Jesteśmy dwoma kumplami, których los połączyła gastronomia. Mateusz - jeden z ostatnich prawdziwych "młodych gniewnych" trójmiejskiej sceny barmańskiej. Robi koktajle 10/10, do tego bez cukru, fan negroni i Realu Madryt, bezgranicznie zakochany we wszystkich psach świata.

I Michał - ex-chef, z wykształcenia ekonomista, który przyszedł na kuchnię na chwilę, a został na dłużej. I siedział w niej tak długo aż został szefem kuchni, a jego nogi poniosły go w świat fine diningu i kuchni molekularnej. Ostatecznie jednak zdecydował zawiesić kucharski fartuch na kołku. Prywatnie fanatyk japońskiej motoryzacji, Gwiezdnych Wojen oraz kotów - jak sam mawia - im większy tym więcej futra do głaskania. (Tu niestety bez zdjęcia, bo nie dał sobie zrobić).

Od dawna nosimy się z myślą posiadania własnego baru. Razem mamy 20-kilka lat doświadczenia w gastronomii, szeroką wiedzę o zapomnianych produktach i umiejętności technik molekularnych. Mamy zapał (a właściwie to ogień) i ogromne pokłady kreatywności, które czas najwyższy uwolnić. Jednocześnie wiemy, że wiele naszych pomysłów jest "zbyt odważnych" na zwykłe restauracje czy bary. Dlatego chcemy sami ustalać granice naszej pomysłowości.

Mamy plan stworzyć miejsce z niepowtarzalnym klimatem, tańcami na stołach i imprezą przy samym barze, czyli takie, jakie dzisiaj istnieją głównie na filmach. Nie chcemy tworzyć kolejnego miejsca, gdzie zamawiasz smutne piwo i siadasz przy stole z nosem w telefonie - nie chcemy robić kolejnego "tworu" bez duszy.

Jesteśmy na etapie projektowania. Zamierzamy zmienić pusty lokal w Gdańsku w futurystyczny świat klimatu cyberpunk - gołe ściany oświetlić neonami, ozdobić stylowym graffiti i plakatami w połączeniu z wygodnymi loftowymi lożami i stołami. Ma być to miejsce w duszą, oryginalne i odważne, gdzie każdy przechodząc obok wejdzie rzucić okiem.

Dlaczego akurat temat cyberpunk? Myślimy, że ten kierunek najbardziej do nas pasuje - do tego co i jak chcemy robić. Nie zamierzamy iść z prądem, czyli zrób to co wszyscy bo się sprzedaje.

A nazwa? Afterlife w Cyberpunk 2077, Afterlife w Mass Effect, Afterlife z Ricky'm Gervais'em, festiwal muzyczny Afterlife... Wszystko co ma "afterlife" w nazwie wywołuje wrażenie i brak obojętności. Poza tym, czy może być lepsza nazwa dla cyberpunkowego baru?

Zdecydowaliśmy się zorganizować zbiórkę z uwagi na to, że po latach pracy w gastronomii nie posiadamy zbyt dużego pieniężnego kapitału własnego. W ostatnich latach pracownicy tej branży nie mieli lekko. Będziemy finansować naszą ideę głównie zaciągając kredyty (co nie jest ani za łatwe, ani za korzystne) i licząc na wsparcie ludzi zainteresowanych takim projektem. W ramach podziękowania planujemy umieścić na ścianie podpisy wszystkich osób nas wspierających - o ile sami będą chcieli oraz karty rabatowe. Myślimy także nad własnym projektem T-shirtów, ale róbmy rzeczy po kolei.

To jak... Widzimy się w AfterLife?