Na brzytwę, bo zawsze się mówi że tonący brzytwy się chwyta... a co jeśli jej nie ma, co jeśli nie ma kogo poprosić o pomoc... zostają obcy ludzie. Od kiedy pamiętam zawsze miałam pod górkę ale ostatni rok tak dał w kość że nie możemy się podnieść. Myślałam że już dotarliśmy do dna i może uda nam się odbić ale okazało się że to raczej podwójne dno i lecimy dalej w dół bez perspektyw na lepsze jutro. Jesteśmy 7 osobowa rodzina, mam 5 wspaniałych dzieci których nie chciałabym stracić, to moja jedyna motywacja do życia. Kilka miesięcy temu u męża zdiagnozowano nowotwór, każdy wysiłek fizyczny kończy się krwawieniem z dolnego odcinka przewodu pokarmowego a mnie nie stać na wykupienie recept. Wszystko co dostaję z mopsu idzie na bieżące rachunki, nie starcza na wszystko, robią się zaległości. Doszło do tego że jeśli nie wpłacimy do 28kwietnia 12000zl zlicytują nasz dom. Dlatego zwracam się do ludzi dobrej woli o pomoc... Dobro wraca..