Konie. Psy. Koty. Świnie. Owce. Kury. Lamy. Krowy. Epidemia odebrała im wszystko, co miały.
Konie. Psy. Koty. Świnie. Owce. Kury. Lamy. Krowy. Epidemia odebrała im wszystko, co miały.
Nasi użytkownicy założyli 1 262 491 zrzutek i zebrali 1 450 128 755 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Kochani! Największy azyl dla koni w Europie, jaki powstał właśnie w Polsce, znalazł się w dramatycznej sytuacji. Błagamy Was o pomoc w imieniu tych wszystkich zwierząt i swoim. Fundacja Centaurus, która prowadzi azyl, straciła większość Darczyńców z powodu epidemii. My zostaliśmy, ja i moja córka, ale nasze możliwości są ograniczone. Dlatego postanowiłyśmy dołączyć do społeczności osób, które chcą wesprzeć Centaurusa poprzez zorganizowanie zbiórki na ich rzecz.
Fundację poznałam w 2006 roku, gdy zaczynali. Pamiętam, jak mieścili się w małej stajni we Wrocławiu przy ZOO, a poznałam ich na rodzinnym spacerze z córką. Wtedy chodzili z kucykiem na łąki i zbierali do puszki na zwierzaki, a w stajni dzielili marchewkę na kilka koni, spali w garażu wszyscy, którzy opiekowali się końmi, za dnia studiowali, w weekendy pracowali, wieczorami na zmianę robili przy koniach.
Zapamiętałam, że nosili skarpetki nie do pary, każda w innym kolorze. Jak zapraszali do siebie do stajni dzieci z domu dziecka, przebierali się za klaunów, zakładali te wielkie czerwone nosy i robili jakieś sztuczki. Ja wtedy przywoziłam z córką ciasto, pomagałam zorganizować to wszystko, poza mną było wielu rodziców, Centaurus angażował całą społeczność.
Wszystko było ich rękodziełem, jak brakowało na siano, to brali kosy i uczyli się kosić trawy na wałach, a potem wózkiem, który zespawali ze starej zjeżdżalni, wozili te trawy do stajni dla koni. Jak wysiadła woda, szeregiem biegali do rzeki i nosili. Z pomieszczeń gospodarczych, w których mieszkali, wypadała zawsze sfora psów, koty były chyba wszędzie. Zawsze zapraszali nas na ciasto, a zazwyczaj była tylko herbata.
Do dziś pamiętam zupę z fasoli, jak się ktoś od nich nauczył gotować, to była przez miesiąc codziennie.
Pomagali im wtedy trochę rodzice, trochę znajomi. Ja sama miałam w tamtym czasie większe możliwości, adoptowałam wirtualnie niewidomą Kabałę i prawie codziennie byłam od tej pory z córką w stajni. Tam zawsze pachniało szczęściem, Ci ludzie byli tacy ponad tym, co znaczy wyścig szczurów, pęd za pieniędzmi, wieczna praca.
Pamiętam, jak kiedyś zimą wieczorem pojechałam do nich, bo moja mama narobiła gołąbków (wegetariańskich!) i chciałam im wrzucić. A oni na śniegu po nocy rysowali konie butami, była pawie północ, a tam łąki zanosiły się od ich śmiechu i żartów.
A nie mieli nic, nic poza sobą, swoją ideą, swoimi zwierzętami. Lodówka wiecznie pusta. Buty już dziurawe. Studiowali na egzaminy nocami, w stajni, nalewając wodę. Wszystko robili sami, poczułam przy nich, że są na tym świecie wartości ponad mamonę. Poczułam, że to są fajni ludzie. Nie, nie jacyś nawiedzeni zieloni. Oni, Centaurusy, kochali wszystkich, zwierzęta, ale i ludzi. Nie dzielili.
Wtedy wydawało mi się, że ot kilkoro młodych ludzi oszalało na punkcie zwierząt, ideowcy. Zaraz pokończą studia, założą rodziny i im się znudzi. Ale to wszystko trwało. Pokończyli studia, założyli rodziny, dziś mają już całkiem duże dzieci, swoje firmy, gdzieś pracują, i nadal to robią to, co robili. Z 20 koni, na które dzielili marchewkę, zrobiło się ponad 1100 koni, które uratowali, a aż 500 jest pod ich skrzydłami na starym Zwierzęcym Folwarku.
Moja córka, kiedy wtedy spotkałam ich na łące, miała 5 lat. Dziś ma lat 17. Często jeździ do Centaurusa, albo w weekendy, albo na wakacje. Pomaga w organizacji Targów Charytatywnych, albo zbiórek w szkołach czy na imprezach, które Centaurus organizuje.
Jasmina, tak ma na imię, ma tam swój drugi dom. Kiedy spędza czas w stajni, albo czyści konie, albo wyprowadza psy na spacer, albo pomaga, jak inni, zamiatać teren. Nadal zawsze w Centaurusie czeka na nas herbata, ale teraz jest i ciasto, które piecze Diana - Pani technik weterynarii opiekująca się zwierzakami na etacie w azylu.
I wiecie co? Ci ludzie, w kolorowych skarpetkach, z czerwonymi nosami, stworzyli największy azyl dla koni w Europie. Prowadzą 400 hektarowy rezerwat. Gdyby ktoś mi powiedział o tym kilkanaście lat temu, tylko bym się uśmiechnęła. Tak, nie wierzyłam, że coś z tego będzie. Bo wszyscy byli tacy młodzi, a młodość przecież lubi zmiany, co chwila ma inne pomysły.
Pamiętam, jak byłam na pogrzebie Krzysztofa, który razem z Ewą prowadził fundację. Kilka dni temu minęło 6 lat od tego smutnego dla mnie dnia. Było nas tam mnóstwo, ledwo nas cmentarz pomieścił. Krzysztof był wielki sercem i duchem, choć słaby ciałem.
Przez wiele lat oddawał fundacji swoją stajnię, i obrabiał konie, a sam jeszcze pracował na budowie, wszyscy wolontariusze go pamiętają, bo to taki człowiek do tańca i do różańca, a zwierzakom oddawał ostatnią kromkę chleba, spał z nimi w stajni i znał wszystkie ich obyczaje. Wieczory z Krzyśkiem, gdy opowiadał, czemu Dedal strzyże uszami na widok Panamy, były nie do przebicia.
Gaworzyliśmy tak czasem do rana. Trudno miał Krzysiu w życiu z ludźmi, kiedy był dzieckiem, więc nader wszystko zaprzyjaźnił się ze zwierzętami. Ale ludzie garnęli się do Krzyśka jak pszczoły do miodu, kochali go. To był taki człowiek, którego pamięta się całe życie.
Tamtego marcowego dnia Centaurus stracił wielkiego człowieka i ideowca. Zmarł nagle ten nasz Krzysiek, gdy robił ogrodzenie dla ptaków na podwórzu. Po nim nic już nie było takie samo. Centaurus opuścił Wojnowo, gdzie był prawie 8 lat.
Kiedy byłam na jego pogrzebie, i słuchałam przemowy końcowej nad jego grobem, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, jeśli kiedykolwiek Centaurus będzie mnie potrzebował. Obiecałam to Krzyśkowi.
Ale to była silna organizacja. Od 2014 minęło wiele lat, Krzysiek pewnie patrzył na swoich działaczy z góry, zza chmur, i bił brawo. Ewa często powtarzała, że mówią sobie, ze Bóg go wziął, bo był bardziej potrzebny tam, w niebie..
Wszyscy byli w mobilizacji. Poczułam na własnej skórze jak to jest bać się, że coś się kończy. Brakuje na jedzenie dla zwierząt, brakuje na leki, pensjonaty dla koni nie są opłacane, mnożą się zaległe faktury na biurku na dole, stos był pokaźny.
A wiedziałam, że Centaurus zawsze płacił wszystko na czas, bo kiedy im coś załatwiłam, i dałam rachunek, to natychmiast szedł przelew. Pomyślałam, że jest gorzej, niż mi mówią.
Kiedy jednak weszłam niedawno na ich stronę, zobaczyłam dramatyczny apel. Wraz z Jasminą postanowiłyśmy natychmiast tam jechać. Na miejscu okazało się, że brakuje na wszystko i wszystkiego. Akurat jak byłam, wojska terytorialne zwoziły słomę z całej Polski.
Wszyscy byli w mobilizacji. Poczułam na własnej skórze jak to jest bać się, że coś się kończy. Brakuje na jedzenie dla zwierząt, brakuje na leki, pensjonaty dla koni nie są opłacane, mnożą się zaległe faktury na biurku na dole, stos był pokaźny. A wiedziałam, że Centaurus zawsze płacił wszystko na czas, bo kiedy im coś załatwiłam, i dałam rachunek, to natychmiast szedł przelew. Pomyślałam, że jest gorzej, niż mi mówią.
W czasie epidemii stracili większość Darczyńców. Ewa, ze łzami w oczach, mówi mi, że nie wie, czy to koniec, że wiele organizacji ma problem z darczyńcami, że sami proszą seniorów, aby nie wychodzili z domów na pocztę robić przelewy, nie ryzykowali. Firmy mają problemy i wycofują się ze sponsoringu.
Zaczął się dramat. Praktycznie za moment zwierzęta zaczną głodować, nie dostaną leków.
Miesięcznie potrzeba im kilkaset tysięcy złotych na samo żywienie zwierząt, a gdzie tu leki, transporty, stajenni, paliwo do traktora, który rozwozi bele siano i słomę dla 500 koni. Tak, 500 koni to ogromny wydatek. Utrzymanie jednego to 500 zł do nawet 1500 zł wraz z lekami. Do tej pory sobie jakoś radzili, nawet pomagali innym.
Wzięli na utrzymanie, ostatniej jesieni, konie Fundacji Nasza Szkapa, która niestety ma problemy – około 50. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo pamiętam, jak w 2011 roku wzięli na utrzymanie na prawie rok 20 koni Fundacji Pegasus. A od kilku lat utrzymują konie Pogotowia dla Zwierząt. Ktoś by zapytał, po co im to. Mają przecież własne zwierzęta. Ale to cali oni. Nie umieją lub nie chcą odmawiać. Tak właśnie zebrali ponad 1100 koni i setki innych zwierząt – psów, kotów, krów, osłów, lam, kur, świń, kóz i wiele innych. Jak Ewa zawsze mówi, mają dużo szczęścia, więcej niż rozumu. A przede wszystkim ludzie im pomagają i Centaurus zawsze o tym mówił. Ja też czułam się częścią czegoś wielkiego.
Wróciłam do domu, chciałam usiąść i ryczeć. Przecież Centaurus to już legenda dla tylu tysięcy ludzi. Jak to możliwe, że mogą się zamknąć, zniknąć, przestać działać? A co z 500 końmi? Kto je weźmie? One stare, chore, kalekie. Popatrzyłam w niebo, za oknem. Gdzie,s tam jest Krzysiek, któremu obiecałam, że kiedy Centaurus będzie w tarapatach, to pomogę.
Patrzę do portfela – 200 zł to wszystko, co mogę dać, więcej nie dam rady... Znalazłam „zrzutkę”’. Okazało się, że już kilka osób organizuje różne zrzutki na Centaurusa w różnych miejscach. Postanowiłyśmy z Jasminą działać. I oto jesteśmy. Chcemy zebrać na miesiąc utrzymania dla centaurusowych zwierząt. Obojętne, który miesiąc. I nieważne, na które zwierzęta. Po prostu na wszystkie. Bo tak samo są ważne konie, jak krowy, psy, osły, koty, świnie i cała reszta. Tak samo jest ważne, aby je nakarmić, jak też podać im leki.
Zróbcie to z nami, dołączcie do naszej akcji, a ja zaproszę Was na folwark, na którym bywam z rodziną, od kiedy powstał (wybaczcie, Centaurusi, ale chyba jeśli taka inicjatywa, to mogę zapraszać i się nie pogniewacie? ;-)), kiedy tylko będzie już można wyjść z domu. Upiekę ciasto, a Centaurusy jak zwykle dadzą herbatę owocową, jak 15 lat temu. Pomożecie mi ocalić miesiąc życia 500 koni i setek innych zwierząt?
METAMORFOZY W CENTAURUSIE
W CENTAURUSIE

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Trzymajcie się!
Życzę wszystkiego dobrego dla was i waszych podopiecznych
Powodzenia!