na spłatę odzyskania Solka
na spłatę odzyskania Solka
Nasi użytkownicy założyli 1 226 302 zrzutki i zebrali 1 348 425 300 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Jednej nocy mnie nie było, koty zostały wypuszczone przez lokatora i Soluś postanowił zapuścić się nieco dalej w miasto. Poszedł wzdłuż rzeczułki, a jakżeby inaczej.
Nad ranem skomlącego, pięć przecznic dalej, ściągnął go dobry człowiek, który przygarnął przybłędę.
Już na ten moment Pan miał w domu trzy odratowane koty. Aby Sol nie stanowił zagrożenia dla jego kotów, szybko działał i zabrał go do weta, łącznie wydając 490 zł na:
badania wstępne, pasożytnicze, toksoplazmozę, kociego korona wirusa i inne tego typu, bo nie było nic wiadomo. Po badaniach wiemy, że nic z tych rzeczy na co go sprawdzali nie ma.
Kilka osób sugerowało,abym założyła zrzutkę już w tamtym roku- na sterylizację, utrzymanie ich itp, ale jakoś ogarniałam.
Teraz mam jeszcze jednego kotka, półrocznego Uru do wykastrowania i otwieram się na każdą, symboliczną pomoc.
Proszę was o dorzucenie cegiełki w uzbieraniu tej sumy pieniędzy, którą muszę spłacić temu dobremu człowiekowi, który odnalazł Solka.
Dodam, że nie uważam się za najlepszy materiał na opiekuna dla zwierząt, szczególnie, że częściej niż ponadprzeciętnie bywają w moim życiu nagłe zwroty akcji, przeprowadzki, przemieszczenia przez pół świata, walące się klocki stabilnej przyszłości itd..
Ale KOCHAM te bestie i sądzę, że im ze mną dobrze.
Może się oszukuję, choć patrząc na ich komunikatywność, usposobienie wobec ludzi i wypracowaną relację ze mną, to naprawdę trzymamy przyjacielską sztamę.
To co WIEM, to właśnie to, że mają przepustkę do raju- nigdzie nie będzie im lepiej niż w tym Parku Narodowym, do którego pod koniec tygodnia właśnie miałam jechać, głównie po to, aby je tam zawieść na długie wakacje. To ich dom do jesieni.
Także dziękuję za każdą złotówkę, bardzo mi to ułatwi wyprawę przez Polskę, aby je dowieść na miejsce.
Te koty nigdy nie były i nie będą "moje". One mi się pięknym przypadkiem trafiły i lecimy razem przez życie. Po drodze spotykamy mnóstwo ludzi, którzy tak jak ja otwierają przed nimi serduszka i drzwi do swoich domów. Dość często bywa, że potrzebuje pomocy z miejscem dla siebie, a co dopiero dla nich. W takich cudownych momentach świat pokazuje, jak licznie ludzie obdarzają te zwierzęta miłością, chętnie je goszcząc i opiekując się nimi. To bardzo miłe, bywa wzruszające i wszystkim wam za tą wielkoduszność (od sylwestra 2021) bardzo bardzo dziękuję!
Mam wrażenie, że te koty bardzo się odróżniają od kotów wychowanych w mieście, czy mieszkaniach. One inaczej myślą, mają inne przyzwyczajenia i tryb działania. Są do tego bardzo ufne. Słyszałam o przypadkach podobnych kotów, które po takiej barwnej wolności kontynuowały życie w bloku i dostawały w efekcie depresji, dopuszczając się skoków z wysokich balkonów z śmiertelnym skutkiem. Mam lęki związane z moim miocikiem, że mogłyby też bardzo ciężko sobie z tym radzić.
Szczególnie Sol, który odpuszcza swą książęcą, dumną postawę zawsze kiedy czas na spacer. Cieszy go to jak psa i wpada w tryb szczeniaczka..
DLA TYCH KTÓRYM SIĘ NUDZI, ZBYT DŁUGA HISTORIA O MNIE I KOTACH ;)
Od półtora roku jestem kocią mamą.. Pojechałam na wieś opiekować się kotem koleżanki na jej nieobecność. Wyjeżdzając znalazłyśmy w stodole ledwo żywe maluszki. Było ich 5 w miocie, który odratowałyśmy i nazwałyśmy na cześć Słońca- Sol, Surya, Ravi, Jua i.. Luna :)
Dwa kotełki po kilku miesiącach znalazły super domki, 3 zostały ze mną na pierwszą zimę, a wiosną zamieszkały w istnym kocim raju- najbardziej naturalnym i odizolowanym od niebezpieczeństw pępku parku narodowego, na północy polski. To koty, które dostają żywność wzorowaną dietą BARF np. surowe mięso na kości, podroby, suplementy jak algi, wiejskie jajka, ekologiczne suche karmy, oliwy, krew, papaje, no i zwierzęta, które same upolują..
Dlaczego nie karmię ich puszkami i łatwo dostępnymi rozwiązaniami?
Dbam na ile mogę, aby nie jadły zbyt dużo przetworzonego, bo moim zdaniem wpływa to na ich kondycję, chęć do aktywnego życia i na ogólne zdrowie organizmu. Z resztą czuć i widać jak co trawią, bo jak mają okazję, to chętnie zawijają szamę psom, demolują śmietniki itp. a potem dowody czuć z daleka, widać na ścianach i wycieraczkach.
Te koty są nauczone trybu życia podobnego do mojego, wśród przyrody- uwielbiają chodzić na bardzo długie spacery po lasach, polanach, potokach, skałkach... Otwarte przestrzenie i samochody je odstraszają, normalnie trzymają się mnie jak przewodnika i kieruje nimi mój nawołujący głos, ale bywają wyjątki od reguły.. Właśnie kiedy mnie nie ma na przykład.
Surja i Ravi nie wychodzą przed szereg. Wiedzą, o co kaman z ulicą , że lepiej jeżeli człowiek się wystawi na ryzyko jako pierwszy, po nowym terenie wędrują w granicach rozsądku ..
A Solek od zaaaawsze wdaje się w jakieś przygody.
Sol to jeden z czterech kotów, które ze mną zimują. Tymczasowo/przypadkowo mieszkam w Bielsku, w fajnej zielonej dzielnicy, gdzie ogrody sąsiadów łączą się i tworzą dość bezpieczny matecznik dla zwierząt. No, ale nocą drogi są puste i Sol pozwolił sobie na eksplorację dalej w głąb osiedla.
Tak. Bardzo cenie sobie to doświadczenie, podróżowania z nimi i obserwowania ich zachowania... kocham je niemożliwie, ale czuję to przeciążenie mocno na sobie. Jest to wielka odpowiedzialność, długoterminowy obowiązek i nauka osadzenia- zwolnienie tempa.
Jestem styrana, a z drugiej strony to, że wchodzą mi na głowę i wszystko rozpierdzielają w proch wydaje się być niepowtarzalnym błogosławieństwem.
mrrrr... Jak tu żyć :)
Dzięki, że mogłam się z wami podzielić naszą historią.
Strasznie mi głupio was prosić, ale widzę, że życie ostatnio obrało sobie za cel strzelanie prosto w moje słabe punkty.
Pewnie wstawiłabym więcej zdjęć i filmów z ich spacerów, bo mam pełno, ale w tym momencie nie mogę jakoś tego ogarnąć.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!