Ten rok jest jakiś inny.

Czasami mamy wrażenie,  że tegoroczny sezon na kociaki nigdy się nie skończy, przyjmowane bidy różnią się tylko "rozmiarem". Wciąż jesteśmy "wypchane" dzieciakami-kociakami z wiosny, a i starszaki z zeszłego roku się znajdą.

Czemu tak?

Bo adopcje stoją, a adopcje stoją bo to, co oferujemy jest albo "za duże ", albo " w niechodliwym kolorze" ( czarne albo bure ).

I co mamy zrobić? No ogłaszamy, gdzie tylko się da, szukamy i nic 🥺 Zgłoszeń o pomoc wciąż płynie nieprzerwany strumien, a my nic nie możemy zrobić, bo nie mamy za co.

Bo jak zawsze wszystko rozbija się o miejsce i o kasę. A zwłaszcza o kase ( bo przy dzisiejszych cenach to już w ogóle masakra). Mimo ogromnych restrykcji higienicznych wciąż w 3 naszych dt zmagamy się z giardią ( w tym roku to jakieś wyjątkowo upierdliwe cholerstwo) co tez generuje koszty.

Mimo to ciągle prowadzimy akcję sterylizacji dla kotek wolnożyjących oraz niezamożnych właścicieli. Bo naszym priorytetem jest przecież zapobieganie bezdomności.

Wspomagamy sie bazarkiem ale on też już w obecnej sytuacji nie wystarcza.

W zaprzyjaźnionej lecznicy wciąż wisimy przeszło dwa tysiące złotych... Jeszcze jakoś przędziemy, dziergamy na bieżąco ale za chwilę to już chyba będziemy dzielić chrupka na czworo... 😪 Pomóżcie nam pomóc, wesprzyjcie groszem, saszetą, garścią żwiru. 

Wiecie, że Wasze datki nie idą "na pierdoły" 🙏