapytał, czy rozmawia z właścicielką sklepu Drewniane co nieco i poinformował, że sklep się pali i trzeba przyjechać niezwłocznie na miejsce. Jak się pali? Co to za głupie żarty? Po 20 minutach okazało się, że to nie są żarty, a w uszach do tej pory brzmi ten potężny dźwięk, który postawił grubą, czarną krechę odcinającą jakiś etap w czyimś życiu.

Ten rok był wyjątkowo trudny ze względu na przebudowę ul. Gagarina. Jak wiemy, w naszych warunkach, kiedy na ulicę przychodzi remont lub budowa drogi, sklepy usytuowane w okolicy walczą o przetrwanie, a czasami zamykają się. My dostaliśmy dodatkowe wyzwanie.

Naiwnie myśleliśmy, że do momentu zakończenia remontu otrzymamy wypłatę z ubezpieczenia, która pozwoli na zaopatrzenie w nowy towar oraz odkupienie części wyposażenia sklepu. Nie wszystko da się odkupić, ponieważ na dużą cześć np. pamiątkowe meble, które zgromadziliśmy w ciągu tych 22 lat, nie mamy rachunków i faktur. Poza tym procedura ciągle jest odwlekana, wiec aby zacząć myśleć o ponownym otwarciu jesteśmy zmuszeni prosić o wsparcie. Mimo, że sugerowano nam utworzenie zrzutki, nie jest to łatwe.

Pieniądze, które tutaj zbierzemy pomogą nam zapłacić przede wszystkim rękodzielnikom-twórcom naszych zabawek, biżuterii, czapek, toreb, którzy od lat wstawiają nam to co zaprojektowali i wytworzyli własnymi rękami, jak również kontrahentom za towar, który spłonął oraz zacząć kompletować wyposażenie oraz zabawki.

Serdecznie dziękujemy za wszystkie wpłaty, dbajcie o siebie.

Monika, Michał, Maja, Radek