Hipcia poznałam w sklepowej witrynie, gdy przychodziłam do sklepu zoologicznego po siano dla stada. Po jakimś czasie został sam, bez towarzysza, a ja otrzymałam propozycję kupna w promocyjnej cenie. Mimo posiadania już 5 świń, bycia przeciwniczką zakupu zwierząt z zoologów, nie wahałam się z decyzją. Wizja zapewnienia lepszych warunków i szczęśliwego życia w stadzie wygrała.

Niedługo później Hipcio zaczął chorować. Miał po kolei 3 ropnie: na grzbiecie, prawej łapie oraz lewej, która ostatecznie musiała zostać amputowana... przyczyną była bakteria pochodząca ze sklepu, bądź hodowli. Jako (wtedy przyszły) fizjoterapeuta rozpoczęłam współpracę z Hipciem, w walce o powrót do sprawności. Nie było łatwo, w końcu jak każą ćwiczyć to trzeba gryźć, ale się udało. Hipcio nauczył się używać kikuta, chodzić, a nawet skakać.

Językiem miłości Hipcia (jak przypuszczam) jest gryzienie... W trakcie przenoszenia ugryzł mnie w szyję, a ja, w reakcji na ból upuściłam go. Skutkiem upadku było złamanie, a w zasadzie odłamanie wyrostka łokciowego sprawnej łapy. 21 września przeszedł operacje zespolenia gwoździem śródszpikowych.

Koszty wizyty, operacji i opieki wycenione zostały na 1809zł. Dzięki wyrozumiałości Właścicielki Kliniki płatność została podzielona na raty - aktualnie wpłaciłam 904zł.

W dalszej perspektywie pozostaje wizyta kontrolna wraz z RTG (około 200zł) oraz magnetostymulacja (poprawa zrostu kostnego, przewidziane 10 zabiegów w cenie około 500zł). Natomiast w przyszłości pozostaje wyjęcie wszczepu.

Aktualna sytuacja jest dla nas niezwykle trudna - zawsze ogromnie bałam się, że dojdzie do uszkodzenia zdrowej łapy, a życie Hipcia znowu zawiśnie na włosku. Hipo jest dzielny, wierzę, że ponownie da radę i pokona kolejną trudność.

Ja, natomiast muszę zmierzyć się z kwestiami finansowymi, które przerosły mój budżet, dlatego pozostaje mi prosić o wsparcie.