Rybocyklib lek życia
Rybocyklib lek życia
Nasi użytkownicy założyli 1 226 307 zrzutek i zebrali 1 348 430 014 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam. Poznajmy się :)
Mam na imię Marika i mam 34lata. Nie jestem wyjątkowa - jestem kobietą, matką, żoną, córką, przyjaciółką... pacjentką i amazonką, która chce żyć. Mam dwóch wspaniałych synów; Arturek ma 12lat, a Maciuś 9lat.Choć są już ''duzi'' nadal potrzebują mamy, to właśnie dla nich się nie poddaję. Miłość do tych dwóch urwisów, to jedyna choroba, z której nie chcę się wyleczyć. Chcę ich wychować na dobrych mężczyzn.
Na raka piersi zachorowałam w wieku 27lat. Arturek miał wówczas 4 lata, a Maciuś 1,5 roku. Przeszłam chemioterapię, amputacje piersi, radioterapię. Z tamtego czasu Maciuś nie pamięta nic, ale Arturek pamięta wiele... czteroletnie dziecko, tak szybko musiało dorosnąć. Nie mieli takiego dzieciństwa, jakie sobie dla nich wymarzyłam... podczas leczenia byłam słaba, ale nie odmawiałam spacerów, matczyne serce podpowiadało: Muszą Cię pamiętać z uśmiechem, przy zabawie autami, pamiętać z zbudowania babek z piasku. Takie myślenie dawało mi dużo siły. Dałam radę...otrzymałam z „NIEBIOS” sześć lat spokoju.
Arturek 10lat, Maciuś 7lat...BUM...znów. Tym razem choroba wróciła z potrójną siłą, dopadły mnie trzy bestie. Wyniki,bardzo nie korzystne: rak śluzówkowy w miejscu amputowanej piersi, nowotwór chłoniaka we wszystkich partiach węzłów chłonnych, zaatakowany szpik, nawrót z raka piersi w płucach, przeponie, na aorcie, w wątrobie i na miednicy. Widząc te wyniki pomyślałam, że to mój koniec. Spojrzenie na moich synów zmieniło moje myślenie, to nadal są dzieci i będę dla nich walczyć...dla nich chcę być. Moja siła zrodziła się ze słabości. Drugi rok chorowania jest naprawdę ciężki, leczenie paliatywne paklitakselem, ta niechlubna nazwa czegoś co mi nie daje gwarancji na wyleczenie tylko na przeleczenie. Zawzięłam się, nadal się nie poddaję, z uśmiechem łapię chwilę. Nie mogę się poddać dla moich synów dla wspólnych planów i marzeń, nie marze o rzeczach wielkich, nie chcę mieć, chcę tylko BYĆ. Być jest cenniejsze...wszystko inne mam.
Przeszłam już tyle dróg i ścieżek... mój los wybrał mi drogę pełną kamieni, ale właśnie dzięki tym drogom jestem, jaka jestem…w tej drodze towarzyszy mi mój mąż, który jest moim super bohaterem jego tajemne moce polegają na tym, że „leci” do pracy, do szkoły, na zakupy, na akcję, a po tym wszystkim ma siłę przytulić mnie i zrobić pyszną kolację. Jego tajemnicze moce są imponujące. Wpajamy naszym synom, że trzeba pomagać, że pomoc drugiemu człowiekowi jest na wagę złota.
Dlatego swoim zaangażowaniem w różne projekty i akcje uczę synów, że wolontariat jest cenną lekcją. To co robię, pomoc innym, sprawia mi dużo przyjemności i satysfakcji. Lubię widok uśmiechniętych twarzy, lubię sprawiać ludziom przyjemność, choroba wcale mi w tym nie przeszkadza, wręcz traktuję to, jak moje lekarstwo. Czy nie czujemy się lepiej, przyjemniej, kiedy możemy komuś pomóc? Słowo Dziękuję jest magiczne samo w sobie, wzmacnia i Nas buduje.
Choroba dużo mi zabrała, ale też mi dużo dała, świadomość i życie na 105%. Dlatego dla mnie musi się coś dziać, wykorzystuję tą chorobę, tak jak ona wykorzystała mnie. Chcę pokazać innym chorym onkologicznie, że choroba nie musi Nas zamykać w domu, w czterech ścianach i czekać na coś, co wcale nie musi nadejść. Chcę żyć i cieszyć się życiem, może bardziej świadomie, cieszyć się tym, co mam i uśmiechać się. Biorę udział w warsztatach, w spotkaniach... nie zgadzam się z tym, że chora kobieta powinna w domu siedzieć i płakać...
Dlatego aby to wszystko mogło trwać w moim życiu...potrzebuję leku. Lek, który uratuje mi życie. Lekarze chcą u mnie zastosować lek RYBOCYKLIB. Niestety kosztuje on i to niemało…10.000 miesięcznie, 25 dawek co daje koszt 250.000. Nowe standardy w leczeniu nie są tanie i nie należą do refundowanych. Lek RYBOCYKLIB może poskromić mojego raka nieboraka, albo przedłużyć na miarę możliwości moje życie. Jak pokazują badania, takie leczenie może zapewnić przeżycie bez progresji nawet kilka lat, to czas dla mnie jako matki, jest bezcenny. Marzę, aby mieć szansę na dalsze wychowanie moich dzieci, ja nie boję się śmierci, boje się tylko, że nikt nie pokocha ich tak MOCNO jak ja. Jestem zawiedziona takim przelicznikiem ludzkiego zdrowia, dlatego proszę o pomoc, nie jestem w stanie uzbierać takiej sumy na leczenie...jestem przerażona ceną tego leku. Nie wygracie za mnie z rakiem, ale możecie mi pomóc żyć. Z całego serca proszę pomóżcie, jeśli wpłaty są przeszkodą, bo wiem, jak to jest, to proszę choć o udostępnienie, bo tym dobrym gestem, można podać dalej i znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mi pomóc. To bardzo proste i nic nie kosztuje, a może mi naprawdę POMÓC.
Jestem wdzięczna za wszystko i za wszystkich, którzy wnieśli coś pozytywnego do mojego życia.
Dziękuję Wszystkim tym, którzy do tej pory stanęli na mojej krętej drodze życia, albo których zesłał mi los lub którzy trafili na mnie zupełnie przypadkiem. Którzy obdarowali mnie miłym słowem, uśmiechem, przyjaźnią… To Wy sprawiacie, że jestem kim jestem, i chce mi się walczyć, dodajecie mi skrzydeł w tej chorobie. Może łaskawy los z czasem znów, zupełnie niespodziewanie podaruje mi zdrowie... Dokładacie cegiełki, cegły i głazy.... DZIĘKUJĘ, że, kolejny raz budujecie moje nowe życie... DZIĘKUJĘ, że, mogę na Was liczyć... DZIĘKUJĘ, że, darzycie mnie sympatią, choć zupełnie mnie nie znacie... DZIĘKUJĘ za te serca, które kroczą ze mną przez całe życie lub tylko przez kawałek mojej drogi.
Trzymajcie kciuki za mnie. Buziaki :)
PS. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej o mnie, o mojej historii, o wzlotach i upadkach - zapraszam do Fb
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!