Kastrujemy miasteczko
Kastrujemy miasteczko
Nasi użytkownicy założyli 1 234 292 zrzutki i zebrali 1 372 992 931 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Jest takie miasteczko, które ma wszystko - piękne parki, stawy, uśmiechniętych mieszkańców, radosne dzieci. Są sklepy, apteki, kilku dentystów czy okulistów, nie żadna dziura, piękne miejsce do życia! Dlatego przeprowadziłam się tu półtora roku temu.
Niestety, jest też tu kocia bezdomność i ludzkie zaniedbanie. A jego skala poraża :(
W czasie poszukiwań kotki-uciekinierki trafiliśmy na kocie zagłębie. I to kocie zagłębie z historią, tu koty są od łapania myszy, więc nie są karmione, wybrane bywają wpuszczane do domu, ale ich dzieci już nie, kastracja nie jest potrzebna. Kilka lat temu kocie trupki leżały ot tak, na trawnikach. Potem sytuacja była w większości opanowana przez kogoś podobnego do nas, z doświadczeniem w odławianiu do kastracji wolnożyjących kotów (ja przed przeprowadzką byłam wolontariuszką w warszawskiej Fundacji JoKot, koleżanka od kilku lat pomaga kotom żyjącym na jednym z cmentarzy), ale obecnie problem znowu narasta na zbyt dużą skalę :(
Pierwsza zgarnięta kotka była tak wychudzona, że wyglądała na 5-6 miesięcznego kociaka. Okazała się roczną karmiącą chudziną, wkrótce też zgarnęliśmy jej dwa kociaki, urodzone prawdopodobnie na przełomie maja i czerwca. Oczka jej córeczki Mikaeli nie udało się uratować, zrosty po kocim katarze były zbyt silne, konieczne było jego pilne usunięcie... Na szczęście oba kociaki Mikaela i jej brat Rossini figlują i bawią się, cudownie mruczą, już są odrobaczone, po szczepieniu będą do adopcji. Niedawno udało się złapać kolejną dwójkę z tego rodzeństwa, Femcię i Jose, przebywają w jednym domu tymczasowym.
Pobyt ich mamy w lecznicy kosztował nas 784,96 (pobyt tydzień przed zabiegiem i 10 dni po, leki, kastracja). Miasteczko zwróci nam 160 złotych, resztę opłaciliśmy z własnej kieszeni. Usunięcie oczka kosztowało 987 złotych, a jego kontrola po zabiegu, odrobaczenie i odświerzbienie maluchów oraz zakup specjalnego mleka dla kociąt wyniosły 306 złotych. Zdjęcie szwów, leczenie świerzba, szczepienie dwójki - równo 100 złotych. Czeka nas szczepienie i dalsze odświerzbianie kolejnej dwójki. Do kosztów trzeba też doliczyć niebagatelne ilości żwirku i jedzenia, których zużywają kociaki oraz dokarmiane w tym nieszczęsnym miejscu koty - na razie dokonaliśmy zakupów za 503,48.
Do klatki-łapki weszła też roczna, przemiła trikolorka, tak wychudzona, że płakać się chciało od samego patrzenia. Już po kastracji i odrobaczeniu, po szczepieniu będzie szukać nowego domu, przebywa w domu tymczasowym. Tu jej ogłoszenie adopcyjne, kotka otrzymała imię Gracja, bo jest delikatna i cudowna.
Bura koteczka w wysokiej ciąży, już po kastracji, wróciła na miejsce bytowania, na szczęście dzika.
Kotka w ciąży, już po kastracji, miła, udało się znaleźć jej miejsce w domu tymczasowym.
Dziki kocurek-pingwinek, już po kastracji, wrócił na miejsce bytowania.
Trzy kociaki: dwie srebrne buraski i jeden pingwinek, 2-3 miesięczne, już po odrobaczeniu - były masakrycznie zarobaczone! Po szczepieniu pojechały do obiecanych domów, im się poszczęśliło!
Jedna z kotek, biała z trikolorowym ogonem, została ekspresowo wykastrowana i wróciła na miejsce bytowania, żeby odkarmić swoje koło trzymiesięczne kocięta - pingwinka i rudaska. Niedawno udało się złapać te maluchy, niestety już zbyt dzikie, po odrobaczeniu i kastracji wróciły na miejsce bytowania. Rachunek za ich pobyt w lecznicy wyniósł 498 złotych.
W lecznicy przebywa też czarny chudy kot, długo widziany jedynie przez karmicielkę, wyszedł po pomoc gdy futro było już zrudziałe z niedożywienia.
Po prawie trzech tygodniach podchodów udało się też złapać Ogonka, kota z urwanym ogonkiem. Bardzo sprytny i nieufny, a uszkodzony ogon z każdą łapanką był coraz bardziej podchodzący krwią i coraz krótszy :( W lecznicy okazało się, że do zrobienia na pewno będą też zęby, kot ma też początki kociego kataru.
Nadal na naszą pomoc i kastrację czekają:
Jeszcze dwa lub trzy kociaki z końca maja/ początku czerwca, buraski i czarnuszek. Wyglądają bardzo chudo, ale nie podchodzą w zasięg naszych możliwości.
Ostatnie ze starszych kociąt, srebrny burasek około 2-3 miesięczny.
Burasek z białym żabotem, dzikawy, nieufny.
Z każdą łapanką wychodzą kolejne koty - coraz chudsze, coraz mniej ufne, a jednak wołające o pomoc...
Nie chcemy ich tak zostawić, ale nasze możliwości finansowe są ograniczone. Może dzięki Wam damy radę poprawić ich los?
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!