O zmarłych mówimy dobrze, albo wcale.

Dlatego nie będziemy piętnować ani złorzeczyć, bo to teraz i tak nic nie zmieni...

O zbieractwie tej pani wiedzieliśmy od dłuższego czasu. Pomagałyśmy jak tylko mogłyśmy - dostarczaliśmy karmę, płacilysmy za opiekę weterynaryjną ale bez chęci współpracy ze strony zbieraczki była to orka na ugorze 😔. Pani przywoziła zwierzęta do przychodni w ostatnich stadiach choroby gdzie jedynym wyjściem była już tylko eutanazja, a i to spotykało się z oporem zbieraczki a przekonywanie jej, że to najlepsze dla zwierzecia każdorazowo było okupione nerwani i stresem również z naszej strony, bo jej zwierzęta miały odchodzić "naturalnie ", czyli często w cierpieniu.

iestety nieskuteczne okazały się też nasze prośby do innych "władnych" instytucji, nikt nie pomógł. Jakiś czas temu cześć zwierząt odebrał DIOZ.

Teraz sytuacja zmieniła się, pani zmarła. Pozostałe zwierzęta są w marnej kondycji. Wspólnie z Rozmerdanym Dworem przyjęliśmy pięć kotów i psa. Dwójka u nas, dla trzeciego nadal szukamy domu tymczasowego.

Zabezpieczyliśmy w podstawową opiekę weterynaryjną, rozmieściliśmy w domach tymczasowych i.... zaczynają się schody. Bo przed nami szczepienia, mastektomia u jednej z kotek, u drugiej żeby i chora skóra oraz sterylizacje ( bo oczywiście sterylizowane nie były, podawano tylko preparaty przeciwko rujkom, co kończyło się nierzadko niechcianymi ciążami), no i samo utrzymanie.

Mamy cichą nadzieję, że to będzie "wszystko " co u nich "znajdziemy ", ale wiecie jak jest " jak idzie względnie to życie walnie cię z nienacka ", dlatego znowu prosimy Was o pomoc, bo koszty które są przed nami będą znaczne, a to może być niestety nie koniec tej smutnej histori...

Nie raz I nie dwa dzięki Wam udawało nam się pomóc wielu pokrzywdzonym przez los i ludzi kociakom.

Wiemy, że i tym razem będziecie z nami. Dla nich.