id: vuhbgm

Leczenie Cheetosa

Leczenie Cheetosa

Nasi użytkownicy założyli 1 226 541 zrzutek i zebrali 1 349 040 455 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

g3005e1ecc1e9074.jpegCo byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że członek Twojej rodziny a zarazem najlepszy przyjaciel jest śmiertelnie chory i jedyną szansą dla niego to leczenie, które sporo kosztuje? 

W maju tego roku został znaleziony Kocurek. W skrajnym wychudzeniu, poturbowany i z przetrąconą łapką siedział na parkingu pobliskiej restauracji. Pracownicy wzięli go do środka i nakarmili. Jak tylko go zobaczyłam, niewiele myśląc, pojechałam z nim do lecznicy. Zrobiliśmy szereg badań oraz rentgen, mogliśmy się tylko domyśleć, że owy kocurek został potrącony przez samochód a jak się później okazało, ktoś bez wyrzutów sumienia, po prostu wyrzucił go ze swojego życia.

ue33813c6c50b2da.jpeg

Jego historia jest bardzo smutna, gdyż na opublikowane ogłoszenie ze zdjęciami w internecie nikt nie zareagował. Wyświetleń ogłoszenia było ok 60 tys. To spory zasięg, biorąc pod uwagę miejscowość w jakiej został znaleziony. Z dnia na dzień, gasła nadzieja na odnalezienie jego właścicieli. Jedno jest pewne, że nic nie dzieje się bez przyczyny i Cheetos ( tak go nazwaliśmy) po prostu musiał pojawić się w naszym życiu. Ten na górze wiedział jak odmienić jego los i dlatego postawił go na mojej drodze życia. Był teraz w wymarzonych, dobrych rękach, a jego wszystkie cierpienia zostały mu wynagrodzone - ciepłym domem, czułą opieką, smacznym posiłkiem i naszymi kochającymi sercami. Leczenie trwało długo, Cheetos bardzo powoli oswajał się z nową rzeczywistością. Trzy miesiące snuł się jak cień z niewyobrażalnym cierpieniem w oczach. I dopiero po tych trzech miesiącach, powolutku zaczynał przekonywać się, że jest u nas bezpieczny i nikt go więcej nie skrzywdzi. 

Ogromna trauma z jaką się mierzył, wracała do niego jak bumerang każdego dnia. Obciążony stresem z poprzedniego życia, Cheetos zaczął mieć symptomy depresji. I pewnie pokiwacie głową z niedowierzania, ale ja Wam mówię - zwierzęta naprawdę odczuwają, są niezwykle wrażliwe i też mogą cierpieć psychicznie. Serce się krajało na jego widok. Zaczął być apatyczny, przygnębiony, po prostu niesamowicie smutny, a swój stres odreagowywał na sobie. By dać ukojenie cierpieniu, nasz ukochany kot,( bo tak naprawdę już był nasz)- kompulsywnie i nerwowo wylizywał sobie łapkę, aż do skóry, robiąc sobie krwawe rany. Wyskubywał sobie nawet sierść z pleców i nachalnie robił sobie krzywdę. Bardzo byliśmy zmartwieni tą sytuacją.

ie0900a5781059a0.jpegZaniepokojona pojechałam z nim do weterynarza, zrobiłam szereg rozszerzonych badań z krwi, wymazów, konsultowałam ten przypadek z lekarzami i behawiorystami. Podejrzewałam nawet alergię, zrobiłam testy, zmieniłam dietę, chuchałam i dmuchałam, żeby tylko się dowiedzieć dlaczego tak się zachowuje? Co jest przyczyną? No i niestety po wykluczeniu wielu czynników, padła diagnoza, że Cheetos ma depresje i potrzebuje leków psychotropowych. 

Dostał hydroksyzynę i późniejsze zalecenie chodzenia w kołnierzu, żeby tylko nie okaleczał się bardziej. Aby tylko uchylić mu nieba, wprowadzić równowagę i komfort psychiczny, kupowałam Cheetosowi kocie feromony. Znawcy tematu będą wiedzieć, że to dość kosztowna chęć poprawy samopoczucia u kota, ale czego się nie robi, by uzdrowić i polepszyć życie pupilowi.

Cheetos zaprzyjaźnił się z naszym psem Łosiem ( notabene też uratowaną znajdą) oraz z naszym Kotem Zetorem którego pół roku wcześniej znalazłam w lesie.

p86b2290061d09ce.jpegde7318b922a1a764.jpeg

Od momentu pojawienia się Cheetosa w naszym domu, możemy śmiało stwierdzić, że nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Dom jest teraz kompletny, a chłopaki są świetnymi kumplami i trzymają się razem.

Nadeszła jesień, a wraz z nią zmartwienie w postaci gardiozy. Ten okrutny pierwotniak skutecznie wywrócił nasze życie o 180 stopni. Oprócz nieprzyjemnych biegunek, konieczność wstawania po kilka razy w nocy, mycia, szorowania, dezynfekowania, wycierania, odkażania, ciągłego prania i zabezpieczania każdej przestrzeni w której znajdują się zwierzaki, to przede wszystkim leczenie całej trójki zwierząt łącznie z nami - człowiekami.

Jak możecie się domyśleć, koszt leków wraz z probiotykami mocno nadszarpnęły domowy budżet. Niestety na domiar złego z tym pasożytem to ciężka batalia, z którą zmagamy się ponad dwa miesiące.

i1c36e73c1c701da.jpegPodobno skutecznym sposobem na pozbycie się gardiozy jest ozonowanie mieszkania i mycie gorącą parą powierzchni, która kompletnie zabija tego nieprzyjaciela. Niestety nie stać mnie, ani na ozonator, ani na parowego mopa. Działam domowymi sposobami- wrzątkiem z czajnika, octem i preparatem na wirusy na bazie alkoholu. Jak widać z marnym skutkiem, bo nie możemy się tego pozbyć, a zwierzęta cierpią. Obciążona tą długą i skrajnie wyczerpująca walką, postanowiłam pojechać w odwiedziny wraz z Cheetosem i psem Łośkiem do mojej mamy. Pomyślałam, że tu odpocznę i trochę się zregeneruję. Po tygodniu naszego pobytu, nagle, dosłownie w jednej chwili Cheetos zaczął się dusić. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam i byłam piekielnie przerażona. Szybko pobiegałam do pobliskiej lecznicy, a z racji tego, że była to niedziela i późna pora, to lecznica niestety była już zamknięta. Jedynie Pani Doktor krzątała się jeszcze po gabinecie. Zobaczyła mnie zapłakaną i z Cheetosem na rękach-nie mogła nas tak zostawić! Zapytała się co się stało i szybko się nami zajęła. Po zbadaniu stwierdziła, że Cheetos jest przeziębiony. Dostał zastrzyk przeciwwirusowy oraz antybiotyk. Doktor zleciła kolejnego dnia wizytę i powiedziała, że na pewno musimy zrobić USG.

Koszt wizyty120 zł. Po powrocie do domu niestety było tylko gorzej. Z bezradności razem z mamą chodziłyśmy po ścianach. Cheetos oddychał bardzo szybko, 60/70 wdechów na minutę, a zdrowy kotek ma tych wdechów 20/30, więc tak przekroczone normy bardzo nas niepokoiły.

Był bardzo słaby i przelewał się przez palce, mdlał, dusił się. Zadzwoniłam na zwierzęcy OIOM, a tam niestety usłyszałam, że lekarze mają związane ręce, gdyż nie dostałam informacji jaki lek został zaaplikowany Cheetosowi. Prawdopodobieństwo, że dostał steryd była wielkie, przez co kolejne działanie w klinice mogłoby mu bardziej zaszkodzić, niż pomóc.

Dostałam jedynie zalecenie obserwowania go. Gdyby jednak jego stan się nagle pogorszył i wystąpiłaby zapaść albo padaczka, to wtedy bez dw och zdań będą robić co w ich mocy, by kota uratować. Całą noc czuwałyśmy.. Nad ranem było tylko gorzej. :( W ostatniej chwili udało mi się szybko dobiec do weterynarza. Cheetos został podłączony pod tlen, dostał zastrzyki, pobrano mu krew do badania, a po dwóch godzinach tlenoterapii, udało się mu zrobić USG.

Niestety badanie pokazało zapalenie płuc i co najgorsza jakiś problem z sercem. Dostaliśmy skierowanie na rentgen do innej kliniki. Trzeba było jeszcze uregulować rachunek za tlenoterapię i kompleks badań. Cóż, 199 zł. Przez zaciśnięte zęby, tylko sobie powiedziałam. „ Justyna uniesiesz to!!!” . Pognałam do drugiej kliniki na rentgen, a tam potwierdziło się zapalenie płuc i co najgorsze znacznie powiększona, lewa komora serca. Lekarz powiedział, że koniecznie jest badanie kardiologiczne i zrobienie echa serca. Cała opatrzność nad nami czuwała, tego samego dnia znalazło się ostatnie miejsce na wizytę.

Trzeba było tylko zapłacić za rentgen 100 zł i czekać kilka godzin na kardiologa.

Z każdą godziną Cheetosek słabł i niewyobrażalnie się dusił, a ja przez łzy dławiłam się w rozpaczy. Po jakimś czasie stawiliśmy się w klinice na badaniu. Diagnoza była największym ciosem. Zapaść, płyn w osierdziu, płyn w jamach opłucnej, obrzęk płuc. „Niestety serca Pani kota nie uratujemy, ma zwiększony lewy przedsionek serca i niedomykalność zastawki mitralnej.” Po tych słowach uwierzcie mi, nic już nie słyszałam. Sparaliżowało mnie, a ziemia osunęła mi się spod nóg. Jak echo słyszałam tylko w głowie: „Musi mieć Pani świadomość tego, że kot jest w stanie krytycznym, a jego serce może zgasnąć w każdej chwili” „Na lekach jest szansa, że kot jeszcze trochę się podniesie. Jak jest silny, to może uda się przedłużyć jego żywot, ale szanse są marne. Proszę nie robić sobie nadziei, ta noc będzie trudna i przesądzi co dalej” Zamarłam w bezruchu.

I jak mam teraz funkcjonować? Co robić?

Trzeba uregulować rachunek za kardiologa, echo serca i leki.- 250 zł. Przełknęłam ślinę.

Miałam przysłowiową kluchę w gardle. Obciążenie wielkie, nie tylko psychiczne.

Przetrwaliśmy noc, nie spałam kolejną dobę, tylko siedziałam przy nim jak przy dziecku.

Wszyscy nasi bliscy, przyjaciele i znajomi modlili się, wysyłali ciepłe myśli i intencje w stronę Cheetosa. Czułam, że przecież tak nie może być, że ratuję kota, jest u nas dosłownie chwilę i nie zdążył nacieszyć się spokojnym życiem. Jakie to niesprawiedliwe, że tyle cierpienia i jeszcze teraz ten okrutny wyrok…Przypomniało mi się jak powtarzała moja babcia - Bóg nam daje tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć.

bb8ce2e9155da4bf.jpegCheetos tej nocy zawalczył! Miał niesamowitą wolę walki, chęć życia. Nie poddaliśmy się razem z nim! Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby czuł się w miarę dobrze i te ostatnie dni życia przeżył szczęśliwie!


Następnego dnia pobiegliśmy na zastrzyk z antybiotyku, potem kolejny, po 30 zł każdy.

I tak przyszło mi teraz usiąść i skupić się na tych ogromnych wydatkach w walce o jego życie.

‼️Wszystkie badania, echo, rentgen, USG, tlen, lekarstwa, badania krwi, dały sumę 729 zł ‼️ :(


Wiem, że leki, które mogą mu pomóc są bardzo kosztowne. Jest wiele potrzebujących kotków na świecie, jednak wierzę, że i on zasługuje na pomoc. Jest mi naprawdę ciężko.

Dbam o to, by też dobrze go odżywiać, a przy trójce zwierząt jest to spore obciążenie. Niestety dobra karma kosztuje, a w momencie dodatkowych wydatków z jego zdrowiem wszystko się kumuluje i zaczyna mnie przerastać. Będę do samego końca walczyć i zapewniać mu odpowiednią i stałą opiekę weterynaryjną, która na ten moment jest dla mnie dużym wydatkiem, który cały czas rośnie. Proszę o jakiekolwiek wsparcie dla Cheetosa.🙏

tc64dbac7d81523a.jpegke97f5c867af2648.jpeg

oc5016885c0d0a2c.jpeg~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Będę aktualizować dalsze nasze poczynania, pisząc lub dodając zdjęcia badań, kart pacjenta, czy rachunki, które na dniach znów się pojawią.


Z miłością Justyna i Cheetos ❤️


Edit: 9.12 - dzisiejsza wizyta u weterynarza koszt 50zł

h213b35fd0df84d0.jpegWizyta plus leki 62 zł

i87d9f8e10af9f95.jpeg

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Lokalizacja

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Skarbonki

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Wpłaty 20

 
Dane ukryte
50 zł
 
Dane ukryte
20 zł
 
Katarzyna Tatarska
20 zł
 
Tequila
100 zł
 
Kamila
50 zł
 
Ania
100 zł
 
Monika
30 zł
 
Dane ukryte
70 zł
 
Dane ukryte
ukryta
 
Paula
50 zł
Zobacz więcej

Komentarze 2

 
2500 znaków