Miało być tak pięknie, mieliśmy pomagać, ratować, znajdować domy, a wszystko stoi w miejscu.Nie mamy z czego zapłacić rachunków w lecznicy, nie mamy żwirku, a przy 40 kotach idzie go bardzo dużo. Maluchy wyrzucone w lesie, maluchy z matką ma opuszczonej działce, koty z lasu, maluchy na działkach, kotki na kastrację, po prostu tragedia. Codziennie telefony z prośbą o pomoc. Tylko jak mamy pomagać. Jeździmy czasem po 100 km w jedną stronę, żeby pomóc kotu, bo inne fundacje odmawiają pomocy, paliwo kosztuje, a za wszystko płacimy sami włącznie z ogrzewaniem kociarni zimą. Nie mamy na szczepienia, ani odrobaczenia kociąt. Dochodzą na bieżąco koszty leczenia staruszków z niewydolnością nerek, specjalistyczne karmy i leki. Na tą chwilę mamy związane ręce, nie mamy z czego pomagać, nie dajemy rady psychicznie. Zakładamy bazarki, zbiórki i stajemy na głowie, żeby pomóc jak największej ilości kotów, ale jak się okazuje wszystko na nic 😭.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Pomagam