id: yctgzm

Wspieramy wspaniałe dziewczyny w Łodzi

Wspieramy wspaniałe dziewczyny w Łodzi

Nasi użytkownicy założyli 1 161 005 zrzutek i zebrali 1 205 535 092 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności3

  • 10 sierpnia poznałam parę wspaniałych, bardzo spokojnych i miłych dzieciaków - 18-letnią Tetianę i prawie 18-letniego Mishę, studentów 2 roku logistyki na Uniwersytecie w Kijowie (mają zajęcia zdalne) 😊
    W Polsce są obecnie sami, bez rodziców. Jednak mają siebie nawzajem i to im całkowicie wystarcza ❤️ 
    Od dwóch miesięcy przebywali w punkcie recepcyjnym w Łodzi 😢 Wcześniej mieszkali i pracowali na plantacji truskawek, ale z przykrych powodów musieli to miejsce opuścić 💔
    Z racji obecnej sytuacji na rynku najmu nie mogli znaleźć pokoju na wynajem w ustalonym przez siebie budżecie. Z powodu bariery językowej (nie mówią po polsku, w po angielsku mówią bardzo słabo) oraz faktu, że Misha był niepełnoletni nie udało im się również znaleźć stałej pracy. Tetiana dorabiała dwa razy w tygodniu jako sprzątaczka 🙁
    Dla dzieciaków, które do tej pory żyły normalnie i wiodły spokojne studenckie życie ta sytuacja była bardzo ciężka, nie umieli się w niej odnaleźć...
    Nie są z tych, którzy potrafią rozpychać się łokciami i walczyć zawzięcie o swoje. Są bardzo kulturalni i spokojni 🥰

    Na szczęście po kilku dniach poszukiwań udało mi się znaleźć dla nich pokój na wynajem w budżecie jaki wcześniej ustalili. Mogli wprowadzić się od razu po podpisaniu umowy, więc 24 sierpnia zawieźliśmy ich rzeczy do nowego mieszkania - po ponad dwóch miesiącach w końcu mogli opuścić punkt recepcyjny 💪🥳 
    Szczęście uśmiechnęło się również do Mishy, który kilka dni po swoich 18 urodzinach dostał pracę w trybie zmianowym. Niestety nie będzie mógł w niej zostać na dłużej, ponieważ uczy się w trybie dziennym (podobnie jak Tetiana) i od października będzie musiał zdobyć pracę, która pozwoli mu kontynuować naukę 📚💻

    Młodzi potrzebowali ubrań 👕👖 Oczywiście mówili, że niczego im nie potrzeba ale widać było, że nie mają w czym chodzić a rzeczy, które mają są stare i zniszczone. W związku z tym zrobiłam dla nich zakupy. Zamówiłam przez internet spodnie, bluzy, koszulki itp. Udało mi się dobrze dobrać rozmiary ubrań - wszystko pasowało idealnie 🥰
    Kiedy Tetiana i Misha mierzyli ubrania pierwszy raz widziałam ich wesołych ❤️😊 Wiedzieli już też wtedy, że niedługo przeprowadzą się do nowego mieszkania, więc tym bardziej mieli powody do szczęścia...

    Mam nadzieję, że teraz będą mieć już "z górki" i ułożą sobie życie w Polsce. Co prawda planują powrót na Ukrainę, ale na pewno spędza tu jeszcze co najmniej kilka miesięcy 🙃

    image
    image

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Cześć wszystkim! Jeśli już otworzyliście naszą zbiórkę to przeczytajcie proszę do końca (albo przynajmniej początek i koniec) ;)


Mam na imię Ewa, a 20 marca 2022 to data mojego pierwszego wolontariatu w punkcie recepcyjnym w Łodzi. Tego dnia moje życie weszło na najwyższe obroty i już tak pozostało...


Poznałam wtedy trzy wspaniałe dziewczyny: Tetjanę (50 lat) z dwiema córkami - Virą (30 lat) oraz Sofiją (17 lat). Mieszkały tam od kilku dni i nadal nie miały mieszkania, pracy, numeru PESEL i nawet odrobiny spokoju. Dziewczyny pochodzą z Mikołajowa. Najpierw przez 3 tygodnie musiały kryć się przed bombardowaniami w korytarzu i piwnicy, a ich późniejsza podróż do Polski trwała prawie tydzień, ponieważ jechały do nas przez Mołdawię, Rumunię, Węgry i Słowację. Dobrze wiedziały jaki jest ich cel, ponieważ Sofija miała w Łodzi rozpocząć w październiku studia. W ciągu najbliższych kilku/tygodni dni udało się załatwić PESEL (jechaliśmy aż do Burzenina - w Łodzi i okolicach były bardzo odległe terminy), wspaniałe mieszkanie, szkołę dla Sofiji, pracę dla Tetjany i Viry oraz wszystko inne co było niezbędne do normalnego życia. Żebyście wiedzieli jak się przed tym na początku broniły twierdząc, że poświęcamy im za dużo czasu i nie wypada w trakcie wojny mieć tak dobrego, spokojnego życia. Teraz wspólnie pomagamy kolejnym świetnym dziewczynom i jesteśmy w bliskim kontakcie.


Kolejną wspaniałą osobą, którą poznałyśmy w innym punkcie recepcyjnym w Łodzi (wraz z Sofiją) była 28-letnia Natalia - mgr ekonomii i właścicielka kawiarni w Ługańsku. Z jej kawiarni po pierwszych dniach wojny nic już nie zostało. Przyjechała do Polski sama, z jednym plecakiem. Rodzice i partner zostali na Ukrainie. Kiedy ją spotkałam pisała CV na laptopie, który chwilę później się zepsuł. Udało nam się umieścić ją w kawalerce innej młodej ukrainki w zamian za zakupy spożywcze, kosmetyki i chemię, jednak w pierwszy dzień (naszych) Świąt Wielkanocnych Natalia została z godziny na godzinę wyrzucona za drzwi. Powodem był podobno przyjazd rodziny, ale nie rozumiemy czemu zostało to zrobione tak nagle...Natalia znów trafiła do punktu recepcyjnego. Była tak zawstydzona sytuacją w jakiej się znów znalazła, że z uśmiechem na buzi i łzami w oczach twierdziła, że wszystko jest dobrze i nie potrzebuje żadnej większej pomocy (no może ze znalezieniem pracy). Na szczęście w końcu się złamała. Szybki post na Facebook'u i w ciągu dwóch dni udało się nam załatwić praktycznie wszystko co było jej potrzebne "na start" - ubrania, kosmetyki, pieniądze, mieszkanie i pracę (którą zaczęła od razu po rozmowie kwalifikacyjnej). W ciągu tych trzech tygodni w Polsce po prostu gasła w oczach z nerwów i bezsilności. Teraz znowu się uśmiecha i żartuje.


Następne były dwie "babuszki" - starsze Panie z Charkowa i Doniecka. Przyjechały tutaj całkiem same, ich dzieci zostały bronić kraju. Z domu wyszły taj jak stały i nie mają do czego wracać bo ich domów już nie ma. W punkcie recepcyjnym mieszkały już od 3 tygodni ale ze względu na barierę językową nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy (no może jeden raz, kiedy jedna z nich na migi prosiła mnie o proszek do prania). Serce mi pękło kiedy zaczęły mi opowiadać swoje historie i kolejny post "poleciał" na Facebook'a. Jeszcze tego samego wieczora, dzięki pomocy kilku darczyńców, zjawiliśmy się w punkcie z walizkami, ubraniami, kosmetykami, butami i pieniędzmi na nowy start. Babcie ze łzami w oczach dziękowały nam za to co dla nich robimy. Niby wspaniale ale ta historia skończy się inaczej niż wszystkie...każdy chyba musi się raz "nadziać" żeby potem być już ostrożniejszym. Okazało się, że starsze Panie "wysępiły" już mnóstwo różnych rzeczy z magazynu w punkcie i w dodatku odrzuciły już kilka propozycji przeniesienia do wspaniałych ośrodków z wyżywieniem, gdzie mogłyby przebywać do końca wojny za darmo. Na szczęście zorientowałam się zanim udzielona im przeze mnie pomoc zaszła za daleko i przestała przekraczać zaspokojenie podstawowych potrzeb... :)


Kolejną świetną babką, którą poznałam 14 kwietnia (w namiocie z ubraniami obok punktu recepcyjnego) jest Olena z Zaporoża - mama 7-letniego Ihora i 17-letniego Nikity. Obserwowałam ją dobrych kilka minut, ponieważ w takim miejscu dobrze widać z jaką osobą ma się do czynienia. Jej zachowanie mnie urzekło i postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o jej sytuacji (przez tłumacza w telefonie). Okazało się, że mieszkają już od kilku dni w pokoju na wsi pod Łodzią ale nie mają praktycznie żadnych ubrań. Chłopcy poszli do szkół, a Pani znalazła pracę jednak ich sytuacja finansowa jest bardzo słaba a pierwszą wypłatę Pani Olena dostanie dopiero na początku nowego miesiąca. Tak, jestem przewidywalna i już każdy pewnie wie co było dalej - post na Facebook'a ale tym razem na grupę ogólnopolską. Część pomocy już otrzymali. Najszybciej udało się wyposażyć małego Ihora - dostał kilka par bucików i mnóstwo ubrań (prawie nowych). Paczki dla Nikity odbierałam od kurierów przez cały tydzień i nawet nie wiecie jak mnie to cieszy. Oprócz tego zorganizowaliśmy kołdry, poduszki i pościel, ponieważ tam gdzie obecnie przebywają spali na gołych materacach. Oczywiście nie zapomnieliśmy też o Pani Olenie, która została wyposażona w kurtkę i bezrękawnik (o to prosiła) oraz o tym, że pomoc rzeczowa jest ważna ale własne pieniądze lub karty podarunkowe, za które będzie mogła samodzielnie zrobić zakupy, są równie ważne :)

hd68dfba9433d569.jpeg

Podczas przekazania rzeczy i pieniędzy okazało się, że Pani Olena i chłopcy znajdują się w dużo trudniejszej sytuacji niż nam się początkowo. Nie mogliśmy zostawić jej bez dodatkowej pomocy. W ciągu ostatniego tygodnia udało nam się zgromadzić dla nich letnie ubrania i buty (w większości nowe, z możliwością ewentualnej wymiany rozmiaru), kosmetyki oraz trochę zabawek dla Ihora. Oprócz tego zakupiliśmy mnóstwo jedzenia (głównie przekąsek) i czajnik dla Nikity, który mieszka w bursie szkolnej i jak każdy 17-latek jest ciągle głodny. Pani Olena bardzo dużo pracuje żeby zapewnić godne życie w Polsce sobie i swoim synom, więc mam nadzieję, że już niedługo staną na nogi :)

n6b4df19c77f2beb.jpeg

3 maja o godzinie 20:50 dostałam telefon, który mnie zmroził. Dzwoniła 17-letnia Polina i prosiła mnie o pomoc w znalezieniu mieszkania i pracy. Do Polski przyjechała z 11-letnim bratem Tarasem i ciocią, ponieważ rodzice zostali bronić swojego kraju. Niestety pensja cioci nie wystarcza na życie w Polsce dlatego dziewczyna desperacko szuka pracy żeby móc utrzymać siebie i brata. Okazało się, że do tego wszystkiego 1 czerwca stracą dach nad głową, ponieważ muszą wynieść się z hostelu, w którym aktualnie przebywają. Od kilku tygodni bezskutecznie poszukują mieszkania, które mogłyby wynająć. Mogą płacić niewiele - maksymalnie 1500zł żeby zostały im pieniądze na jedzenie. Taras (brat Poliny) chodzi już do Polskiej szkoły w Łodzi, a ciocia ma tu pracę, więc przeniesienie się do innego miasta nie wchodzi w grę. Na sam koniec Paulina nieśmiało spytała czy nie wiem gdzie w Łodzi są jakieś darmowe atrakcje dla dzieci w wieku Tarasa, ponieważ chłopiec 11 maja ma urodziny i chciałaby żeby spędził je na zabawie, a nie na myśleniu o tym, że rodzice mogą zginąć. Nie mogłam nie napisać postu, nie byłabym sobą ;) Dzisiaj sytuacja wydaje się być już "ogarnięta". Dzięki pomocy wspaniałych ludzi Polina z bratem i ciocią będą w najbliższych dniach oglądać mieszkanie do wynajęcia. Gdyby jednak nie wyszło to zakwaterowanie obiecała fundacja przejęta moim postem. Polina rozpoczyna jutro pracę, a Taras spędził urodziny oglądając zwierzęta w ZOO i bawiąc się w Aquaparku "Fala". Siostra kupiła mu również prezent korzystając z karty podarunkowej do Manufaktury (zapewne ubrania żeby połączyć przyjemne z pożytecznym).


3 maja poznałam również 17-letnią Dianę, która również szukała pracy. Miała jednak również inny, bardzo palący problem - brak jakichkolwiek letnich ubrań i butów, same zimowe. Korzystając z tego, że rozważnie wydajemy pieniądze ze zbiórki i zostało ich jeszcze trochę (oraz z karty podarunkowej do Manufaktury) zabrałam ją na małe zakupy. Wyposażyłyśmy Dianę w buty, spodnie, bluzy, bluzki i koszulki - taki letni zestaw startowy (oczywiście to kropla w morzu potrzeb, ale zawsze coś na początek). Dziewczynka z taką precyzją wybierała ubrania jak gdyby miały to być jej ostatnie zakupy w życiu i nie mogła już nigdy kupić innych rzeczy, aż smutno się na to patrzyło. Okazało się, że 23-letnia siostra Diany (Marina) oraz jej 43-letnia mama (Ludmiła) są w podobnej sytuacji - nie mają żadnych ubrań, a do pierwszej wypłaty jeszcze daleko. Korzystając z tego, że Marina mówi całkiem dobrze po Polsku ustaliłyśmy czego dokładnie potrzebują. Dzięki Waszemu zaangażowaniu w zbiórkę i pomoc rzeczową udało się kupić dla nich 5 par nowych, letnich butów oraz sprezentować karty podarunkowe na zakupy w łódzkiej Manufakturze :)

caad9cee39fe169c.jpeg

oa1ceb17580df45a.jpeg

22 maja od jednej z koordynatorek Punktu Recepcyjnego dowiedziałam się o smutnym losie dwójki starszych osób...

Pani Wala (65 lat) w Łodzi jest zupełnie sama i od wielu dni przebywa w punkcie recepcyjnym. Codziennie rano wstaje wcześniej i robi dla wszystkich kanapki na śniadanie. Bez niej pewnie sporo rzeczy by się zmarnowało, a dzięki jej pracy powstają pyszne posiłki. Pomaga też w kuchni przy obiadach i kolacjach - robi co może żeby być przydatną <3 Pani Wala nie potrzebuje wiele - jedynie ubrania letnie oraz buty (w punkcie nie było nic dla starszych osób w jej rozmiarze).

Druga kochana osóbka to Pan Wasia (70 lat). On również jest w Łodzi zupełnie sam, ponieważ oczekuje na operację serca. Jego żona w tym czasie zajmuje się w innym miejscu starszą osobą żeby zarobić trochę pieniążków. Pan Wasia jest bardzo samotny, najbardziej brakuje mu towarzystwa i wspólnych rozmów :( Rwie się do pomocy, choć tak naprawdę sam jej potrzebuje i nie może się męczyć...

Bardzo potrzebował ubrań na lato oraz wyprawki do szpitala (20 czerwca ma operację serca). Oprócz tego brakuje mu pomidorów, jabłek i innych owoców ;)

Dzięki hojności Facebook'owiczów (i nie tylko) udało się skompletować wszystko dla starszych Państwa - nawet z zapasem <3 Część potrzebnych rzeczy została zakupiona lub przekazana przez chętne do pomocy osoby, część kupiliśmy z pieniędzy ze zbiórki.

Z rzeczami pojechaliśmy do Punktu Recepcyjnego w poniedziałek 30 czerwca. Niestety nie wszystko udało nam się sfotografować, ale mam nadzieję, że nam to wybaczycie - wszystko przez zamieszanie spowodowane finałem akcji "Prawdziwy Dzień Dziecka" ;)

bf43ab81b714ebcd.jpeg

y6aa5e383ca1daa6.jpeg

u4451d035dbb1343.jpeg


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


A teraz do brzegu...

Moja chęć pomocy na nic by się nie zdała gdyby nie wielu wspaniałych ludzi, którzy zaufali mi całkowicie i uwierzyli, że moje intencje są czyste. Oczywiście każdą pomoc dokładnie odnotowuję i dbam aby relacjonować na bieżąco wszystkie działania i sukcesy...dzięki temu darczyńcy czują, że ich pomoc trafiła tam gdzie miała i w takiej ilości jak miała, a ja wiem jakie to dla nich ważne. W większości piszę "ja" bo tak mi wygodniej ale za moimi działaniami stoi więcej osób...mój mąż, Sofija (17-letnia dziewczyna, którą poznałam pierwszego dnia - było o niej na samym początku), osoby które poznałam w trakcie innych zbiórek a teraz wspierają "moje" dziewczyny regularnie.


Chcielibyśmy zaopiekować się kolejnymi dziewczynami (samotnymi lub z dziećmi) ale to wymaga sporych nakładów finansowych. Jednocześnie cały czas chcemy, w miarę możliwości i potrzeb, wspierać nasze dotychczasowe "rodzinki". Wierzymy, że dzięki Waszemu wsparciu będziemy mogli zdziałać dużo dobrego! :)


Na co wydamy pieniądze? Na zapewnienie noclegów w bezpiecznych miejscach (hotele/hostele/prywatne kwatery), na jedzenie, na chemię i kosmetyki, na ubrania i buty, na walizki, na karty podarunkowe, na leki i niezbędne wizyty u lekarzy (nie wszystko może czekać aż znajdzie się termin na NFZ), na paliwo (nawet nie wiecie ile go idzie) i na wszystko inne co będzie aktualnie potrzebne...


Oprócz tego na pewno regularnie będziemy zaopatrywać punkty recepcyjne/zbiórkowe w artykuły, których aktualnie potrzebują. Pierwsze takie zakupy, dzięki hojności jednej z Pań, już za nami :)

gd13621645244f23.jpeg

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 126

preloader

Komentarze 1

 
2500 znaków