id: vpz2y2

Choroba jak każda inna?

Choroba jak każda inna?

Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 166 500 zrzutek i zebrali 1 213 104 106 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Nie wiem czy tworzenie tej zrzutki jest zasadne, w końcu jest wiele osób ze znacznie poważniejszymi chorobami, wadami oraz potrzebami, może przejdzie ona niezauważenie pośród dziesiątek innych zrzutek tworzonych każdego dnia, jednak nie mając innego pomysłu jak pokonać dręczące mnie myśli, oraz uznając, że nic nie tracę - zdecydowałam się na ten krok... Ciężko jest pisać o sobie, tym bardziej jeżeli chce się brzmieć obiektywnie oraz zminimalizować ryzyko zostania odebranym jako osoba pazerna traktująca zrzutkę jako łatwy pieniądz. Postaram się jednak opisać wszystko jak najbardziej przejrzyście i "bezstronnie" (niezbyt pasuje mi to słowo, jednak nie mogę obecnie znaleźć lepszego).

Przyszłam na świat w 1997 roku jako trzecie i pierwsze płci żeńskiej dziecko Państwa M. Wychowałam się na wsi. Wprawdzie jakichś krówek i świnek nie posiadaliśmy, jednak do najbliższego miasteczka było 10 km, a nieco większego miasta jakieś 30. Okres ten nie zapisał się jakoś szczególnie w mojej pamięci, chociaż przez 5 lat (od przedszkola do 3 klasy) "cierpiałam" na mutyzm wybiórczy, tj. nie odzywałam się do nikogo oprócz najbliższej rodziny, wiersze, których mieliśmy się nauczyć na pamięć pisałam na kartkach, a wychowawczyni w dzienniku przy moim nazwisku w kolumnie "recytacja" umieszczała adnotację "nie mogę ocenić". Z tego okresu pamietam również prześladowanie przez dzieciaki w szkole, bo w końcu niemowa, dziwna, inna i nikomu się przecież nie poskarży, hehe. W 4 klasie podstawówki zaczęłam mówić. Tak po prostu, uznałam ze muszę się przemóc no i poszło. Rzecz jasna nie zmieniło to nastawienia moich "prześladowców" do mnie, jednak na poziomie świadomości nie zapisało się to w mojej pamięci jakoś szczególnie. Miałam koleżanki, uczyłam się bardzo dobrze, zdarzyło mi się nawet mieć pasek na świadectwie, średnia moich ocen oscylowała wokół 4,7 , brałam udział w każdym możliwym konkursie zajmując wysokie pozycje. Czyli dziecko takie prawie idealne - zdrowe, mądre, grzeczne, nie skarżące się na dokuczanie w szkole, więc również bezproblemowe.

W gimnazjum pozornie również nie było źle: wciąż dobre oceny, chociaż w granicach 4,2 , wciąż konkursy, głównie matematyczne, z dobrymi rezultatami, koleżanki, śmieszki na lekcjach, przerwach, wyjścia na spacer, rower, era pisania SMSów. Chłopaka brak, jednak u nas nie było mody na tracenie dziewictwa w wieku 13 lat i rzadko która z jakimś chodziła.

Ale nie bez powodu użyłam słowa "pozornie". Coś zaczęło się dziać, kłótnie w domu coraz większe, częstsze, ludzie w gimnazjum ci sami co w podstawówce plus z innych szkół. Niektórzy to podchwycili. Moja pewność siebie z przeciętnej zaczęła się robić niższa, ale przynajmniej wciąż jeszcze istniała. Zaczęły się zaburzenia odżywiania ("pro ana", chyba największe zło, kiedy jest się zdrowym, ale uważa się, że choroba, anoreksja, to zbawienie, najlepsza dieta i styl życia) oraz okaleczenia. Nie były niebezpieczne, takie tylko zadrapania cyrklem, gwoździem czy czymś innym niby ostrym, fizycznej krzywdy sobie wielkiej nie robiłam, ale psychika zaczęła się kruszyć.

A pewnego dnia, za pomocą ostrza od złamanego scyzoryka, udało mi się zobaczyć krew. Nie jestem w stanie opisać tej radości. A jakiś czas później weszłam w posiadanie żyletki. No i poszło z górki. Był koniec roku 2012.

Co było dalej? Poszłam do liceum, do klasy matematyczno-fizycznej, w dalszym ciągu byłam śmieszkiem, większość klasy to bylo chłopacy, z którymi dużo lepiej się odwala niż z dziewczynami (ubolewam do tej pory nad tą zależnością). Ana gdzieś tam była rownolegle, ale nie rzucała się w oczy. Pies był zadowolony z kanapek, które mama robiła mi do szkoły. Żyletka byla cały czas przy mnie, nadgarstek regularnie był pokrywany bliznami. W szkole było dobrze, jednak w domu napięcie rosło, kontakt z rodzicami to w jakichś 75% to były kłótnie. Wtedy najczęściej pojawiały się blizny. Znalazłam tez chłopaka. Miał on podobną sytuację z rodzicami. Z jednej strony dobrze, rozumieliśmy się nawzajem, jednak z drugiej ciągnęliśmy się w dół. Zaczęłam mieć problemy z motywacją, nauką, przesypiałam pół wieczora, średnia poleciała na łeb, na szyję, pojawiło się wręcz zagrożenie z matematyki na semestr. Jednak konkursy dalej mi szły, nawet z matematycznego pojechałam na drugi etap do Warszawy - razem z 3 serio dobrymi uczniami. Chyba dla wszystkich to było zaskoczenie.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty

nikt jeszcze nie wpłacił, możesz być pierwszy!

Nikt jeszcze nie wpłacił, możesz być pierwszy!

Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!