Wydanie pierwszej książki
Wydanie pierwszej książki
Nasi użytkownicy założyli 1 233 613 zrzutek i zebrali 1 370 968 907 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
"... Był sobie kiedyś mężczyzna, który miał książkę. Literatura piękna. Klasyk. Pouczająca, niosąca w sobie wiele treści. W dodatku pięknie oprawiona. Pachniała pergaminem i tuszem drukarskim. Jedno z pierwszych wydań. Każdy koneser miałby na nią chęć, ale ona cudem trafiła w ręce właśnie jemu.
Ustawił ją na najwyższej półce swojego regału z książkami. Była tak piękna, że zwracała uwagę każdej osoby, która odwiedzała chłopaka. Schlebiało mu to i zawsze grzecznie dziękował. Kilka osób nawet było ciekawych jej wnętrza.
- Książki się ma, a nie czyta - odpowiadał.
Zrobił, co prawda kilka podejść, ale zrezygnował. Wydała mu się od początku jakaś strasznie trudna, a nie chciało mu się tracić czasu na analizowanie tego, co przeczytał. Zostawił więc ją gdzieś w kącie, gdzie akurat z nią przysiadł. Nie wiedział, że tego dnia będzie padał deszcz i że kilka kropel dostanie się przez uchylone okno wprost do jej wnętrza. Do wnętrza książki, którą postanowił olać.
Tak sobie więc leżała wilgotna, zapomniana na parapecie i przechodziła zgnilizną, dopóki parę tygodni później znów była potrzebna. W letni gorący dzień, kiedy chłopak zdecydował się otworzyć okno. Na oścież. Niestety wiatr postanowił sobie z niego zażartować i co jakiś czas wiał ile sił, trzaskając wiszącym luźno skrzydłem. Chłopak postanowił zablokować okno z dwóch stron, żeby uchronić je przed uderzeniami i sięgnął po leżącą na parapecie książkę. Z obrzydzeniem spojrzał na wypaczoną, spleśniałą okładkę i zniszczone strony, z których wydobywał się nieprzyjemny zapach. Pamiętał jednak, jak wyglądała wcześniej, kiedy trafiła mu w ręce, więc postanowił dać jej szansę. Przez kilka kolejnych dni próbował usunąć pleśń i suszył ją na słońcu, przekładając kartki.
Nie trwało to jednak długo. Już czwartego dnia zauważył, że jego działania są bez sensu, bo książka już nigdy nie będzie taka, jak wtedy, kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Nigdy nie zagłębił się w jej treść, więc jedynym, co widział, patrząc na nią, były pomarszczone, pożółkłe strony i brzydka, rozmyta okładka. Szybko doszedł do wniosku, że nie potrzebuje takiej książki - nie zwróci już przecież niczyjej uwagi. Postanowił ją wyrzucić. Zapomniał, że to przez jego działania książka wygląda dziś tak, jak wygląda…
Rzucił ją w kąt wiaty śmietnikowej, nie myśląc już nawet o tym, żeby wrzucić ją do odpowiedniego pojemnika. Było mu wszystko jedno, co się z nią stanie. To nie była już książka, którą chciał mieć.
Nie wiadomo, jak długo tak leżała. Samotna, niechciana. Dopóki nie pojawił się tam przypadkiem on. Znał się na książkach.
- Kto Ci to zrobił? - zapytał z uśmiechem, podnoszą książkę z ziemi.
Zabrał ją do domu. Tam zaparzył sobie kubek gorącej kawy, otrzepał zadeptaną okładkę i podekscytowany od razu zasiadł do lektury. Czytał powoli. Nie spieszył się, analizował. Wiedział, że dobra książka potrzebuje czasu. Możesz ją pochłonąć w jeden dzień, owszem, ale najpewniej będziesz się z nią jeszcze nosił. Zastanawiał się, próbował znaleźć drugie dno… Znalazł. Później przeczytał jeszcze raz i dowiedział się o niej zupełnie nowych rzeczy, a w miarę, jak dowiadywał się nowych rzeczy o niej, dowiedział się czegoś więcej o sobie.
Wtedy przyszła mu do głowy niesamowita myśl. Przez kilka dni wycinał z książki dłuższe fragmenty, pojedyncze zdania, a czasem wyrazy. Resztę papieru wrzucał do miski z wodą i długo moczył. Nie spał, nie jadł. Przerabiał papierową masę.
Wyrzeźbił z niej górę o szerokim, płaskim wierzchołku, a kiedy wyschła, zamontował tam tytułowe skrzydło okładki. Na nim zaś ułożył zrobiony z wybranych cytatów szczyt. Nie rozmaczał papieru, więc wprawne oko czytelnika było w stanie odczytać poszczególne wyrazy. Nie miały one jednak większego sensu, jeżeli nie znało się treści zawartych pod okładką. Tych zawartych w rozmoczonym materiale. Tych treści, które on dobrze znał i rozumiał.
Wreszcie, po kilku długich tygodniach, umieścił swoje dzieło na najwyższej półce, ponad wszystkimi innymi książkami i powiedział:
- Jesteś najpiękniejszą i najbardziej wartościową książką, jaką widziałem."
Witaj! :)
Właśnie zapoznałeś się z niewielkim fragmentem powieści o nieco przewrotnym tytule "F*ck, I'm grieving".
O czym jest ta książka?
O tym, do czego nawiązuje tytuł: o żałobie. O problemach, jakie dotykają w tym procesie grupę pięciu kobiet, które w różnych okolicznościach trafiają na organizowaną przez szpital grupę wsparcia. Oraz o różnych sposobach radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Ale nie tylko.
Książka ta jest o problemach każdego z nas. Bo jakkolwiek można w życiu próbować uniknąć różnych wydarzeń, tak śmierć jest nie do uniknięcia. Pozornie ;)
Nie ma dla mnie obecnie rzeczy ważniejszej, niż równowaga. Zwłaszcza emocjonalna.
Jestem coachem, litoterapeutą, pracuję z ludźmi w przestrzeni zwanej "quantum", znajomi nazywają mnie po podlasku: szeptucha.
Żyjemy w Świecie ogromnych możliwości i uczymy się coraz szerzej je wykorzystywać. Również do pracy z emocjami.
Moją misją jest mówić (i pisać :)) o wszystkich sposobach tej pracy, które znam, i które poznam.
Bo nie ma jednej metody, która się sprawdza u każdego, pewnie już o tym wiesz.
Książka mówi o różnych kwestiach terapeutycznych, ale jest to przede wszystkim powieść, dlatego znajdziesz w niej momenty zadumy nad życiem, ale i postaci, które wywołają śmiech i sprawią, że nie będzie to wcale smutna lektura. (A przynajmniej taką mam nadzieję :)).
Konsultowało ją kilka osób, które zajmują się zarówno rozwojem duchowym, jak i emocjonalnym, jednak dałam im prawo do zapoznania się z całą treścią, zanim wyrażą zgodę na podpisanie się pod tym projektem własnym nazwiskiem, więc ich dane pozostaną na razie tajemnicą.
Cały czas uczę się pisać i tego nie ukrywam.
Porwałam się na powieść wielowątkową, ale taka mi się urodziła i wcale nie chciałam na to nic poradzić.
Wszystko w rękach mojej cudownej pani redaktor, która mam nadzieję przyczyni się do tego, że będzie Ci się te powieść dobrze czytało :)
Między innymi na to potrzebne mi pieniądze. Napisało mi się 22 arkusze wydawnicze, a jeżeli wiesz coś o książkach, to pewnie rozumiesz, że każdy ten arkusz, to kilkaset złotych przygotowania do druku. A później ten druk.
Redakcja, korekta, skład, łamanie, znowu korekta, druk, dystrybucja...
Zdecydowałam się zająć się tym procesem sama, co przełoży się później na dużo niższą cenę książki, niż ta, którą zaproponowały mi wydawnictwa. Tak, żeby każdy, kto może akurat przechodzi przez podobne problemy, mógł sobie na tę książkę pozwolić.
Jednak żeby mogło się to wydarzyć, potrzebuję Twojego wsparcia! :)
To jeszcze nie przedsprzedaż, ale na razie prośba o pomoc w zebraniu funduszy.
Natomiast każda osoba, która wesprze zrzutkę i mnie o tym powiadomi, otrzyma e-booka.
Przedsprzedaż też przewiduję, bo znając już orientacyjne ceny od podwykonawców, podejrzewam, że mi z tych osiemnastu tysięcy (o ile się uzbiera), trochę zabraknie. (Tak, zaczynanie od zera tyle kosztuje...). Jednak kiedy taka miałaby miejsce będę mogła powiedzieć mając chociażby przeredagowaną całość.
Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć :)
Chyba, że chcesz o coś zapytać, to wtedy tak :)
Zapraszam do ewentualnego kontaktu poprzez Rozmawiam z drzewami :)
https://www.facebook.com/Rozmawiamzdrzewami
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Powodzenia Justynka!