Wyjazd Aleksa na I turnus leczenia w klinice neurologicznej w Rosji.
Wyjazd Aleksa na I turnus leczenia w klinice neurologicznej w Rosji.
Nasi użytkownicy założyli 1 225 970 zrzutek i zebrali 1 347 567 463 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Aleksander Habiak cierpi na bardzo rzadki syndrom ZTTK. Dzięki leczeniu w klinice neurologicznej w Rosji, ma szanse mówić, pozbyć się epilepsji i zmniejszyć opóźnienie rozwoju. A nasza historia zaczęła się tak... Aluś urodził się zdrowy. Wyczekany, wychuchany, przeleżana ciąża. Zaraz po skończeniu 1 miesiąca zaczęły się problemy z karmieniem. Widać było, że się dławi, krztusi, nie może połknąć, a później ulewa. Rozpoczęliśmy wędrówkę po lekarzach, gdzie jak mantra powtarzano nam „wyrośnie z tego”. Nie wyrósł. Zaczął jeść dopiero okołu 1 urodzin, a całe 12 miesięcy upłynęło nam na mozolnym karmieniu co 2,5 h w dzień i w nocy oraz wycieraniu tego, co z brzuszka zdążyło już wyjść. Zapomniałam w tym czasie o śnie, dniach tygodnia czy nadchodzących świętach. W międzyczasie okazało się, że Aluś, mając 6 miesięcy, nie trzyma nawet sam główki i wtedy rozpoczęliśmy pielgrzymki po fizjoterapeutach. Przeszliśmy przez wszystkie możliwe formy terapii, osteopatię a nawet komorę hiperbaryczną. Nic. Aleks leżał i nie mógł się podnieść pomimo 5 a czasem 7 godzin zajęć terapeutycznych w tygodniu. I wtedy zaczęłam po nocach przeglądać internet, szperać, zapisywać się na fora, wynajdować lekarzy. Złotówki przelatywały jak w automacie do gry. Kolejna wizyta, inny lekarz, pobyt w Centrum Zdrowia Dziecka. Na jednym z forów matki opisywały ważną rolę tarczycy. Zaczęłam ją badać u Aleksa raz (nic), drugi (nic), trzeci (bingo!). Lekarz dzwoni, że dziecko natychmiast do leczenia. I tutaj nasz pierwszy cud. Po 2 tyg brania leków na niedoczynność tarczycy Aluś wstał niezgrabnie jak sarenka. Stanął na nóżkach i zaczął się pionizować, a później siadać. Miał wtedy 15 miesięcy. Pani profesor endokrynolog stwierdziła, że to niemożliwe, że aż takiego działania te leki nie mają i że to nie chora jest tarczyca, ale dziecko i to na skale światową. Od tej pory rozpoczęliśmy pielgrzymki do genetyków. Jednego, drugiego, trzeciego i badania, które nic nie wskazywały. Widać, że dziecko nie ma siły, ale zgodnie z badaniami zdrowe jak ryba. Zostało nam już tylko jedno badanie na rynku, które mogło cokolwiek wykazać. Sekwencjonowanie całego genomu. Tutaj także profesor z Warszawy stwierdził, że po pół roku przeglądania DNA niczego się nie doszukali. Niestety doszły kolejne objawy. Przy temp. 38,5 stopnia Alusia organizm wyłączał się, dostawał drgawek i nieprzytomny lądował w szpitalu. Wynosiłam go nieprzytomnego do karetki, z rozciętym ubraniem, błagając Boga o pomoc. Nowe symptomy plus badanie za 6 tysięcy złotych wykazały uszkodzenie genu SON i syndrom ZTTK. Lekarz poinformował mnie iż: "wygraliśmy w totolotka genowego", bo ani ja, ani mąż nie jesteśmy nosicielami, a zmiana utworzyła się „de novo”, czyli bez wpływu rodziców. Okazało się, że nasz wyczekany, noszony 24 h na dobę na rękach synek, jest 30 zdiagnozowanym dzieckiem z tą chorobą na świecie i w zasadzie jedyny z tą sekwencją! Znowu szukanie po nocach, czytanie i bawienie się w doktora Housa. Znaleźliśmy rodziców dzieci z ZTTK w USA. Czerpiemy od nich aktualną wiedzę i jesteśmy już jak rodzina. Z naszych obserwacji wynika, że Aleks pomimo ogromnych problemów z odpornością, słabym przybieraniem na wadze i wzroście, chorej tarczycy, epilepsji i braku mowy jest jakby zdrowszy niż tamte dzieci. Nie ma przede wszystkim uszkodzeń narządów wewnętrznych i mamy nadzieję, że niczego się nie doszukamy. Obecnie Aleks przyspieszył z rozwojem, ale nadal jest do tyłu i przede wszystkim nie mówi. I to nie jest kwestia czasu. Widać po nim, że bardzo chce, że się męczy, ale nie wychodzi z tego nawet „hau hau”. Ciągłe „bababa” i krzyki, od których głowa pęka. Wrzask i pisk, na przemian z głośnym śmiechem to nasza codzienność. Synek potrafi nucić dżingle i melodie z radia, ale nie potrafi wypowiedzieć słów. Opanował także pokazywanie palcem i wydaje się, że wszystko rozumie, ale każdy kolejny dzień zwiększa jego frustracje i przepaść, jaka dzieli go od rówieśników. Dzięki innej mamie znaleźliśmy profesora neurofizjologa i klinikę w Rosji. 04 sierpnia wylatujemy do Stawropola na neurorekonstrukcję mózgu i m.in. przezczaszkową mikropolaryzację, która w Rosji z powodzeniem stosowana jest od 15 lat dla różnych typów patologii układu nerwowego. Rosyjski profesor ani lekarze w Neuro-Clinic nie boją się uszkodzonego genu i zapewniają nas, iż są w stanie usprawnić Alusia, zmniejszyć jego opóźnienie rozwoju, leczyć brak mowy i epilepsje. Pytacie dlaczego nie w Polsce? Tutaj lekarze umawiają mnie na oddział i sami idą na urlop, albo rozłączają mnie przez telefon mówiąc, że przecież już mam diagnozę, to czego ja szukam. A ja szukam i nie przestanę szukać, bo widzę, że mój syn idzie do przodu i jest inteligentny. Bardzo chce, ale zwyczajnie nie może i sami sobie z tym nie poradzimy. Zrezygnowałam z pracy w ciągu jednego dnia, a każdą wolną chwilę poświęcam na zajęcia terapeutyczne i wizyty lekarskie. Jeszcze w zeszłym roku odliczaliśmy, że za rok to już na pewno będzie dobrze. Teraz wiemy, że potrzeby Aleksa nie maleją, ale będą rosły. Jak pomóc Aleksowi? Poprzez: 1) wpłaty na tej zrzutce lub 2) charytatywni Allegro, gdzie poprzez poniższy link można licytować autorskie koszulki specjalnie przygotowane dla Aleksa przez niezwykle zdolną i kochaną Kasię Rajską. Link do licytacji koszulek: https://charytatywni.allegro.pl/listing?charityOrganizationPurposeId=6787 Wzory koszulek widoczne poniżej. Każdy dzień to droga do sprawności. Głęboko wierzymy, że nasz synek ma szanse na samodzielność.
Ładuje mnie dobro
Be You!
Pozytywnie naładowany
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!