Kochani, chcemy podzielić się z Wami czymś ważnym.

Od 4 lat prowadzimy fundację. Robimy to z serca — bez wynagrodzenia, bez urlopów, często kosztem zdrowia. Nasz dom to także dom dla zwierząt, które nigdy nie zaznały tu przemocy, poniżenia, lęku. Są spokojne, radosne — bo tak właśnie powinno być.

Nie mówiliśmy o wszystkim — na przykład o chorobie mojego Męża. A mimo to, dopóki starczy nam sił, chcemy być z naszymi podopiecznymi. Kiedy tych sił zabraknie, będziemy szukać dla nich miejsca i ludzi z tak samo wielkim sercem, jak nasze.

Ale samo serce nie wystarczy. Codziennie mierzymy się z kosztami, opłatami, zobowiązaniami. Pokazujemy Wam naszą pracę na Facebooku — ale to tylko ułamek tego, co naprawdę się tu dzieje.

Kiedy Mąż pracował zawodowo, wstawaliśmy o 5 rano — opieka nad zwierzętami, potem praca na etacie, a po niej znowu cały czas dla nich. Remonty, naprawy – zawsze na później. Teraz, po wypadku, jest już drugi miesiąc w domu, ale nadal nie miał ani dnia wolnego. Kupił nawet rękawice do grillowania, żeby zmieścić opatrunek i móc dalej pracować.

Dziś prosimy Was o cykliczne wsparcie na wynagrodzenie . To ogromna pomoc z wdzięcznością ❤️❤️

Dziękujemy, że jesteście. 🐾❤️