Pilnie potrzebne wsparcie na leczenie kotów wolnożyjących! Błagamy o pomoc! Zwierzęta biegające w okolicy są codziennie dokarmiane, bezpieczne, daleko od ulic, ale wirusy są ponad nami. Na nie nie mamy wpływu. Możemy jedynie likwidować ich skutki oraz wzmacniać zwierzęta aby były odporne.

Potrzebujemy pomocy w zakupie kolejnych leków, antybiotyków, witamin, środków wzmacniających oraz opłaceniu kosztów opieki weterynaryjnej. Nie mamy możliwości leczenia "na zeszyt", dlatego od ilości posiadanych środków zależy to czy i komu będziemy mogli pomóc.

Na zdjęciach poniżej kotek, który wczoraj doczołgał się do nas. Nie był w stanie nawet stać. Z buzi bezwiednie leciała ślina, czuć było ropę. Umorusany w ziemi, oklejony, odwodniony, leciał bezwiednie przez ręce. Zabrałam go natychmiast. Bałam się, że nie przeżyje, ale udało się. Dostał płynną karmę, witaminy, suplementy, po południu po wizycie u weterynarza antybiotyk.

Dzisiaj rano nadal leżał wycieńczony, ale już w ciepłym miejscu. Ponownie dostał jedzenie, lekarstwa. Chociaż bardzo słaby widać, że walczy o życie. Na moment podniósł główkę, zjadł samodzielnie kilka kawałków mokrej karmy. To już sukces.

Potrzebujemy pieniędzy na leczenie, badanie, które zostało wstępnie umówione. Musimy sprawdzić w jakim jest stanie. To już czwarty kotek, którego w tym roku wyciągamy ze szpon śmierci.

Do tego mamy na utrzymaniu znaczną gromadkę bezdomniaków. Na razie dokładnie nie liczymy, ponieważ nie zawsze przychodzą te same. Zawsze jednak do miski dobiega około dziesięciu. Dla pozostałych zostawiamy jedzenie odchodząc. Mamy świadomość, iż inni również dokarmiają, ale niestety nie wszyscy leczą. Dlatego każdego, kto do nas przyjdzie, nie tylko karmimy, ale również odrobaczamy, sprawdzamy, leczymy. Potrzebujemy również zebrać kilkaset złotych na kastracje kotów z terenu nie objętego wsparciem. Pomożecie? Czy pomożecie nam ich uratować?

Zobacz wpis na blogu

Post na Facebook