Choroba Loli dawała objawy wiele miesięcy. Początkowo były to wymioty po zjedzeniu mokrej karmy. Wtedy myśleliśmy, ze to nasze nieumiejętne dobieranie i dawkowanie jedzenia. 

Później w wieku 11 m-cy pojawiały się pierwsze zaburzenia neurologiczne i dziwne zachowania. Wtedy było bardzo źle! Błędna diagnoza wskazywała na babeszjozę i leczenie chemią obciążające organizm. Loli przestała chodzić, jeść, pić, oddawać mocz, była odwodniona i wyniszczona. Trafiła do kliniki UP w Lublinie tam szybko odzyskała siły. Antybiotykoterapia przechodząca barierę krew-mózg pomogła, a Loli wydawała się być zdrowa. Oprócz okresowych wymiotów zachowywała się całkiem normalnie. Niestety były to tylko pozory. To co z zewnątrz wydawało się być w porządku. W środku trwało spustoszenie. W okresowych badaniach biochemia wyszła poza normami - wyniki wskazywały na uszkodzenia wątroby. Zostały włączone leki z nadzieją, ze wszystko wróci do normy. I kolejny cios dwa miesiące później objawy neurologiczne zaczęły wracać. Loli szybko trafiła do kliniki, gdzie już pierwszej dobie padło podejrzenie zespolenie wrotno-oboczne. Kwas żółciowe, słaba wątroba oraz nerki potwierdziły diagnozę. Zmiana diety i leki pomogły na chwilę. Teraz Loli ma kolejny nawrót choroby. Objawy neurologiczne, brak apetytu oraz pragnienia. Codzienne kroplówki i antybiotyki utrzymują stabilny stan. Jednak to nie jest rozwiązanie na dłużą metę. Potrzebna jest operacja!