Leczenie boreliozy i bartonelozy
Leczenie boreliozy i bartonelozy
Nasi użytkownicy założyli 1 221 648 zrzutek i zebrali 1 335 944 095 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam, mam na imię Paweł, mam 32 lata.
Do 2019 roku wiodłem normalne, w miarę spokojnie życie, pracowałem i nawet nie myślałem, że niebawem moje życie zmieni się w koszmar.
Moje problemy zdrowotne zaczęły się pod koniec 2019 roku, zacząłem czuć się dziwnie a później zwyczajnie źle. Na początku było potworne zmęczenie i patologiczna wręcz senność nie do opanowania, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, robiłem się coraz bardziej słaby, w pracy walczyłem, żeby nie zasnąć na stojąco, to samo w trakcie jazdy samochodem, zwykły dzień zaczął stanowić dla mnie poważne wyzwanie. Później było już tylko gorzej. Zaczęły się problemy natury psychicznej, zaburzenia funkcji poznawczych, silna derealizacja, zaburzenia pamięci, do tego problemy z utrzymaniem równowagi, potworne bóle i zawroty głowy. Stopniowo objawy nasilały się i dochodziły kolejne, osłabienie rąk, niedowład lewej nogi, stany na granicy omdlenia, byłem przerażony, zacząłem podejrzewać guza mózgu, objawy pasowały. Zdecydowałem się zrobić rezonans magnetyczny głowy.
Z ogromnym strachem czekałem na wynik, okazało się, że mam naczyniaka jamistego móżdżku. Trafiłem do szpitala, spędziłem tam ponad 3 tygodnie, wyglądało że wiadomo już co jest przyczyną moich dolegliwości. Mój stan psychiczny jeszcze się pogorszył, nasilił się niedowład nogi i w ogóle czułem jakby moje ciało nie należałoby do mnie. Do tego doszły nagłe okropne problemy ze wzrokiem, mroczki przed oczami, niewyraźne widzenie, koszmar. Do tego z dnia na dzień dostałem nadciśnienia, byłem załamany, jeszcze kilka miesięcy wcześniej zdrowy, młody człowiek teraz byłem wrakiem, po prostu udręka.
Wyszedłem ze szpitala, ale zamiast lepiej było coraz gorzej. Zaburzenia psychiczne cały czas się pogłębiały, doszły ogromne atak paniki, lęki, objawy silnej nerwicy, wzrok jeszcze bardziej zaczął się pogarszać, totalna rozpacz, już tylko leżałem w domu i płakałem z bezsilności. Przestałem być samodzielny, stan fizyczny i psychiczny nie pozwalał mi na nic.
Po miesiącu ponownie trafiłem do szpitala, oczywiście tomografia na początek, byłem pewien, że coś z naczyniakiem się dzieje, ale badania nic nie pokazały, wszystko stabilnie, lekarze stwierdzili, że to nerwy, problemy natury psychicznej, niemniej ja wiedziałem, że coś niedobrego się ze mną dzieje i z pewnością nie jest to tylko wina psychiki choć i ona mocno oberwała. Konsultowałem się później jeszcze z neurochirurgiem, który stwierdził, że zmiana w moim móżdżku nie jest tak groźna i nie tłumaczy ona moich objawów, z jednej strony ulga, ale z drugiej pytanie - co mi jest?
Było już tragicznie, robiło mi się słabo bez żadnej przyczyny, a o żadnym wysiłku nie mogło być mowy, bałem się już nawet wychodzić z domu.
W końcu zdecydowałem się wykonać test westernblot, gdyż szperając w internecie w poszukiwaniu odpowiedzi nabrałem wręcz pewności, że cierpię na neuroboreliozę, zwłaszcza, że w życiu miałem dziesiątki kleszczy. Wynik potwierdził moje przypuszczenia, przyczyną mojego fatalnego stanu okazała się przewlekła borelioza. Zrobiłem jeszcze panel koinfekcji - wyszła bartonella. To już tłumaczyło wszystko, totalną niemoc, zaburzenia psychiczne i problemy z oczami.
Jedyna szansa przy tak starym zakażeniu to leczenie metodą ILADS lub fitoterapia, znalazłem dobrego lekarza i rozpocząłem walkę, żeby zaleczyć chorobę, ale niestety miesięczny koszt kuracji to ok. 1500 zł., do tego restrykcyjna dieta, przy tej ilości antybiotyków trzeba bardzo uważać, żeby nie nabawić się grzybicy, a zdrowe odżywianie to też spory koszt, do tego cała masa suplementów, w tym roku dołączyłem do leczenia zioła co daje kolejne 400 zł w miesiącu.
Na domiar złego dostałem informację o zakończeniu prawa do zasiłku chorobowego, gdyż minął maksymalny czas kiedy mogłem go otrzymywać.
Na zwolnieniu jestem od końca 2019 roku, kiedy to już nie miałem siły normalnie funkcjonować.
Na chwilę obecną nie mam wystarczająco dość siły i sprawności by wrócić do pracy.
Mimo leczenia poprawa mojego stanu jest na razie niewielka, choć jestem wdzięczny, że w ogóle jest. Ale wciąż jest ciężko.
Żyję w ciągłym otępieniu, derealizacja i mgła umysłowa nie chcą odpuścić, silne lęki i ataki paniki w dużym stopniu opanowały leki od psychiatry, pod którego jestem regularną kontrolą.
Wciąż mam problemy ze wzrokiem, błyski w oczach tak jakby oślepiło mnie słońce, utrzymuje się niedowład nogi(choć już mniejszy) i uczucie obcości własnego ciała.
Są dni, że jest znośnie, ale są niestety i takie, że nie mam po prostu siły podnieść się z łóżka, mimo, że chcę to po prostu nie mogę, to jest najgorsze - niemoc.
Ale walczę, walczę z całych sił, bo chcę i wierzę, że jeszcze może być jak kiedyś, mam dla kogo żyć, funkcjonować.
Ale, żeby wydostać się ze szponów tej przeklętej choroby muszę kontynuować leczenie, bez tego wszystko stracone, a niestety moja sytuacja finansowa jest tragiczna. Nim zachorowałem wzięliśmy z partnerką kredyt na budowę małego domku, teraz brakuje na spłatę kredytu, na zaległe rachunki, po utracie zasiłku chorobowego o środkach na leczenie, dietę i suplementację też nie będzie mowy, a mam jeszcze Mamę w starszym wieku, która wymaga opieki, leków co miesiąc, chciałbym zapewnić Jej jak najlepsze warunki, a przez chorobę i brak środków nie jestem w stanie.
Bez pomocy i wsparcia nie dam rady z tym wszystkim, dlatego proszę z całego serca o pomoc w powrocie do zdrowia i życia, normalnego funkcjonowania, aktywności, pracy, tak bardzo za tym tęsknię.
Będę wdzięczny za każdy choćby najmniejszy gest.
Dobro wraca, wierzę w to.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Proszę spróbować leczenie jadem pszczół, to jedyna metoda która wzmacnia organizm i zabija boreliozę!