Historia LUSI jest tak smutna , że trudno jest mi ją opisać , bo żal rozdziera serce a łzy same napływają do oczu. Lusia została 5 lat temu adoptowana ze Schroniska, miała kochającego Pana i własny dom. Żyli bardzo skromnie, ale w wielkiej miłości bo mieli tylko siebie . Niestety Pan , który od pół roku czekał na wyznaczony termin operacji, nie doczekał jej…zmarł w swoim mieszkaniu a LUSIA przez 9 dni czuwała przy ciele swojego kochanego opiekuna , bez wody , żywiąc się resztkami tego co znalazła …Kiedy przyszła pomoc, Lusię przywieziono do Schroniska…smutną, przerażoną i zrezygnowaną💔😢 Nie chciała jeść, próbowała ukryć się w piwnicy , jakby chciała zniknąć…Po kilku dniach odebraliśmy telefon od Pani Marii, siostry opiekuna Lusi , która mieszka 700 km stąd i dopiero została powiadomiona o śmierci brata. Pani Maria żyje skromnie, ma 4 swoje zwierzaki , ale powiedziała , że nie mogłaby żyć ze świadomością , że Lusia została w schronisku. Kiedy wczoraj przyjechała do Przemyśla aby zorganizować pogrzeb brata od razu zadzwoniła do nas prosząc o przywiezienie LUSI do domu…Kiedy z nią pojechałam i zaparkowałam ulicę obok, Lusia wyskoczyła z auta i biegiem zaprowadziła mnie pod swoje drzwi. Wróciła do domu…Nie było już Pana, ale to jej miejsce, jej fotel, jej zapachy…ona nie kryła radości a ja nie mogłam powstrzymać łez…Pani Maria chce zabrać Lusię do siebie, za Wrocław . Chcemy im w tym pomóc, przekazać środki na utrzymanie Lusi tej wspaniałej kobiecie, która pół roku temu straciła również męża i posiada bardzo skromne środki na utrzymanie. Mimo tego tak ważny jest dla niej los Lusi , którą już od wczoraj się opiekuje , jednocześnie załatwiając wszystkie formalności związane z pochówkiem brata …Jest w tym wszystkim zupełnie sama…Pomóżmy proszę 🙏🙏💔