W sobotę rano Weronika wylądowała na lotnisku we Frankfurcie i miała przesiadkę do Warszawy. Niestety na lotnisku zgubiono jej wózek i samolot odleciał bez niej, bilet przebukowano i wsiadła w samokot dwie godziny później.

Na lotnisku w Warszawie czekali na nią rodzice. Stres, jaki przeżyła bardzo wpłynął na jej samopoczucie. W drodze do domu, na wysokości Glinojecka, na trasie szybkiego ruchu, zaczęło się dziać coś niepokojącego. Na szczęście szybka reakcja Taty, wezwane pogotowie i szyki transport karetką do szpitala w Ciechanowie przyniósł spokój.

Wynikiem permanentnego stresu, długich godzin w samolocie (18! Godzin w ciągu kilku dób...) oraz ciężkich badań w klinice w Nowym Jorku, ciało dało informacje zwrotną i Weronika dostała poważnego ataku padaczki. Pierwszy raz. Sytuacja była dość dramatyczna, ale szybka reakcja pozwoliła opanować atak. Kilka godzin w szpitalu, badania, wyniki, zgoda na powrót do domu. W nocy z soboty na niedzielę Weronika wróciła do domu i spędziła już nic we własnym łóżku, otoczona opieką najbliższych.

Sytuacja jest opanowana, dzisiaj spokojny dzień, Weronika dochodzi do siebie.

Teraz czekamy na informacje z Kliniki w Nowym Jorku, co dalej. Trzymajcie kciuki i wysyłajcie do Weroniki mnóstwo pozytywnej energii, bardzo teraz tego potrzebuje 🩷