id: wm4zfw

Fundusze na rozwód, na prawnika

Fundusze na rozwód, na prawnika

Opis zrzutki

Ludzie dobrej woli, błagam was o pomoc. List ten piszę z łzami w oczach. Mam dość wszystkiego, łącznie z własnym życiem. Dałem się zmanipulować kobiecie, dałem jej wszystko. Całego siebie a nawet i więcej. Mam na imię Mateusz, mieszkam w niewielkiej wsi pod Wrocławiem, na co dzień złota rączka, obecnie na l4. Od kilku miesięcy leczę się psychiatrycznie przez sytuację związaną z osobą, która mnie złamała, zniszczyła mi życie.. Ale może opowiem wszystko od początku..


Poznałem ją w pracy 8 lat temu. Po kilku miesiącach rozmów, spotykania się „na mieście” wpadła w kłopoty mieszkaniowe. Zaproponowałem wtedy że może zamieszkać ze mną w mieszkaniu które ja wynajmowałem. Zgodziła się na tą propozycję. Mieszkaliśmy w ten sposób do końca maja 2021 kiedy to za własne pieniądze kupiłem nieruchomość. Przez ten czas sporadycznie dokładała się do utrzymania ponieważ przez dłuższy czas nie pracowała, w tym czasie będąc całkowicie na moim utrzymaniu. W chwili gdy zaczęła pracę tj, na niespełna rok przed przeprowadzką do nieruchomości którą kupiłem, dokładała się niewielkimi kwotami do zakupów spożywczych. Do opłat typu wynajem, czynsz i media nie poczuwając się w zupełności. Już podczas wyżej opisywanego okresu nie stroniła od alkoholu. Po przeprowadzce do mojej nieruchomości zrezygnowała z pracy na poczet mieszkania ze mną w mojej nieruchomości która jest oddalona o około 20 km od centrum Wrocławia, a co za tym idzie nadal w żaden sposób nie dokładała się do utrzymania. W dniu 21.08.2021 przed Kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu, zawarliśmy związek małżeński, Nr aktu małżeństwa 0264011/00/AM/2021419476. Kilka tygodni po tym wydarzeniu zaczęły się coraz mocniejsze naciskania przechodzące wręcz w żądania i konflikty na tle materialnym. Od tego czasu zaczęła wymuszać przepisanie połowy mojego majątku którego dorobiłem się przed ślubem na nią, mówiąc że skoro jesteśmy małżeństwem to też jej się należy. Kłótnie zaczynały się nasilać zwłaszcza w momencie gdy była nietrzeźwa a zdarzało się to często. Po 7 miesiącach wspólnego zamieszkiwania w mojej nieruchomości, podczas sylwestra została przeze mnie złapana na nieobyczajnym składaniu życzeń sąsiadowi. Zabolało mnie to, potraktowałem sytuację jako zdradę emocjonalną gdyż więcej uwagi poświęcała jemu niżeli mnie. Relacja z sąsiadem trwała z moich przypuszczeń więcej niż 3 miesiące gdyż zażyłość z jaką składała mu życzenia była jednoznaczna. Jest świadek tego zdarzenia. Po tej sytuacji nastąpiło z jej strony karanie ciszą przez okres około 3 dni. Po 3 dniach w czasie rozmowy która miała prowadzić do wyjaśnienia sytuacji, kolejny raz wywiązała się na tyle mocna kłótnia że odsunąłem się mentalnie i fizycznie od żony i zacząłem spać w innym pomieszczeniu niż ona. Gdy wyprowadziłem się z wspólnej sypialni, wraz ze swoją koleżanką zamieszkującą w Danii, uknuła intrygę polegającą na próbie zdobycia dowodów mojej „niewierności” pisząc ze mną z fikcyjnego konta które założyła na jednym z portali internetowych, wraz z wyżej wspomnianą koleżanką. Pisały na zmianę bym się nie miał jak zorientować że jest to intryga. Nie pisałem wówczas żadnych nieodpowiednich rzeczy. Gdy dowiedziałem się o tym tj, po około miesiącu wywiązała się kolejna awantura podczas której udowodniłem jej manipulację którą próbowała mnie zniesławić. Przyznała się wówczas, że było to celowe i z premedytacja. Kolejne miesiące nie były spokojniejsze. Wspólnie postanowiliśmy przy jednej z rozmów przy której była wyjątkowo trzeźwa, że pójdziemy na terapie małżeńską by przepracować nasze problemy. Odbyło się jedno spotkanie u terapeuty we Wrocławiu. Po spotkaniu zdecydowała że jest to wystarczające by ratować związek. Kłótnie nadal występowały jednak o trochę mniejszym nasileniu. Zdarzało się że w lepsze dni chodziliśmy wspólnie do znajomej na grilla/piwo. Po każdym takim wyjściu nie była w stanie wrócić o własnych siłach do domu, musiałem ją „eskortować”. Dodatkowo do tematu kłótni doszło kolejne oskarżenie, mianowicie, że ja ją zdradzam ponieważ rozmawiam z osobami płci przeciwnej. Nasza wspólna znajoma u której bywaliśmy została w to mimowolnie wplątana. Nigdzie nie mogłem wyjść spokojnie, nawet na spacer po okolicy, żebym później nie miał wylewanego przysłowiowego wiadra pomyj na głowę.Po każdym moim wyjściu bez niej, wychodziło że to ja jestem ten zły. Za każdym razem mnie śledziła, robiła mi zdjęcia z ukrycia z ukrycia do czego się również przyznawała. Za każdym razem po moim powrocie słyszałem słowa „i jak, fajnie się jeba*o z (imie)?? Dobrze się pierdo*i??” wywoływało to we mnie za każdym razem falę wzburzenia wyprowadzając mnie z równowagi. Wywiązywała się z każdym tego typu oskarżeniem mocna awantura. Prosiłem ją wiele razy o to by nie przekraczała moich granic, żeby nie piła i żeby nie oskarżała mnie bez podstaw. Kolejnym mocnym uderzeniem było gdy po ostatniej kłótni w tym temacie tj., bezpodstawne oskarżenie o zdradę, wybuchnąłem na tyle że złapałem ja za ramie, i zacząłem aż płakać przez krzyk, wywrzaskując jak śmie, że jak ma czelność mnie tak oskarżać skoro sama rok temu nie zachowała się wobec mnie w porządku, (sytuacja z sylwestra) gdy ja jestem jej wierny „jak pies”. Moje zdenerwowanie było na tyle mocne że zacząłem tracić oddech. Będąc na skraju wytrzymałości psychicznej, wyszedłem z domu, po drodze niszcząc, przechodząc przez zamknięte drzwi. Kiedy wyszedłem i trochę się uspokoiłem zobaczyłem że całe ręce mam we własnej krwi. Było to spowodowane tym iż agresje wyładowałem z siebie wychodząc przez zamknięte drzwi. Wróciłem do środka, już spokojniejszy i pokazałem jej moje zakrwawione ręce pytając czy jest zadowolona z tego do jakiego stanu mnie doprowadziła.. W odpowiedzi usłyszałem że jak tak mi nie odpowiada to mam iść do znajomych z którymi oskarżała mnie bezpodstawnie o zdradę. Po raz kolejny coś we mnie pękło.. tym razem wyszedłem trzaskając drzwiami i zadzwoniłem na komisariat policji by prosić o pomoc, o interwencję. Długo rozmawiałem z policjantem, próbował mnie „podnieść na duchu” i zaproponował że jutro rano mam udać się do dzielnicowego , by tam dowiedzieć się gdzie mogę udać się po pomoc w tym temacie. Na komisariacie w zostałem wysłuchany, interwencji nie było. Przemoc psychiczna której zacząłem doświadczać od żony, spowodowała nie tylko rozstrój fizyczny ale również emocjonalny. Na drugi dzień naprawiłem drzwi które zniszczyłem. Ponownie zacząłem być karany ciszą przez małżonkę. W środę po zdarzeniu, żona po cichu spakowała podstawowe rzeczy i wyszła z domu. Po 30 minutach dostałem wiadomość sms o treści: „jadę do Rity na grilla, wracam jutro, muszę pobyć trochę czasu bez Ciebie sama, po tym co mi zrobiłeś i jak teraz wyglądam.” Po odczytaniu wiadomości sprawdziłem kamerę która była zamontowana w korytarzu, patrząc na główne wejście. Okazało się że, napisała około 30 min po opuszczeniu domu. Zapaliła mi się czerwona lampka i postanowiłem sprawdzić gdzie mieszka jej koleżanka którą wspomniała w wiadomości. Na portalu facebook znalazłem informację że jej koleżanka Rita jest obecnie na wakacjach w Turcji. Zdecydowałem że pojadę poszukać żony. Pierwsze co przyszło mi na myśl to pojechać w miejsce gdzie pracuje. Okazało się być to doskonałą decyzją. Gdy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem ją w towarzystwie obcego mi mężczyzny który obejmował ją w taki sposób że jego prawa dłoń leżała na jej pośladku, a on całował ją w szyję lub szeptał coś na ucho gdy ona wyciągała swoje rzeczy osobiste z samochodu. Zatrzymałem się przy nich z piskiem opon, wysiadłem i zwróciłem się podniesionym głosem do niej- „fajne te twoje koleżanki, nie wiedziałem że te twoje koleżanki mają chu*a (rzucając jednoznacznie wymowne spojrzenie na mężczyznę który dopiero w tym momencie się od niej odsunął.) co mówiłaś? Że jedziesz do Rity? Tak mnie traktujesz, tak mnie robisz w chu*a?! proszę cię bardzo, chcesz to masz. Od dziś nie masz wstępu do mojego domu! Nie chcę cię widzieć.” W odpowiedzi usłyszałem „a ty gdzie byłeś po pracy? Pewnie sam pojechałeś jebać się z kims.” Odpowiedziałem zgodnie z prawdą w krótki sposób że byłem w pracy bo musiałem dokończyć zlecone czynności, po czym wsiadłem do samochodu i odjechałem. Pojechałem do miejsca mojej pracy, do znajomej w której mam mentalne oparcie, porozmawiać wypłakać się.. Gdy wróciłem do domu, jej nadal nie było. Zdecydowałem o zamienieniu kolejności zamków góra /dół. Resztę nocy nie przespałem ze względu na mój w tamtym czasie tragiczny wręcz stan emocjonalny. Po tym zdarzeniu zaprzestałem kontaktu z nią. spędziła u tego człowieka ponad tydzień, w tym czasie spędzając z nim swoje urodziny i naszą rocznicę ślubu. Ja w tym czasie pojechałem do rodziny. Po telefonie od sąsiadki, która zauważyła że żona wraz z obcymi osobami próbuje się dostać do mieszkania, pod moją nieobecność, natychmiastowo wróciłem do domu. Przyjechała z mężczyzną z którym widziałem ją pod pracą, tj z tym z którym mnie zdradziła. Dodatkowo w drugim samochodzie przyjechało trzech innych mężczyzn z zamiarem pobicia mnie. Po około 5 dniach zadzwoniła do mnie z prośbą o spotkanie. Stwierdziła że jednak zrobiła błąd i że chce wrócić. Jednocześnie zaczęła się podpierać kodeksem rodzinnym który mówi że mam obowiązek wpuścić ją do mojego domu. Pozwoliłem na to by wróciła. Emocje, które wówczas mną powodowały sprawiły że podjąłem decyzję że przeniosę się do przyczepy kempingowej, na co ona się zgodziła. Wtedy wyjechałem, zaparkowałem się pod miejscem pracy i tam spędziłem tydzień czasu. W drugim dniu mojego wyjazdu zadzwoniła do mnie jej znajoma która poinformowała mnie że coś się dzieje złego i poprosiła żebym sprawdził sytuację. Po niespełna 15 minutach byłem pod domem do którego nie mogłem się dostać przez fakt iż zablokowała zamki od środka. Dobijałem się dłuższy czas, kiedy mi otworzyła, była pijana. Przywitała mnie słowami „czego, miało Cię tu kur*a nie być”. Zaczęła się kolejna awantura. Podczas tej awantury oskarżyła mnie o to, że zabrałem jej klucze i telefon, gdy w rzeczywistości sama zapomniała gdzie je położyła będąc pod znacznym wpływem alkoholu. Na tyle mocno się awanturowała, że zacząłem nagrywać na telefon wyżej wspomniane zdarzenie i zadzwoniłem po pomoc na 112. Zanim przyjechała policja, wielokrotnie próbowała mnie uderzyć trzymając zaciśniętą w ręce zapalniczkę. Raz jej się udało, mimo tego że wielokrotnie mówiłem do niej „jesteś pijana, odsuń się ode mnie. Odsuń się bo będę zmuszony się bronić. Uderzając trafiła mnie w krtań co spowodowało że przez kolejne 3-4 dni miałem problemy z przełykaniem. Dowodem na to jest obdukcja którą wykonałem dnia następnego. Po tym jak udało się jej mnie uderzyć zamknąłem się w aucie. Wynikiem jej agresji podczas tego zdarzenia było również uszkodzenie dodatkowego lusterka w aucie (wymagane podczas ciągnięcia przyczepy znacznych rozmiarów, którego nie ściągałem przez wzgląd na oszczędność czasu), wgniecenie drzwi lewych tylnych w moim samochodzie oraz zniszczenie moich okularów. Gdy przyjechała policja, ona leżała już w łóżku, do którego podszedłem, ściągnąłem z niej kołdrę i powiedziałem że teraz nie będzie spała bo czekamy na policję. Podczas interwencji którą zgłaszałem dowiedziałem się od policjantów że oni nie mogą nic zrobić bo żona jest w domu i może być pijana i się awanturować. Po interwencji oddaliłem się od domu do miejsca w którym zostawiłem przyczepę kempingową w której przebywałem. Po tygodniu niestety musiałem opuścić terem należący do pracodawcy i przestawiłem się w bliskie otoczenie mojego domu. Wieczór / noc z 9na10.pażdziernika 2024r , piła alkohol będąc w domu, ja siedziałem w przyczepie. Przyszła do mnie znajoma pogadać jak się trzymam itd. w pewnym momencie około godziny 20, doszliśmy ze znajomą do wniosku że skoro mam dom to idziemy do domu. Cieplej i lepsze warunki do tego żeby zmienić jej opatrunek na nodze (inna historia). Rozmowa między mną a znajomą wyglądała normalnie, bez żadnych podtekstów itd. Kiedy zająłem się zmianą opatrunku na nodze znajomej, weszła do salonu imputując, że już zaczęła się gra wstępna i że zaraz będziemy się pieprzyć.. Odpowiedziałem na jej zaczepkę słowami "warz swoje słowa". Ona wtedy odpowiedziała że jestem chu*em i że ona nagrywa wszystkie rozmowy, pokazując telefon. Przekroczyła tym kolejną z moich granic, i w skrajnym już zdenerwowaniu złapałem za ten telefon i złamałem go w pół, mówiąc "to już se ponagrywałaś." Wtedy doskoczyła do mnie z zamiarem uderzenia mnie. Kilka razy ją odpychałem gdzie lirycznie wręcz upadała/rzucała się na podłogę. Po którymś razie złapała za nóż którym rozcinałem opatrunek znajomej, i kilka razy zamachnęła się trafiając mnie delikatnie w prawą pierś i pod lewe żebro. Instynktownie uruchomił mi się tryb "przetrwanie/samoobrona" złapałem ją za nadgarstki, wykręciłem ręce za jej plecy i położyłem na podłodze odbierając jej nóż. Po tym wyszedłem z domu, i straciłem przytomność. Nie wiem po jakim czasie, znajoma której wcześniej zmieniałem opatrunek, która była świadkiem zdarzenia, mnie cuciła, i zaprowadziła do przyczepy, mówiąc żebym się zamknął na wszystkie zamki. Około godziny 23 usłyszałem walenie w drzwi przyczepy, i próbę ich sforsowania. Udało się jej(żonie) wyłamać zamek w przyczepie i wtargnąć do środka. Ja na pół śpiąco złapałem ją pod pachy i wystawiłem z przyczepy na zewnątrz. Sam z kolei, co mogłem zapakowałem do auta (poduszka kołdra telefon, ładowarka, komputer) i odjechałem około kilometra od domu w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Zamknąłem się w aucie żeby się przespać. W kolejnym dniu podjechałem pod mój dom chcąc zabrać najpotrzebniejsze rzeczy, ale zmusiła mnie szantażem emocjonalnym do tego żeby ją zawieść najpierw do pracy, bo musi zdać klucze, później na SOR bo stwierdziła że ma złamaną rękę. Na SOR (Wrocław Borowska) okazało się, że faktycznie złamała rękę a dokładnie podstawę kości promieniowej. Gdy czekała na SOR, ja w międzyczasie poszedłem kupić dla niej nowy telefon ponieważ mimo mojej pomocy ciągle powtarzała że ona musi mieć telefon i ch*j ją interesuje jak to zrobię. Po wizycie na SOR jeszcze zawiozłem ją do poz-u żeby umówiła się do lekarza rodzinnego po l4, następnie na zakupy, ponieważ stwierdziła, że ona nie ma nic do jedzenia a to moja wina że ma złamaną rękę i mam obowiązek jej pomóc. Po powrocie do mojego domu, wniosłem zakupy, zaopiekowałem się zwierzętami a ona zniknęła na zewnątrz. Chciałem wyjść na papierosa (nie palę w domu) a tam już czekała policja. Jeden z policjantów krzyknął do mnie że mam nie wychodzić z domu to się wróciłem. po około 5 minutach dwóch policjantów weszło do mojego domu, przepychając mnie do środka. Założyli mi kajdanki, i powiedzieli że mnie zabierają w związku z przemocą fizyczną którą stosuje na żonie. Na komendzie na którą zostałem zabrany , nie dano mi dojść do słowa, jedynie odczytano zeznanie żony i poinformowano że zabierają mnie z a15 na „dołek” nie tłumacząc co to w ogóle oznacza. Dodatkowo dostałem policyjny zakaz zbliżania się do żony i własnego domu na odległość nie mniejszą niż 100m. Po powrocie z „dołka” gdzie zostałem doprowadzony przez funkcjonariuszy jak najgorszy kryminalista, zabrałem jeden z moich samochodów i oddaliłem się z własnej posesji. Przygarnęli mnie sąsiedzi którzy wiedzą jak wygląda moja sytuacja, i pomogli załatwić temat z odholowaniem przyczepy kempingowej na ich działkę około 500m od mojego domu. Użyczyli mi prąd do ogrzania się i dostęp do wifi. 2dni po tym pojechałem do rodziny 400km od mojego własnościowego mieszkania. Mając dostęp zdalny do ostatniej nie w pełni działającej kamery (resztę w międzyczasie żona zniszczyła celowo i z premedytacją mówiąc, że czuje, że ją śledzę) w dniu 16.10.2024 ujawniłem przestępstwo kradzieży z włamaniem, ukradziono mi 5 jednostek broni pneumatycznej która była pod podwójnym zamknięciem, w osobnym zamykanym budynku gospodarczym. Po poinformowaniu 112 w trakcie popełniania przestępstwa, miałem możliwość nagrania zdarzenia. Na miejsce został wysłany patrol który jedynie na podstawie jej zeznań ustalił że broń została wywieziona do rodziny. Policja nie ustaliła do jakiej rodziny podczas wywiadu, oraz nie ustalono przez kogo. Osoba która jej przy tym pomagała tj. koleżanka z Krakowa, która wywiozła moją broń pneumatyczną nie jest w żaden sposób spokrewniona ze mną czy z żoną. W związku z tym złożyłem oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa kradzieży z włamaniem wraz współudziałem osoby trzeciej na KPP . Jedyna kamera z której miałem podgląd na moją posesję została uszkodzona/ rozłączona w nocy z 19 na 20 października. Od tego momentu nie miałem wglądu co dzieje się na mojej posesji. Jedynie dostawałem informacje od sąsiadów, jeżeli zauważą jakiś podejrzany ruch. Ogólnie we własnym domu nie przebywałem od 11 września. Wtedy to całkowicie przeprowadziłem się do przyczepy kempingowej, bojąc się reakcji pijanej małżonki na każde moje słowo. Do domu wróciłem 24 października po zakończonym zakazie zbliżania. Dom zastałem w stanie tragicznym, wszędzie śmierdziało, wszystko było porozrzucane. Większość wyposażenia została zabrana przez żonę która ponownie wyprowadziła się. Tym razem nie wiem ani gdzie ani do kogo. W domu zostawiła psa, który najprawdopodobniej został uderzony w czego efekcie zrobił się krwiak na uchu.


Dziś, nie stać mnie nawet na własne utrzymanie. Większość pieniędzy które dostaję na zasiłku chorobowym przeznaczam na rachunki które wygenerowała, na leczenie psiaka, na lekarzy, leki.. na podstawowe życie ledwie starcza. Błagam was pomóżcie mi zebrać fundusze na opłacenie prawnika, rozwodu, na leczenie po przemocowym alkoholiku którego nieopatrznie wpuściłem do swojego życia.. Pomóżcie mi znowu stanąć na nogi. Zawsze krzyczałem po cichu, w srodku, ale teraz sam nie dam rady..

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Skarbonki

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!