Wyjazd rehabilitacyjny z opiekunem.
Wyjazd rehabilitacyjny z opiekunem.
Nasi użytkownicy założyli 1 220 819 zrzutek i zebrali 1 333 743 226 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Mam na imię Monika,
Do 2015 roku prowadziłam normalne życie. Pracowałam jako księgowa, wychowywałam dwoje cudownych dzieci, miałam swoje pasje, lubiłam spędzać czas z przyjaciółmi. Wszystko zmienił ból – najpierw w prawym stawie biodrowym, potem także w lewym. Ból narastał każdego dnia, a lekarze wciąż nie mogli postawić diagnozy. Nie pomagały żadne leki i środki przeciwbólowe; nie byłam w stanie poruszać się samodzielnie nawet po mieszkaniu. Nie mogłam już chodzić, nie mogłam spać, jeść.....Ten koszmar trwał ponad 2 lata. Nie było już mowy o ratowaniu kości i stawów. Wprawdzie robiłam przeszczep komórkami macierzystymi, nawiercałam kości żeby je ukrwić ale to była sztuka dla sztuki. Bardzo chciałam, żeby mi coś pomogło. Ponoć wiara czyni cuda...ale nie moja 😢
Dopiero po 2 latach i 4 miesiącach postawiono diagnozę. Dopadła mnie jałowa samoistna martwica głów kości udowych.
Konieczne były pilne dwie operacje, na które jednak musiałam czekać kolejne 2 lata. Do tego czasu musiałam na siebie bardzo uważać. Poruszałam się już wyłącznie o dwóch kulach. Przepisano mi silny lek przeciwbólowy, nazywany przez niektórych syntetyczną morfiną. Biorę go do dziś. Byłam już wykończona bólem, czekaniem i coraz gorszym stanem zdrowia. Bardzo źle zniosłam ten czas. Ucierpiała także moja psychice. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl o moich dzieciach. Córka w tamtym czasie przygotowywała się do ślubu. Bardzo chciałam towarzyszyć moim dzieciom w ich życiu. W ciągu kolejnego roku przeszłam dwie operacje. Wstawiono mi pełne protezy w stawach biodrowych. Potem czekała mnie mozolna i trudna rehabilitacja. Wtedy okazało się, że moje serce jest wydolne zaledwie w 35%. Na domiar złego zmagałam się jeszcze z padaczką, która w tamtym czasie się uaktywniła. Zamiast powoli wracać do zdrowia i sprawności, znów musiałam walczyć o życie. Nie wiem jak ja to przeżyłam... chyba siłą rozpędu.
Od blisko 10 lat jestem na rencie, bardzo tęsknię za pracą i kontaktem z ludźmi. Zmagam się z codziennym bólem, mam coraz większe problemy z chodzeniem, nie zawsze mam siłę samodzielnie poruszać się na wózku inwalidzkim.
Nie chcę się poddawać. Marzę o tym, żeby jeździć samodzielnie na spacery z książką pod pachą, żeby wyjść wreszcie z tego pokoju, który stał się moim więzieniem, ale ciągle brakuje mi pieniędzy na odpowiednie leczenie i rehabilitację. Mam jeszcze dużo marzeń i planów. Bardzo chciałabym pomagać innym, podjąć się wolontariatu lub pracy w fundacji, chciałabym też wyjechać jeszcze gdzieś razem z synem. Na razie myślę o wynajęciu jakiejś działki na czas wakacji. Do życia teraz potrzebuję tlenu i ludzi. Chcę słyszeć ptaki, chcę widzieć jak zmienia się natura i czuć zapach koszonej trawy 😍😍😍uwielbiam.
Dlatego bardzo proszę o wsparcie finansowe,
Z góry dziękuję wszystkim za pomoc.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!