Poczuć ponownie grunt pod stopami - Rehabilitacja.
Poczuć ponownie grunt pod stopami - Rehabilitacja.
Nasi użytkownicy założyli 1 233 915 zrzutek i zebrali 1 372 001 407 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć,
Jeżeli dotarłeś aż, tutaj proszę zatrzymaj się na chwilę.
Chciałbym Ci coś opowiedzieć.!
(...)mój własny dom stał się dla mnie złotą klatką, z której nie mogę uciec.(...)
Ból w plecach o niezidentyfikowanej przyczynie. Pierwszego dnia był lekki i ustępował raz po raz co skłoniło mnie do wyciagnięcia wniosku, że być może była to kwestia niewygodnej pozycji w trakcie snu. Następnego dnia było już nieco gorzej, ból nie ustępował a dodatkowo pojawiło się dziwne mrowienie w prawej nodze. Mrowienie i ciepło, nienaturalne, większe w tym jednym miejscu niż w pozostałych częściach ciała. Zacząłem się niepokoić a niepokój tylko wzrastał na myśl o tym, że nie jestem obecnie w swoim rodzinnym mieście. To był poniedziałek. Koniec października. Obudziłem się w mieszkanku mojej przyjaciółki we Wrocławiu. Ostatni weekend spędziliśmy razem wraz z resztą naszych znajomych. Szybko jednak energia tego przyjemnie spędzonego czasu została wyparta przez nasilające się dolegliwości.
Podjąłem decyzje by wracać do siebie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem co oznaczały te sygnały jakie dawało mi moje ciało. W życiu nie przypuszczałbym, że zapowiadały to czym za moment się z Wami podzielę.
Po doprowadzeniu się do porządku i pożegnaniu przyjaciół udałem się na dworzec.
Trasa dzieląca mnie od domu to zaledwie 2h drogi…sądziłem, że w tym czasie nie mogło wydarzyć się nic strasznego. Otóż, nic bardziej mylnego. Od wyjścia z domu, niosąc na obolałych plecach ciężki bagaż oraz w trakcie oczekiwania i dwugodzinnej jazdy pociągiem objawy nasilały się i powodowały coraz większy lęk. Będąc mniej więcej w połowie drogi, wiedząc ze dotrę do domu za niespełna godzinę napisałem wiadomość do mojej mamy, z prośbą aby odebrała mnie z przystanku ponieważ czuje, że dzieje się coś złego.
Kiedy wysiadałem na dworcu w swoim rodzinnym mieście, wcześniej jedynie ciepła noga zaczęła powoli odmawiać mi posłuszeństwa. Dotarłem do domu przy asekuracji mojej mamy kulejąc na jednej nodze równocześnie zdając sobie sprawę że uczucie dziwnego mrowienia powoli pojawia się w drugiej. Z początku sądziłem, że to ustąpi, jednak po niedługim czasie mama namówiła mnie byśmy bezzwłocznie udali się do Sanitarnego Oddziału Ratunkowego.
Był późny wieczór. Chwila przed północą. Ratownicy na oddziale przyjęli mnie i przystąpili do obserwacji tego z czym do nich przyszedłem. Na początku ustalenie gdzie leży przyczyna było trudne bo jak uznawali pojawiający się po kolei specjaliści (neurologii, kardiologii i chirurgii) komplet objawów jakie mi towarzyszyły nie dawał możliwości postawienia konkretnej diagnozy. Ból w klatce przenoszący się z kręgosłupa do okolic mostka wykluczał się z odrętwieniem kończyn dolnych, natomiast drętwota wydawała się nieuzasadniona w obliczu jeszcze na tamten moment wyraźnego czucia zarówno powierzchniowego jak i głębokiego w obu kończynach i reszcie ciała. Noc spędziłem w sali oddziału ratunkowego. Podano mi kroplówkę z lekiem przeciwbólowym. Umęczony tym dniem zasnąłem bardzo szybko. Następnego dnia rano obudził mnie lekarz neurolog przekazując informacje, że zostaje przeniesiony na inne piętro kompleksu szpitalnego czyli oddział Neurologiczny z pododdziałem poudarowym. Wtedy moją pierwszą myślą był właśnie udar. Pierwszego dnia w mojej sali pojawiali się raz po raz kolejni specjaliści zadając dodatkowe pytania, prowadząc oględziny nad moim przypadkiem jednak na tym etapie nadal nie dało się jeszcze jednoznacznie stwierdzić co tak właściwie mi dolega. Ten dzień minął równie szybko co poprzednia noc. Następny dzień był bardzo podobny, nadal wiele pytań a tak mało odpowiedzi. Prawdziwy koszmar rozpoczął się trzeciego dnia rano kiedy przebudziłem się i uświadomiłem sobie, że przez noc straciłem czucie w drugiej nodze. Próby dotykania, poruszania nimi nie przynosiły żadnych efektów. Zero władzy w obu kończynach oraz brak czucia od pasa w dół. Wpadłem w panikę. Wezwałem lekarzy, których również zszokowały postępujące objawy. Czym prędzej zwołane zostało konsylium, na którym grupa lekarzy prześwietlając dokładnie mój przypadek w końcu ogłosiła diagnozę.
Lekarze nie mieli już żadnych wątpliwości, że jest to ostra poliradikulopatia zapalna demielinizacyjna ze współistniejącą aksonalną neuropatią ruchową. Jest to ostra choroba zapalna nerwów (polineuropatia), najczęściej obejmująca nerwy czaszkowe, ruchowe, czuciowo-ruchowe. Choroba rozwija się szybko, nawet w okresie krótszym niż miesiąc może dojść do niedowładu i arefleksji.
Doprowadziło to do poprzecznego zapalenia rdzenia kręgowego, to natomiast zostało spowodowane infekcja wirusową organizmu, która przy mojej obniżonej odporności zaatakowała nie tylko układ oddechowy ale również układ nerwowy w obszarze rdzenia kręgowego.
Konsekwencją tej choroby jest wiotkie porażenie kończyn dolnych (tzw. Paraplegia kończyn) oraz wiąd rdzenia. Skutkuje to brakiem możliwości samodzielnego poruszania się i zobowiązuje do poruszania się obecnie na wózku inwalidzkim.
Ponadto lekarz orzecznik w oparciu o całą dokumentacje medyczną stwierdził moją niezdolność do samodzielnej egzystencji do dn. 31.03.2025. Mam nadzieje, że dzięki Waszej pomocy mój stan zdrowia jest w stanie ulec znacznej poprawie w krótszym czasie.
Kiedy piszę to wszystko jestem już w domu. Ostatnie cztery miesiące spędziłem poza nim. Listopad spędziłem na oddziale neurologii w szpitalu, gdzie konieczne było pozbycie się przyczyn zapalenia rdzenia. By tego dokonać, potrzebowałem dużej ilości antybiotyków ( takich jak penicylina ) ale również sterydów czy immunoglobuliny, która była przetaczaną przez mój organizm w celu zwiększenia odporności. Kolejne dwa miesiące spędziłem na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej w Branicach, tam przy pomocy zespołu fizjoterapeutów powoli zacząłem brać sprawy w swoje ręce. Codzienne, kilkugodzinne ćwiczenia mające na celu zarówno pobudzenie porażonych kończyn do życia ale również przywrócenie mi poczucia sprawczości w zaistniałych okolicznościach. Kinezyterapie, masaże, sprzęt specjalistyczny i konsultacje ze specjalistami będącymi na miejscu pomogły mi w przeciągu tych dwóch miesięcy odczuć poprawę.
Do nóg zaczęło powoli wracać głębokie czucie i choć nie posiadam jeszcze zdolności poruszania kończynami zaczynam zauważać powracające do nich życie. Przewodnictwo nerwowe znacznie się poprawiło lecz jeszcze nie na tyle byśmy mogli rzec, że jesteśmy chociaż w połowie drogi do celu. Powracające funkcje w układzie nerwowym i mięśniowym przywróciły mi nadzieje. Wiedziałem, że teraz jest to już tylko kwestia długiej i ciężkiej pracy.
Zanim dotarłem do domu po drodze pojawiły się dwie komplikacje, jedną z nich było zapalenie pęcherza wynikające z długiego czasu posiadania cewnika. Drugim niedługo później okazała się powstająca na kości krzyżowej rana odleżynowy - z którą walczę do dzisiaj (jednakże w tym miejscu pragnę zaznaczyć, że wszystko jest ja dobrej drodze by ją wyleczyć). To kolejna rzecz za która jestem niezmiernie wdzięczny, bez względu na gdzie byłem przez cały ten czas trafiałem na wspaniałych ludzi, lekarzy, specjalistów od fizjoterapii, personelu szpitalnego. Bez ich podejścia i zaangażowania w mój przypadek na pewno nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Wszystkim Wam z całego serca jestem wdzięczny.
Sytuacja ta zaistniała gwałtownie i nie docierała do mnie przez kilka dni to szybko oswoiłem się z myślami i oddałem wierze w to, że będzie dobrze. Większość z Was wie zapewne jak wiele zależy od sposobu w jaki myślimy i postrzegamy rzeczywistość.
Nie obeszło się natomiast bez przeszkód. Z resztą gdyby nie one, nie byłoby mnie tutaj. Niekonieczne byłoby proszenie o pomoc. Tak byłoby w świecie idealnym gdzie na pomoc może liczyć każdy bez względu na to z jakiej klasy społecznej pochodzi czy ile posiada na koncie. Tak byłoby w idealnym świecie.
My natomiast żyjemy w systemie i to po jego stronie leży wiele tych niedogodności. Wiem, że wiele osób uważa, że Polska służba zdrowia pozostawia często wiele do życzenia. Pomimo tego, że sam spotkałem kilka osób, które od razu odebrały mi nadzieje chciałbym powiedzieć, że miałem dużo szczęścia. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na tych, którzy mi tą nadzieje przywracali. Trafiłem jak do tej pory na wielu wspaniałych ludzi, począwszy od zespołu lekarzy i personelu na oddziale neurologicznym w szpitalu, w którym spędziłem pierwszy miesiąc. Dołożyli wszelkich starań by jak najprędzej doprowadzić do remisji zapalenia rdzenia. Następnie dwumiesięczny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym w Branicach, grono wspaniałych fizjoterapeutów, którzy pomogli mi wdrożyć się w temat rehabilitacji i zrozumieć jak ważna jest jej systematyczność na drodze prowadzącej do zdrowia. Poza tym wsparcie psychologów i terapeutów, którzy w zaistniałeś sytuacji podtrzymywali mnie w pełni swojej mocy bym nie zatracił wiary w to, że powrót do sprawności jest możliwy.
Potrzebowałem czasu by zrozumieć, że tym razem rekonwalescencja będzie dłuższym procesem, dzięki wszystkim, których napotkałem ale również dzięki mojej rodzinie i przyjaciołom udało mi dotrzeć się do świadomości, że potrzeba dużo pracy, wiary i cierpliwości. Obecnie największym problem stanowi konieczność podjęcia prywatnej rehabilitacji. Im szybciej zostanie rozpoczęta tym większe szanse na cofnięcie efektów zapalenia.
To właśnie w tym celu najbardziej potrzebuje waszej pomocy. W powrocie do zdrowia, w którego realność z całego serca mocno wierze, choć jak wspomniałem wyżej byli i tacy, którzy nie dawali mi już szans, odebrali nadzieje a nawet tacy, którzy odeszli zabierając mi na momentu całkowitą wiarę w człowieczeństwo i najzwyczajniejsze, tak proste a tak znaczące dobro. Choć z całych sił staram się i każdego dnia pracuje nad tym jak mogę by moje ciało wróciło do sprawności to niestety możliwości jakie posiadam nie wystarczą. Choć głęboko wierzę w istnienie wyższego dobra, które nade mną czuwa, nie chce liczyć jedynie na cud z góry, który uratuje mnie bez mojego wysiłku. Szanuje proces jakim jest życie i przyjmuje na siebie wszystko co jest mi dane, ponieważ wiem, że nie dostałbym niczego z czym sobie nie poradzę. Tak myślałem dotychczas a teraz zbieg wydarzeń spowodował mocną weryfikację powyższych przekonań.
Wasze wsparcie może przywrócić mi dawne życie i na nowo posiąść sprawność, która umożliwi mi realizowanie swoich marzeń, dalszy rozwój w zakresie sztuki oraz odkrywanie świata, które zawsze było moim powołaniem. Wszelkie środki zdobyte dzięki Waszej pomocy umożliwią mi odbycie prywatnej rehabilitacji w ośrodku, ale również zakup specjalistycznego sprzętu (takiego jak pionizatory czy sprzęt do kinezyterapii). Miesiąc w prywatnym ośrodku to kwoty liczone w tysiącach. Niewiele mniej kosztują specjalistyczne sprzęty.
A jak było wcześniej?
Praca, życie rodzinne, przyjaciele, samorozwój i realizowanie swoich pasji. Uwielbiam życie i starałem się z niego czerpać jak najwięcej.
Praca barmana doskonale mi odpowiadała ponieważ uwielbiam kontakt z drugim człowiekiem. Wyminę poglądów. Wspólne wzrastanie, dzięki temu, że możemy się spotkać. Po kilku latach eksploracji i poszukiwania swojego miejsca, czy to na północy, wschodzie czy centralnej części kraju postanowiłem wrócić na południe gdzie mieszka moja mama i w ciszy oraz spokoju ponownie się odnaleźć. Spędzanie czasu z rodzina, przyjaciółmi z dawnych lat oraz w samotności pośród lasów pomagało mi na nowo dostrzec drogę, którą chce podążać. Rezygnacja z wielkomiejskiego szybkiego i stresogennego życia, które trwało kilka lat, była idealnym rozwiązaniem. Była, do momentu kiedy nie wydarzył się ten incydent.
Powiem Wam, że najbardziej tęsknie za spacerami po lesie, górskimi szlakami i jazdą na desce. Tęsknie za czasem tylko dla siebie, który teraz wygląda kompletnie inaczej.
Bardzo lubię nasze małe, skromne mieszkanie i nigdy nie potrzebowałem większego. Mieszkam tutaj z mamą i naszymi kotami. Mój pokój to mój azyl. Lubię spędzać w nim czas, pogrążać się w lekturze, pisaniu, projektowaniu kolejnych grafik czy samodzielnej grze na keyboardzie.
Jednak odkąd poruszam się na wózku nie jestem w stanie opuścić go w żaden sposób. Budynek nie posiada windy ani możliwości instalacji jakiegokolwiek systemu, który umożliwiałby mi wydostanie się z mieszkania.
W razie koniecznych wizyt u lekarzy odbywa się to przy wsparciu ratowników i transportu medycznego. Krótko mówiąc mój własny dom stał się dla mnie złotą klatką, z której nie mogę uciec.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
W Twojej sytuacji tylko JEZUS, doskonały Lekarz może Ci pomóc.
W listopadzie 2021 miałam złamany kręgosłup i prawie miesiąc pracowałam jako opiekunka osób starszych.
Dalej jestem aktywna zawodowo.
Trzymam kciuki za powrót do zdrowia 💖✨
Powodzenia! wierzę, że się uda!
Trzymam kciuki z całego serca.