Na diagnozę ADHD
Na diagnozę ADHD
Nasi użytkownicy założyli 1 226 297 zrzutek i zebrali 1 348 415 792 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
hej, jestem Klaudia (Ars). mam 18 lat i wraz z bliskimi i terapeutą podejrzewamy u mnie od dłuższego czasu ADHD.
patrząc w tył symptomy miałam już w dzieciństwie - ciche dziecko bez przyjaciół, zamykające się w swoim świecie jednocześnie zdobywając najlepsze wyniki w szkole. w 3/4 klasie podstawówki chodziłam nawet do psychologa by 'pomógł mi znaleźć przyjaciół', ale był na NFZ i jak 90% służby, był do bani.
long story short, od wielu lat mam problem ze zdaniem do kolejnej klasy. co rok jestem conjamniej zagrożona, a nauka jest dla mnie okropnym utrapieniem. przewertowałam każdą metodę, nic nie działa. niezależnie od przedmiotu - czy go lubię czy nie - jest mi cholernie ciężko spamiętać choć akapit tekstu. by się dziś nauczyć jednego zagadnienia potrzebuję paru godzin.
warto wspomnieć też o mojej okropnej pamięci. nie pamiętam większości dzieciństwa, a w sumie to życia. nieraz łapię się, że nie pamiętam co robiłam w zeszłym tygodniu, a jak jest źle to nawet w danym dniu. stwarza mi to oczywiste problemy w życiu codziennym. zahacza to nie tylko o naukę, a obowiązki (których jest coraz więcej) czy relacje międzyludzkie. pamiętam pojedyncze mniej czy bardziej ważne momenty, poza nimi - pustka.
w relcacje z ludźmi jeszcze nie do końca umiem, nie mialam kiedy zaczerpnąć praktyki. mam paczkę bliskich znajomych, przyjaźnimy się, ale nierzadko jest mi ciężko się zaklimatyzować.
a poza paczką jest okropnie ciężko. mam również ukochanego chłopaka, który jest dla mnie nieocenionym wsparciem, znoszącym mój mózg lepiej niż ja.
kolejnym aspektem mogącym wywodzić się z adhd i dysregulujacym moje życie jest... energiczność? nadpobudliwość? nagła motywacja której nigdy nie ma? nie wiem jak to ująć.
ale raz na tydzień-miesiąc mam moment, w którym doslownie żyję. mogę wtedy sprzątać wieeelodniowy bałagan, który woła o pomstę. mogę robić coś kreatywnego, zacząć nowy projekt. mogę wtedy przygotować, zjeść i posprzątać po pożywnym posiłku. myśli mi buzują po głowie, obijają się o siebie i przeskakują z nowymi pomysłami, jak wykorzystać każdą sekundę.
bo ten stan 'normalności' zaraz się skończy, a dostępne baterie na dany dzień wyczerpią.
dlaczego baterie? bo każda drobna czynność u mnie ich potrzebuje: wyciągnięcie, powieszenie i poskładanie prania. umycie zębów, twarzy, ciała, włosów. wyjście do sklepu za rogiem. wyjście do więcej niż jednego sklepu w ciągu kilku dni. wyjazd poza dom, załatwianie czegokolwiek. posprzatanie piętrzących się ubrań na podłodze, których nie mam siły położyć na ich miejsce po przebraniu się. posprzatanie kuwety kota, umycie chociaż jednego elementy armatury czy z kuchni. pokładanie do zmywarki, pomycie naczyń po przygotowaniu posiłku. pójście i egzystencja w szkole.
nierzadko mój przydział na jeden dzień zamyka się w kilku bateriach.
niby większość z nich można się nauczyć z rutyny czy systematyczności
sęk w tym, że tak jak bardzo mój mózg tego pragnie, nie umie tego egzekwować.
to samo z planowaniem czegokolwiek. potrzebuję mieć zaplanowany każdy detal wyprawy poza dom, przyszłości, czegokolwiek. inaczej oszaleję.
oczywiście prawie nigdy nie umiem się do tego planu stosować. czemu? bo jest to na mnie wymuszone.
kij że sama to wymyśliłam. mój mózg postrzega to jako obowiązek i rezygnuje ze współpracy.
a i wspomne o moim chronicznym zmęczeniu niezależnym od jakości i ilości snu. kofeina jest loterią - raz wypiję 4 kawy i nic nie dadzą (ba, nawet mnnie usypia), a raz wypiję jedną i jak wspomniałam wyżej, mam stan normalności.
i również o mojej dysregulujacji emocjonalnej. od zawsze jestem osobą wysoko wrażliwą. kiedyś każda najdrobniejsza rzecz wprawiała mnie w płacz. teraz terapia pomaga mi z tym normalnie funkcjonować, ale daleko mi do ideału.
normalnością jest to u zdrowego człowieka.
u mnie to pojedynczy, jedno czy dwugodzinny epizod raz na x czasu.
a po co zbiórka? bo koszt 500zl za samą diagnozę na papierku jest dla mnie ogromny. nie mam już pracy (na rok szkolny zrezygnowałam. jak wspomnialam wyżej mam okropne problemy z nauką, a jakakolwiek praca by mi wręcz uniemożliwiła egzystencję w szkole i zdanie matury). mieszkam z mamą, ojciec nie żyje. mam oprócz niej dwie babcie. wszystkie mamy pustki na kontach. z mamą żyjemy z opieki społecznej (zasiłków, pomocy, jej renty dla osób niepełnosprawnych - rok temu, gdy po 18 latach całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji ją 'uzdrowili', straciła jakoś 1/3 tej pomocy. batalia w sądzie trwa). każdy grosz się dla nas liczy, a uzbieranie takiej kwoty potrwa.. długo.
na boku mam własny mini, makro miniaturowy biznes - szyję maskotki, breloczki i naszywki z filcu. zarobki w przeliczeniu na rok są małe, jedno zamówienie zamyka się w 30zl maks, co nie starczy na długo. pieniądze z pracy się rozeszły, aktualnie polegam na 20zl kieszonkowym od jednej babci.
no i jest ciężko. ciężko jest też mi prosić o pomoc, tymbardziej pieniężną. 100 razy bardziej wolalabym coś uszyć i sprzedać, ale nie uzbieram z tego tak ogromnej kwoty.
diagnozę planuję zrobić u jednego z tych trzech lekarzy: Wojciech Czernaś, Rafał Więcko, Paweł Chmielewski
proszę o pomoc, nie musi być w formie wpłaty. możecie wejść na mój instagram @arsmade_handcraft i coś u mnie zamówić!! z wielką chęcią podejmę się do pracy :3
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
trzymaj sie
mam tylko tyle na koncie niestety, jesteś silna!
Trzymaj się Ars!
powodzenia ars!!
Powodzonka🩷