Kto mnie zna ten wie, że kocham psy. Kto mnie dobrze zna ten wie, że mam na ich punkcie świra. Dlatego wyjazd do Gruzji (miasto Kutaisi) to był najgorszy wyjazd w moim życiu.

Ale może tak miało być?

Pierwszego dnia spotkaliśmy bardzo chorego i wychudzonego psa. Odchodziłam od niego z płaczem. Po powrocie do mieszkania zaczęłam pisać do różnych weterynarzy, fundacji. Nie pomógł nikt poza jedną cudowną ekipą: Zero Strays Georgia.

Po powrocie do Polski byłam z nimi w stałym kontakcie. Mimo, że stacjonują głównie w Tibilisi (ponad 200km dalej) to znaleźli wolontariuszy w Kutaisi, którzy podali psiakowi leki ❤️ Ryczałam jak bóbr, udało się pomóc pieskowi! Chciałam zapłacić za leczenie, a oni nic nie chcieli. Byłam w szoku. To są naprawdę cudowni ludzie, którzy starają się jak mogą, żeby pomóc tamtejszym psiakom.

Sytuacja psów w Gruzji jest dramatyczna. Psy żyją samopas, rozmnażają się, chorują, umierają. Dla większości ludzi są niewidoczne. Nie potrafiłam przejść obojętnie koło żadnego psa, a są ich tam tysiące.

Fundacja Zero Strays Georgia przysłała mi szczegółowe rozpiski co ile kosztuje podczas ratowania psa. Kwota powala, jeśli chodzi o złapanie psa, leczenie, karmienie, dom tymczasowy i wyadoptowanie go za granicę (szanse na znalezienie domu stałego w Gruzji są praktycznie zerowe) - to prawie 6 tysięcy złotych...

Nie mówię o zaporowych kwotach, ale chciałabym zebrać jakąkolwiek sumę i wysłać fundacji, żeby dalej mogli leczyć, karmić i kastrować bezdomne psy.

Jeśli macie ochotę wesprzeć gruzińskie psiaki to zapraszam - każda złotówka ma znaczenie ❤️

Justyna Górka-Nowak

Behawiorysta i trener psów

NAJLEPSIJACIELE