Zawsze myślałam, że dom niewychodzący to najbezpieczniejszych dom dla kotów. Gdy adoptowałam w listopadzie moje kotki cały czas żyłam z przekonaniem, że nic złego się nigdy nie wydarzy . Ale było tak do czasu... W czerwcu coś zaczęło się dziać, więc pojechaliśmy do przychodni weterynaryjnej gdzie okazało się, że kot ma problemy z wypróżnianiem się. Zaczęliśmy leczenie kroplówkami, ale to pomogło tylko na chwilę na kilka dni. Podczas bafania USG coś cieniowało, wydawało się, że kot zjadł i coś co go zatyka, pojechaliśmy na badanje RTG które pokazało tylko, zgazowaną masę kalłowa. Zaczęliśmy kurację gaspridem, miało być lepiej ale kot nie byl tak żwawo jak przed tą całą historia wiec poraz kolejny pojechaliśmy do przychodni i podjęliśmy decyzję o lewatywie, co pomogło na chwilę, ale wtedy kot już też nie chodził na tylnie łapki, nie wiadomo co się dzieje. Cały czas jesteśmy pod opieką przychodni a stan kota pogarsza się z dnia na dzień. W obecnej chwili kot jest cewnikowany ponieważ nie oddaje samodzielnie moczu. Teraz liczy się tylko czas żeby jak najszybciej zrobić Tomograf Komputerowy.

Nie chcę żeby, coś ich rozdzieliło 💔

Z góry dziękuję za każdy wpłacony dla nas grosz ❤️ i za każde dobre słowo ❤️❤️❤️❤️