id: um29zk

Koty w potrzebie

Koty w potrzebie

Opis zrzutki

Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji, ale nawet mnie przerosła rzeczywistość, a tym samym brak pieniędzy.


Ale może od początku - nazywam się Roksana i razem z mamą zajmujemy się bezdomnymi oraz wolnożyjącymi zwierzętami, ponadto ratujemy koty, które znajdziemy np. w krzakach; leczymy, dajemy ogrom miłości, a potem szukamy kochającego domu.


Do tej pory dawaliśmy sobie radę, ale w tym roku Wszystko się zmieniło - wzrosły koszty życia, a tym samym leczenie weterynaryjne oraz karmy zwierzęce podrożały do tego stopnia, że sama nie daje rady pokryć tych kosztów. Nawet pomoc Gminy oraz jej dofinansowane w leczeniu zwierząt nie pokrywa wszystkich wydatków, a ja posiadam już czterocyfrowy dług u swojej Pani weterynarz.


Nigdy nie chciałam prosić obcych ludzi o pomoc, ale stoję pod ścianą, a razem za mną stado kociaków, które potrzebują opieki oraz pełnej miski...


Ze spraw bieżących najważniejsze jest leczenie zębów u dwójki kotów, ponieważ stan ich zębów uniemożliwia im normalne funkcjonowanie, a tym samym sprawia ogromny ból przy jedzeniu. Koszt ekstrakcji u jednego kota waha się od 300 do nawet 600 złotych, przez co sama nie mogę pokryć aż tak wielkiego wydatku...


Dodatkowo, tygodniowe wyżywienie tak sporej gromadki kotów kosztuje +/- 200 zł, co w skali miesiąca daje ogromne liczby.


Dlaczego nie stać mnie na pkrycie tych kwot? Bo sama mam siódemkę kotów w domu, z czego szóstka to ocalone znajdy. Aby nie być gołosłowna, pokrótce przedstawię swoje "kocie nabytki" oraz opowiem ich historie, które zazwyczaj nie są szczęśliwe...


Wacław został znaleziony we worku, pod oknem mojej siostry, kiedy miał z dwa miesiące. Jak widać, wyrósł na wielkiego kocurka, który oprócz wielkości, posiada równie wielki apetyt.


Ruda i Bulwa, to kotki, które zostały przeze mnie zebrane spod wiejskiego marketu. Chociaż obie znalazłam w innym czasie, to obydwie miały podobny wygląda- chude, zaniedbane, zarobaczone, z chorymi zębami, ale co najgorsze w ich ciele znajdował się śrut... Jakim sposobem znalazł się w żywym stworzeniu? Sami możecie sobie odpowiedzieć na to pytanie.


Felix był kociakiem zabranym ze skrajnie złych warunków od osób, które nigdy nie powinny mieć zwierząt. Typowa polska wieś. Aż nie mam siły tego komentować.


Są też "bliźniaki" - Tymon i Lusia. Rok temu matka przyprawdziła dwa wychudzone kociaki, z czego dziewczynka z ledwo widocznym okiem, zaklejonym krwią i ropą oraz z odbytem na wierzchu... To był straszny widok, nawet jak dla mnie. W pewnym momencie myślałam, że kocię nie da rady przeżyć, ale na szczęście pomyliłam się. Lusia okazała się silną babką z ogromną wolą życia, której nie złamie żadna choroba.


Teraz pora na moje "najnowsze nabytki" - Balbina aka "Bombel" oraz Staś. Bombelka znalazłam przypadkowo, stanęłam pod wiejskim sklepem, aby kupić chleb, a kiedy wychodziłam usłyszałam miauczenie dobiegające z przydrożnych krzaków. Kilka minut później byłam w drodze do weterynarza z nową koleżanką.

Staś jest jeszcze świeższą sprawą. Tydzień temu, siedząc w salonie usłyszałam przeraźliwe miauczenie spod okna balkowego. Wychodząc na zewnątrz spotkałam małego, wychudzonego kociaka, który nie widząc na swoje zaklejone od ropy oczka, próbował znaleźć cokolwiek do jedzenia. Nie wiele myśląc, zabrałam maleństwo do weterynarza i w taki sposób już tydzień leczę kolejne kocie dziecię.


Oczywiście są też bezdomniaki, czyli innymi słowy koty wolnożyjące, które dokarmiamy, leczymy oraz kastrujemy, aby zapobiegać bezdomności. Na ten moment, mam ok. dziesięciu zwierząt (kocurów i kotek) po ów zabiegu, jednak nie w tym tkwi sedno. Mieszkam na wsi, a to stanowi problem samo w sobie. Ludzie traktują wieś jak "schronisko", do którego wyrzucają niechciane zwierzęta, na dodatek myślenie ludzi żyjących na wsiach nadal nie uległo zmianie, pomimo licznych tłumaczenie na temat kastracji. W ten o to sposób, w przeciągu miesiąca, populacja kotów w moim garażu wzrosła o 5 kociąt :') Ludzie nie wiedzą jak ciężko jest znaleźć dom dla kotów w tych czasach, kiedy nawet fundację oraz schroniska pękają w szwach od liczby porzuconych i niechcianych kociaków. Oczywiście, mogłabym je zostawić na pastwę losu, bo w końcu są to zwierzęta "wolnożyjące", ale ja tak nie potrafię. Dla mnie każde zwierzęce życie jest tak samo ważne i dopóki mogę to będę pomagać im zaznać chociaż odrobiny szczęścia oraz miłości...


Może moje "wypociny" nie poruszą dużej części ludzi, jednak mam nadzieję, że chociaż niektórzy z was pomogą mi w ratowaniu tych niewinnych żyć. Mam niewiele do zaoferowanie w zamian, ale mogę odwdzięczyć się np. zdjęciami mojej ferajny albo innym drobnym prezentem. 

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!