Pomoc pogorzelcom w odbudowie domu
Pomoc pogorzelcom w odbudowie domu
Nasi użytkownicy założyli 1 222 587 zrzutek i zebrali 1 338 871 513 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Późnym wieczorem - 16 września br. dom rodziców stanął w ogniu.
Właśnie tej nocy, wraz z dwójką moich maluchów, miałam tam być, żeby pod nieobecność rodziców opiekować się domem. Szczęściem w nieszczęściu, nie było tam ani mnie z dziećmi, ani nikogo innego z rodziny. W domu został jednak nasz piesek Goldi i papuga. Kiedy o tym pomyślałam, łzy napłynęły mi do oczu... Wszelkie próby i starania nie pomogły w ocaleniu - żadnego z nich nie udało się uratować. Koszmar trwał. Mimo, że noc była pochmurna deszcz nie chciał spaść, a straż (choć niezwykle szybko rozpoczęła interwencję), ze względu na brak hydrantów i dostępu do wody, nie mogła poradzić sobie z żywiołem. Na pomoc przybywały kolejne i kolejne wozy strażackie - z Kielna, Bojana, Wejherowa, Gdyni, a nawet z Gdańska. W sumie było ich około 14-tu. Dotarła także cysterna z wodą. Niestety ogień pochłaniał coraz więcej i więcej. Szyby pękały, wybuchały butle gazowe, opony i sprzęty elektroniczne, spadały płonące drewniane belki i krokwie, płomienie sięgały nieba, a czarny dym i odór spalenizny osadzał się w gardłach przebywających pomocników. Sąsiedzi byli przerażeni i całkowicie bezradni. Chociaż każdy z okolicy przybiegł na pomoc, nie udało się uratować ani zwierząt, ani domu.
Moi bracia dotarli na miejsce najszybciej jak tylko mogli. Stali przed płonącym domem i nie mogli uwierzyć w to co działo się na ich oczach. Bezsilność i niemoc potęgowały rozpacz. Łzy zalewały złość i poczucie pustki. Około godziny 2:30 zawalił się dach i górna część domu. Dogaszanie trwało całą noc, do godziny 5:30. Niestety z budynku, który był niegdyś także moim domem - nie zostało zupełnie nic.
Płomienie strawiły cały dobytek. Dom, pies, papuga i dotychczasowe życie obróciło się w pył. W jedną noc, w ciągu kilku godzin. Pozostały jedynie tlące się zgliszcza nadpalonych i połamanych części desek, i drewnianych belek. I ogromny smutek w sercu. Niewyobrażalny żal, pustka, której nie da się pojąć, ani zrozumieć. Coś, co jeszcze parę godzin wcześniej było jedną z najważniejszych w życiu - przestało istnieć. Dom - bezpieczna przystań i oaza spokoju... zniknął na zawsze.
Najprawdopobniej przyczyną pożaru było podpalenie.
Jakieś 17 lat temu, kiedy byłam mała, wraz z rodzicami i czworgiem rodzeństwa przeniosłam się na wieś - do Kielna (małej kaszubskiej miejscowości w gminie Szemud), do drewnianego domu z 1811 roku, który rodzice przewieźli specjalnie aż z okolic Poznania. To nie był tylko 200-letni drewniany budynek, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina, to był prawdziwy dom - otwarty, pełen ciepła i życzliwości. Miejsce życia, miejsce spotkań, miejsce, które epatowało radością i dobrem. Rodzice poświęcali dla nas wszystko. Starali się, aby niczego nam nie brakowało. Wszyscy sąsiedzi wokół przychodzili do nas i wspólnie spędzali czas w naszym (spalonym już) domu. Bawiliśmy się w nim, skakaliśmy na trampolinie, tworzyliśmy własne wspomnienia i przeżycia. Dom miał dla nas ogromną wartość - przede wszystkim sentymentalną. To tam, kiedy była pandemia - w otoczeniu najbliższych - odbyło się moje wesele. To tam zbieraliśmy się całą rodziną w trudnych sytuacjach lub w czasie kiedy świat zaatakował covid. To w nim została moja suknia ślubna, zdjęcia z dzieciństwa, przelane na papier myśli, pamiątki i wspomnienia, a także książki i dokumenty rodziców i rodzeństwa oraz inne rzeczy potrzebne do zwykłego codziennego funkcjonowania. Wszystkie lata dzieciństwa i młodości spłonęły wraz z naszym domem i już nigdy nie uda się ich odzyskać. Na zawsze pozostaną jedynie w naszej pamięci i rozżalonych sercach. Jednak jest jedna jedyna rzecz, którą udało nam się zachować - NADZIEJA. Nadzieja na pomoc. Nadzieja na nowy dom, który może w przyszłości stać się dla naszych dzieci (moich i rodzeństwa) tak samo pięknym miejscem, jakim było kiedyś dla nas - mimo tragedii, która nas dotknęła. Możecie pomóc nam zbudować nowe miejsce, w którym będą mogły powstawać kolejne piękne wspomnienia rodziców, rodzeństwa i naszych dzieci. Budynek, w którym nie tylko zamieszkają rodzice i siostra, ale przede wszystkim budynek, który na nowo stanie się domem! Domem tworzącym nowe wspomnienia, a także radość i ciepło przyszłym pokoleniom.
Rodzice poświęcili nam - dzieciom - całe swoje życie. To oni zaszczepili w nas chęć pomagania innym, oni nauczyli życzliwości i wiary w dobro. Teraz to oni potrzebują nas. Bardzo chcielibyśmy im pomóc, dlatego wierzymy, że wspólnie z Wami uda się sprawić, by spełniło się ich marzenie o nowym domu.
Wierzę w cuda i Wasze dobre serca, dlatego jestem przekonana, że dzięki Waszej pomocy może jeszcze przed Świętami uda się wybudować chociaż część spalonego życia.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Jezu Ty się tym zajmij 🙏❤️Nadzieja umiera ostatnia