Ratujmy azyl - betonowy płot, bo sąsiadom przeszkadzają psy
Ratujmy azyl - betonowy płot, bo sąsiadom przeszkadzają psy
Nasi użytkownicy założyli 1 222 586 zrzutek i zebrali 1 338 869 227 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Będzie długo, ale doczytaj do końca - proszę.
7 lat temu kupiłam skromną posesję i założyłam azyl dla zwierzaków w potrzebie.
Siedziałam tu sobie cichutko i robiłam swoje. Nikomu nie wadziłam, nikomu nie uchybiłam, nikomu krzywdy nie zrobiłam. Ratowałam psy i koty, dbałam o nie, niektóre przeprowadzałam za Tęczowy Most. Po prawie 7 latach nagle wszystko zaczęło komuś przeszkadzać. Zaczęto mnie inwigilować. Pod moją posesję często podjeżdżał granatowym kombi, ktoś stał i obserwował, nie wiem po co i dlaczego. Jak podchodziłam do bramy, szybko odjeżdżano. Poszły na nas donosy. Ktoś chciał dokopać nie wiedzieć czemu. Nagle po prawie 7 latach psy zaczęły szczekać, koty miauczeć i komuś przeszkadzać. No i niestety kupy nie chciały pachnieć fiołkami.
Mieszkamy na wsi. Takiej prawdziwej. Ludzie mają tu kaczki i kury, czasem gdzieś widać krowę. Mają też po kilka psów, z reguły w kojcach. Ich psy nie szczekają i kup nie robią. A może robią, tylko one fiołkami pachną, nie psią kupą. Nasze psy przeszkadzają. Mimo, że przestrzegają ciszy nocnej. Takie są mądre i wiedzą. Z kotami gorzej, bo koty są raczej nocne i potrafią się drzeć. No ale też nie są jedynymi kotami we wsi. Tyle, że nasze przeszkadzają a inne nie. Gdzie są kaczki i kury to nic nikomu nie śmierdzi, chociaż odchody ptasie to śmierdzą rekordowo. Ale nikt nie narzeka. Bo tamci są swoi, a ja obca i moje psy wadzą niektórym.
No a jak wadzą, to przecież zamiast mieć odwagę i przyjść porozmawiać, to lepiej zrobić donosik. Uprzejmie donoszę... Aa no i namówić innych, by zrobili to samo. Tak z czystej bezinteresowności. No bo nie za bardzo wiem, jak może komuś przeszkadzać szczekanie psów, jeśli mieszka kilometr dalej i ma też swoje szczekające??... Pewnie ma słuch psa, albo nonstop jest na nasłuchu czułymi słuchawkami. Hmm....
Chyba mam dejavu... 7 lat temu to samo zrobiono mi w innej lokalizacji - tylko tam jeszcze zanim stanęła tam łapa jakiegokolwiek psa. Tam mnie zaszczuli i wygryźli jeszcze zanim skończyłam budowę małego domku na zgłoszenie. Przeszkodzili skargami, bo psułam im widoki wysokim betonowym płotem - powstałym właśnie po to, by nic nikomu nie przeszkadzało. Za to ogrodzenie przeszkadzało. i perspektywa mieszkania tam kilkunastu malych psów. Pognębili, zastraszyli i dzięki znajomościom w urzędach przepędzili. Myślałam, że tutaj, w tej małej zabitej deskami wiosce, znalazłam swój kawałek świata. Na pytania ludzi, czy sąsiedzi mi nie robią pod górkę, odpowiadałam radośnie, że nie, że są tu fajni ludzie i nikt nic mi nie robi. No i przechwaliłam... A mówili - nie chwal dnia przed zachodem... Cóż. Powiedzenie się sprawdziło. Komuś zaczęło wszystko przeszkadzać. I poszedł donosik za donosikiem. Bez najmniejszej próby rozmowy. A tak dobrze o ludziach tu myślałam.
Co dalej?... Nie wiem. Ja ze swojej strony wyszłam znów z otwartą dłonią wyciągniętą do ludzi. Chcę rozmawiać. Konstruktywnie. Ale czy oni zechcą?... nie wiem. Wypędzić się nie dam. Wszystko co miałam, włożyłam w tę skromną posesję. Nie będę kolejny raz sprzedawała domu i uciekała. Nie tym razem.
Teraz drżę o moich podopiecznych. Nie wiem co z nimi będzie. Nie wiem czego się spodziewać. Świat twierdzi, że mam ich za dużo. A ja się pytam - to dlaczego inni nie chcą pomagać?? Gdyby chcieli, to ja bym nie musiała ich tyle tu mieć. Nie musiałabym każdego grosza wydawać na karmę i weta. Nie musiałabym być tu nonstop kolor i mogłabym pozwolić sobie na urlop, lub chociaż wolny dzień poza azylem. Ale nie - inni nie chcą. I jeszcze mają pretensje o to, że ja robię to za siebie i za innych. Bo przecież ktoś MUSI. Padło na mnie. I ok. Ja w to idę. Tylko dlaczego mi przeszkadzają???
Jak to mówią lajf is brutal. Ok. Biorę to na klatę. Jest sposób by zejść ludziom z oczu, uszu i delikatnego nosa. Betonowe ogrodzenie. Miało byc stawiane od początku. Ale wówczas powiedziano mi, że nie trzeba, że psy szczekają i każdy tu je ma i nic przeciw nikt. Tak było. Już nie jest. Zatem muszę je postawić. To ogrodzenie. Muszę i chcę.
Jestem po wstępnych wyliczeniach u producenta. 20m betonowego ogrodzenia wysokiego na 2,5m z materiałem i robocizną będzie kosztowało około 7000. Muszę pomierzyć ile będzie potrzebne. Oczywiście nie stać mnie kompletnie i jedynie zbiórka wchodzi w grę. (edycja: 18metrów wysokości 2,5 metra kosztuje z robocizną 7415zł)
Ale - albo ten płot i azyl, albo nic. Tylko, że jak nic, to co z tymi zwierzakami? No więc powiedzcie - ma być dalej azyl i pomaganie stawiając ten płot, czy machnąć ręką i kapeluszem i dać sobie spokój?... No i jeśli jednak Azyl z płotem, to czy pomożecie na ten płot zebrać tę kasę?.. Bo bez waszej pomocy nie podołam... (edycja: ogrodzenie na kredyt - do zapłaty 7415 złotych, i mam niewiele czasu)
Nie to że szantażuję, bo absolutnie nie - ale realnie patrząc - tylko z Waszą pomocą uratuję ten Azyl. Sama nie mam szans.
Pomóżcie. W Was nadzieja. Pokażmy ludziom, że my zwierzoluby wspieramy się i troszczymy o zwierzęta. Że jak trzeba, to stajemy ramię w ramię i robimy dobro. Zróbmy to. Dla NICH.
Dla Sari z urwanym ogonkiem uratowanej z Sobolewa jako szczeniak.
Dla Tośka z ciemnej komórki zabranego z ogromną krzywicą, którego brata zagryzły inne psy.
Dla Lisi bojącej się kiedyś wiele lat własnego cienia i ludzi.
Dla Demi, której nikt nie chciał, bo problemowa.
Dla Kawci 18-letniej staruszki oddanej jak zbędna rzecz.
Dla Pamelci i Zulci - niechcianego spadku po babci, bo stare i chore.
Dla Mimi sieroty, która w schronie by zginęła.
Dla starutkiej zabiedzonej Babi zabranej w tragicznym stanie.
Dla mojej Nikusi.
Dla Łezki starowinki podrzuconej pod schronisko w stanie agonalnym.
Dla Berysa sieroty, którego nikt nie chce, bo trudny i czarny.
Dla Szarika nie znającego ludzkiego dotyku.
Dla Lili zabranej z ulicy w zimowe mrozy.
Dla Calineczki, która wróciła z adopcji.
Dla Kokosa i Traszki - psów dzikich bez szans.
Dla ślepego Wolfika.
Dla Xeny z dzikiego stada.
Dla Estery błąkającej się z guzem.
Dla Lizy, ktora tu wreszcie zaczeła merdać ogonem.
Dla tych wszystkich, które już pobiegły za Tęczowy most zaznając tu miłości i troski. Dla tych, którym znalazłam domy. Dla masy kotów podrzutków, sierot i dzikich, którym znalazłam domy, lub są tu dożywotnio. Dla tych istnień, które jeszcze mogłabym tu uratować. Dla tych wszystkich, którym odbiorą szansę, jeśli to miejsce zniknie.
Dla NICH
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!