Wakacje życia........

Podczas podróży na Korfu miałam więcej pracy jako wolontariusz, niż w Polsce. Wprost pod moimi drzwiami były koty, które potrzebowały natychmiastowej pomocy  lekarza. Wśród tak wielu z nich był i on... Rudik. Przez 7 dni mojego pobytu leczyłam, dbałam, karmiłam, myślałam, że dałam mu szansę na wyzdrowienie i szansę na życie. Po powrocie, będąc w kontakcie z lokalnymi wolontariuszami nadal starałam się pomóc. Niestety...pękło mi serce, gdy po dwóch tygodniach zobaczyłam, że z Rudikiem jest źle. Jego rana stała się jeszcze gorsza niż przed leczeniem, a on sam jest tylko workiem kości obleczonym piękną rudą sierścią. Cudem zorganizowałam pomoc... niestety, koszta weterynaryjne są tam wielokrotnie wyższe niż w Polsce. Rudik nie ma tam szansy na dom i opiekę, szczytem szczęścia dla kotów na Korfu jest trafienie do tak zwanej kolonii, gdzie dziesiątki kotów mają przynajmniej osobę, która je karmi. Ogrom kociej tragedii na Korfu  jest nieopisywalny. Kiedy okazało się że Rudik jest nosicielem wirusa FIV zrozumiałam że rana się nie wygoi, infekcja będzie nawracać, a on prędzej czy później zgnije (dosłownie) na ulicy. Bezdomność i choroba nie mają granic, i chodź Rudik jest jednym z tysięcy…. to postanowiłam dać mu szansę. Jeśli tylko mi się uda sprowadzę go do Polski. Będę go leczyć, będzie moim podopiecznym i wierzę, że znajdę dla niego najlepszy dom na świecie.

Muszę zapłacić rachunek u lekarza weterynarii (110 euro) opłacić przygotowanie dokumentów oraz transport do Polski (kilkaset euro).  O ile to już będzie cud, to w Polsce potrzebujemy najlepszego leczenia i pomocy dla domu tymczasowego.

Jeśli możesz wesprzyj....

Jeśli możesz udostępnij....