Zobaczyłam go wczoraj wieczorem. Zrobił sobie legowisko na stercie zwiędłych liści i tam spał zwinięty w kłębuszek. Przyniosłam jedzenie, zjadł łapczywie. Zauważyłam, że kicha Odnalazłam karmicieli, powiedzieli że go znają i nic mu nie będzie. Dzisiaj leżał znowu w tym samym miejscu, zakopany w stercie MOKRYCH liści. Był znowu bardzo głodny i znowu żałośnie miauczał. Karmicieli nie było.

Nie mamy od dawna jak pomagać kolejnym zwierzakom, brakuje pieniędzy, brakuje domów tymczasowych, brakuje wolontariuszy...

Ale tego kota mijała masa ludzi i nikt inny się przy nim nie zatrzymał. Podobno nie jest młody, i od lat spędza noce na gołej ziemi, pod drewnianą budką Także zimą

Wiem że nie stać nas jako organizacji na kolejnego zwierzaka, ale wiem też że zostawienie na deszczu schorowanego staruszka to wyrok. Co robić? odwrócić wzrok i zapomnieć że ten gaduła potrzebuje pomocy?

Kocurek jest w lecznicy. Mimo wieku i karmicieli jest pełnojajeczny, ma też zęby w fatalnym stanie. Musiał bardzo cierpieć.

Błagam, pomóżcie nam go ratować.... Szukamy na też na cito domu tymczasowego, on nie może wrócić na ulicę. Jest łagodny, można z nim wszystko zrobić, patrzy ufnie w oczy i gada bez ustanku.... Czy znajdzie się ktoś kto da mu szansę?

Nasza zbiórka na ratowanie stowarzyszenia stanęła od dawna. Stoimy przed widmem zamknięcia. Być może kolejny kot to przysłowiowy gwóźdź do trumny ale przynajmniej ten staruszek nie spędzi najbliższych nocy na deszczu...

Warszawa - Wola, ul. Karolkowa.