Ratunek dla maleńkiej wojowniczki Sammy z Grecji
Ratunek dla maleńkiej wojowniczki Sammy z Grecji
Nasi użytkownicy założyli 1 231 603 zrzutki i zebrali 1 364 372 384 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności15
-
oto dzisiejszy stan… czeka nas nieprzespana noc, karmienie co 2 godziny, jutro na 8:45 musimy pojawić się w klinice na kolejną kroplówkę. Sammy źle znosi kołnierz, jednak musi go mieć ze względu na sondę nosowo przełykową…
jutro dalszy ciąg nawadniania, a w piątek echo serduszka, które przesunęliśmy z 6.12, ponieważ u Sammy pojawił się mimo czystych płuc cięższy oddech, jakby brzuszny.
Zleciliśmy badania PCR również na zakaźną pasożytniczą chorobę krwi, wyniki będą decydujące o dalszym postępowaniu.
błagamy wspomóżcie nas w tej walce, dzisiaj zapożyczyliśmy się znowu na około 900 zł… jest to kolejny dług, który na ten moment wynosi 1600 lecznie zębów Kylie, 500 zł wizyta Sammy na UCMW, 190 zł w czwartek, 600 zł wczoraj zostało zapłacone dzięki zebranej kwocie od Was (dziękujemy!) i 940 zł dzisiaj co daje nam sumę około 3200 zł długu… BŁAGAMY O POMOC- ona ma szansę, ale my nie mamy już możliwości ani pożyczyć ani skąd wziąć kolejnych pieniędzy…
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Witajcie człowieki !
Jestem Sammy- takie dostałam imię, którego nauczenie mi zajęło trochę czasu, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam żadnego.
Kręciłam się tu i tam, zazwyczaj niedaleko apartamentu Room 25 w miejscowości Chania na wyspie Kreta. Przyjechali nowe człowieki jakaś babka i jakiś facet. Nie znałam ich, ale byłam bardzo głodna, bardzo chora, bardzo potrzebowałam dobrego serca.
Jest ! Zauważyli mnie, nakarmili, poprosili nawet, abym czekała na nich wieczorem, zatem byłam.
Zawsze rano, zawsze wieczorem, później całe dnie.
Przychodziłam z kumplami i kumpelami, też byli głodni, ale nie chcieli tulić się do człowieka, chyba się bali..
Do rzeczy.
Babka miała na imię Weronika, facet Patryk. Widziałam raz jak Weronika bardzo płakała, później okazało się, że to z mojego powodu.. ponieważ przy jedzeniu dostałam tego swojego głupiego ataku, dławiłam się, krzyczałam, biegałam jak oszalała.
Jakoś pod koniec czerwca moi nowi chwilowi (tak myślałam rodzice) zaczęli się dziwnie zachowywać, przywozić dziwne rzeczy, kocyki, jakieś pudełka.
Obraziłam się na nich, bo próbowali mnie złapać, ale tak łatwo się nie dałam! Pokłócili się nawet o mnie. Cóż.
Rano przyszłam i Weronika była smutna. No już okej, dałam się złapać. Zabrali mnie do weterynarza, niby było wszystko okej, udało się w 2 dni uzyskać wszystkie papiery (trochę zamieszane, ale nie ważne), słyszałam rozmowę, że nie chcą mnie wziąć do samolotu, bo nie akceptują zwierząt! Przestraszyłam się 💔
Mama nie dała za wygraną.. kupiła bardzo drogi bilet, pojechała sama ze mną do innego miasta, zostawiając swoje opłacone wolne.. nigdy nie odzyskała pieniędzy.. podczas lotu byłyśmy same, a ja przy lądowaniu dostałam ataku jakiegoś i poleciała mi piana z pyszczka.. nie poddałam się jednak, jak w amoku zobaczyłam rozpacz mojej Weroniki, tak bardzo płakała i prosiła o pomoc.. jednak ludzie odwrócili wzrok.
Wylądowałyśmy w Warszawie, Patryk podobno w Gdańsku.
Nasz transport do Poznania nas oszukał.. nie miałyśmy jak dostać się do domu.. nie było już nawet pociągów, dopiero rano.
Mama bardzo krzyczała przez telefon, kiedy zaczepili nas inne człowieki i mówili, że słyszeli jak mama się kłóciła, bo bała się o moje serduszko po ataku, po czym zapytali czy jedziemy do Poznania, mama mówi co się stało, a oni że nas zabiorą! Tak po prostu.. dobro wraca dobrem.
dojechaliśmy…
fajny ten nowy domek, ale ja źle się czułam, nie jadłam, miałam coraz więcej ataków.. lekarze nie wiedzieli co mi jest, podawali mi złe leki, złą diagnozę… a to tylko przez zastrzyk na jakiegoś tasiemca, żeby mnie nie dręczył. To zastrzyk okazał się zbyt mocny na moje ciałko.
Mama wypłakiwała się przez 4 miesiące zanim trafiłam pod opiekę obecnej Pani doktor (która jest super)! Nie widzieliśmy co się dzieje, czy to padaczka, czy jakiś guz, plułam krwią, nie jadłam…
Ostatecznie diagnoza- Białaczka, problemy z wątrobą, nerkami, zębami, ogólne wycieńczenie, anemia, problemy z układem pokarmowym.
Mama jeździła do drogiej kliniki 24h/7, ufała im..
wydała wszystkie oszczędności, a ze mną wciąż było źle.. miałam jechać na sanację jamy ustnej, ale na głodzie zostawili mnie 10h nie robiąc nawet zabiegu, tłumacząc, że zapomnieli zadzwonić i że przez antybiotyk nie mogę mieć wykonanego zabiegu, bo wątroba nie chce działać.. a podali ten sam lek tego dnia… mama nie wytrzymała.
Musiałam mieć zrobione zębowe SPA, podobno bardzo ważne dla mojego życia. Mama zabrała mnie stamtąd, pędem znalazła dentystę (taki facet, który pozbawił mnie wszystkich (sic!) zębów skubany), ale wyniki krwi były podobno niedobre, potrzebna była konsultacja z obecną stałą Panią doktor (❤️), jeżeli da zielone świtało to operacja się odbędzie.
Mama musiała wyjechać, zajęła się mną Babcia, usunęli mi wszystkie zęby, to one powodowały moje ataki, okazało się, że była tam bardzo zła sytuacja.
Mama bardzo płakała i bała się czy moje małe ciałko wytrzyma narkozę i zabieg a była w dodatku jeszcze tak daleko. Ja nie mogłam jeść, bardzo mnie bolało, byłam bardzo słaba, bardzo zła, bardzo smutna.
jest !
Obudziłam się, ale co jest ? Bardzo boli… musiałam być karmiona ręcznie, bardzo mi się to nie podobało.
Byłam zła.. smutna.. miałam depresję.
Mama ściągnęła jakąś babkę znowu.. jakiś psychololog czy jakoś tak. Taki dla tych co chodzą na czterech łapach.
Siedziała i wgapiała się we mnie wraz z mamą i gadały o jakichś dziwnych rzeczach.
Dostałam mnóstwo zabawek, nowy wielki drapak, jeeej!
Poczułam się lepiej, ale czekał mnie jeszcze jakiś zabieg, gdzie nie będę mogła mieć dzieci, bo wpadałam w permanentną ruję.
Mama i tata pozbyły się wszystkich oszczędności..
a ja dalej mam białaczkę,
Podobno mam trójkę przybranego rodzeństwa, ale oni mimo, że też przybłędy, nie mogą być ze mną, bo ich zarażę :(
POTRZEBUJE WAS CZŁOWIEKI.
Pomóżcie proszę Mamie i Tacie… a w sumie to mi.. jest taki lek, Pani doktor mówiła nazywa się RETROMAD1, ale jest drogi.
Moje leczenie było bardzo drogie, bardzo długie, złych ludzi spotkaliśmy, ale rodzice i dziadkowie zrobili wszystko abym żyła..
Tęsknie za Grecją, ale gdybym została.. dzisiaj by mnie już nie było..
ŻYJĘ, CHCĘ ŻYĆ. Bardzo potrzebuje tej terapii. Da mi ona możliwość aby wirus poszedł spać, aby dał mi spokój.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Trzymaj się Sammy!!
Trzymam kciuki za Sammy. Musi sie udać!!