Totka mam odkąd skończył 3 tygodnie. Wstawałam w nocy by go karmić, opiekowałam się nim, uczyłam załatwiania się na dworze.

Był zwykłym słodkim młodym pieskiem, aż latem 2013 roku stwierdzono u niego padaczkę.

Żyło mu się lepiej dzięki codziennemu przyjmowaniu tabletek. Pomimo częstych ataków w ciągu miesiąca (niektóre trwające do 40 minut!) jego jakość życia była bardzo dobra.

Uwielbiał się bawić, ganiać kury, pływać czy być głaskany.. Do czasu.

Niczym grom z jasnego nieba..

Na przestrzeni ostatnich miesięcy jego stan zdrowia uległ pogorszeniu.

Umówiłam wizytę do dr Leonarda Gugały. Jest on jednym z pionierów onkologii weterynaryjnej w kraju.

W międzyczasie byliśmy u weterynarza w mieście powiatowym.

Diagnoza: zaawansowane stadium raka jamy ustnej z przerzutami na śliniankę.

Powiększony węzeł pękł i wydostaje się z niego ślinianka, dlatego nosi kołnierz.

Dostał bardzo silne leki przeciwbólowe i zastrzyki.

Przyszłe leczenie przewyższa moje finansowe możliwości.

Operacja usunięcia guzów + kilka sesji chemioterapii + leki itd. to koszt blisko 10 tysięcy złotych.

Uzbierałam zaledwie 1/3 kwoty potrzebnej na leczenie.

Nie poddamy się bez walki o chociażby miesiąc więcej spokojnego życia!

Tak więc proszę z głębi serca pomóżcie dorzucając swoją cegiełkę.

KAŻDA ZŁOTÓWKA MA ZNACZENIE