16 sierpnia około godziny 21:30 wracając wraz z mężem z pracy zauważyliśmy błąkającego się psa pomiędzy samochodami na dwupasmowej drodze. Zatrzymaliśmy ruch i złapaliśmy pieska chcąc poszukać jego właściciela. Niestety od osób postronnych dowiedzieliśmy się że zwierzę biega po tej ulicy od wczesnego ranka. Zdecydowaliśmy się znaleźć mu dom tymczasowy. Niestety ochotników nie było, a my sami mamy już w mieszkaniu zwierzątka. Naszym prośbom uległa jednak nasza babcia. Pokonaliśmy więc ponad 100 km, aby pieska zabezpieczyć. Szybko okazało się jednak, że piesek jest bardzo zaniedbany. Był straszliwie zakołtuniony, zapchlony oraz zarobaczony. Następnego dnia musieliśmy udać się z Toffikiem do psiego fryzjera oraz do weterynarza. Okazało się, że pies jest zagłodzony, ma anemię, poważną wadę serca, narośl na skórze (do usunięcia) oraz kamień na zębach, przez który Toffi nic nie mógł jeść. W niedługim czasie będzie musiał przejść zabieg usunięcia kamienia na zębach pod narkozą, lecz aby do tego doszło pies musi wyjść z poważnej anemii, dlatego też dostał miesięczną kuracje składająca się z kilku różnych leków.

Na chwilę obecną Toffik jest karmiony tylko pełnowartościowym gotowanym pokarmem, ponieważ innego nie jest w stanie zjeść.

Babcia jest na emeryturze oraz ma już koty, które również zostały przygarnięte z ulicy.

Związku z tym, iż babcia ma bardzo niską emeryturę, a my nie jesteśmy w stanie pokryć wszystkich kosztów związanych Toffikiem i dojazdami do niego (80 km w jedną stronę) i do weterynarza, prosimy o choćby symboliczne wsparcie finansowe do życia Toffika. Kwota ujęta w zbiórce jest zaledwie ułamkiem, którą już do tej pory musielismy wydać, a to dopiero początek naszej wspólnej drogi, ponieważ babcia zdecydowała się zatrzymać pieska na stałe!