Cześć!

W skrócie mówiąc, powyższa zbiórka została założona na rzecz Meridy, bardzo walecznej, przewlekle chorej szynszyli, której desperacko chcemy pomóc wrócić do zdrowia. Niestety póki co końca nie widać, a wydatki to studnia bez dna, która skutecznie dobiła nasz budżet.

Każdą zaoszczędzoną złotówkę, wszystko, co zostaje nam po opłatach i najbardziej niezbędnych potrzebach wkładamy w jej leczenie. Niestety życie kopie nas po tyłku i powoli przestaje to wystarczać.

Merida trafiła do nas w Prima Aprilis, pół-przypadkiem, od znajomych, których rodzina uznała szynszylę z zoologa za świetny prezent dla dziecka. Prezent się oczywiście nie udał i znudził i jak zepsuta zabawka został wystawiony w kąt. Merida mieszkała w miniaturowej klatce, w okropnym brudzie, jadła sam cukier i śmieciowe jedzenie. 

Meri przytargała, prawdopodobnie jeszcze z zoologa lub fermy giardię, grzybicę i ogromne ilości drożdżaków.

Po badaniach wyszły również średnie wyniki krwi, do obserwacji - oraz podwyższone parametry wątroby. 

Od pierwszego kwietnia, kiedy zawitała u nas w domu, walczymy u niej z niedowagą, grzybicą, giardią i wynikającą z tego biegunką, która dla szynszyli może być zabójcza w skutkach. Wczoraj, po krótkiej chwili ulgi, znów dostała nawrotu biegunki i załamujemy już ręce.

Meridę czeka jeszcze masa badań i miesiące leczenia. Musimy zrobić RTG zębów, na które nie mogliśmy sobie pozwolić, również z powodu jej zdrowia, USG brzuszka, kolejne regularne badania krwi.

Jak do nas przyszła, to ważyła ok. 370 gram. Mimo giardii udało nam się ją podtuczyć i na dzień dzisiejszy waży już 487 gram - czyli nadal za mało na swoje rozmiary, ale już stabilnie. Niestety czarne chmury nadal na horyzoncie, bo mimo chętnego jedzenia jej waga od 2 tygodni stoi. Obawiamy się, że może się za tym kryć coś, czego jeszcze nie namierzyliśmy. Dokładamy wszelkich starań, żeby waga nie zaczęła spadać. Czekają nas dalsze badania, przedłużenie leczenia na giardię, grzybicę, kolejne dezynfekcje, wymiana wyposażenia w klatce, które być musi, a nie jest w stanie przetrwać na dłuższą metę.

Leki które bierze na dziś to:

- Immunoactive

- dr Ziętek na odporność

- dr Ziętek na wątrobę

- Espumisan - na częste wzdęcia

- Smecta - na częste biegunki

- Fluconazole w syropie - na grzybicę

- Fluconazole w maści - również na grzybicę

- Zentel - na giardię - stosowaliśmy również fenbendazol, bez skutku. 

- RodeVit Multi - witaminy

- HepaDol - wspomaganie wątroby.

- Betaglukan

- Zamówiłam również Bioprotect - probiotyk.

Postaramy się dołączyć dokumentację leczenia w ciągu najbliższych dni. Narazie wrzucam z 1 wizyty, u weterynarza od zwierzat egzotycznych. Wcześniej leczona u psiego, z powodu bardzo osłabionego organizmu, i mogłaby nie znieść wizyty oddalonej o 150 km. Wtedy była w górce, i powoli sie poprawiało. Niestety, musze uzbierać na wizyte, oczywiście wrzuce wtedy aktualne wyniki i diagnoze. Jeszcze na dniach dorzuce dokumentacje od psiego weta.

Badania, leki, karma ratunkowa, środki do dezynfekcji, środki higieny, wyposażenie - wszystko to kosztuje i grosz do grosza zbiera się wielka góra, która chwilowo jest dla nas nie do przeskoczenia. 

Potrzebujemy pomocy, choćby złotówki - naprawdę każda przysłowiowa złotówka się dla nas liczy.

Bardzo proszę o pomoc każdego, kto jest w stanie. Jeden batonik czy paczka papierosów mniej to ogromna ulga dla nas w drodze po zdrowie Meridy, która usilnie walczy o zdrowie!

Dziękujemy! ❤️

Upade: biegunka zmniejszyła się, ale bobki nadal mieciutkie bardzo... Badania zrobiłam pełny panel pasożytów i wyszła gardia, więc lecze zentelem, i zobaczymy. 12 lipca mamy wizyte u weterynarz we Wrocławiu. Trzymajcie kciuki! ❤️