Ostatnio czas nas nie oszczędza. Wszystkie kocie duszę, które ostatnio do nas trafiają, są z "wadą". Każdy jak jeden mąż ma zdrowotny "feler", który staramy się ogarnąć, żeby można było je wyadoptować.

Jest Czesiek, z "gastro felerem", u którego większość dostępnych karm powoduje rozstrój i kosmiczny problem w kuwecie. Przebadany wzdłuż i wszerz po prostu ze słabym żołądkiem Co ciekawe, Czechu miał dużych, oooo jak też o niego walczyli, ooo jak straszyli, że "ukradliśmy " kota. Winni - jeśli zbrodnią jest przygarnięcie wymizernionego kota z biegunka i świerzbem.

Ale jakże głęboko się schowali, słysząc o problemach Cześka. A my trwamy przy nim i restaurujemy go, by doprowadzić do stanu używalności.

Jest też rudy Tofik, piękny stwór o cudnym charakterze - ale cóż, też felerny.

Tym razem mamy potrzaskany kościec i to niestety jakiś czas temu.

Jak nic efekt wypadku. Narazie chłopak sobie radzi, dlatego mimo iż kość ramienna poszła w drzazgi, to zaczęła się już zrastać i obecnie zabieg przyniósłby więcej szkody niż pożytku. Za 2mce mamy ponownie konsultować chłopaka pod kątem operacji korekcyjnej.

Nie zapominajmy o Oskarze, ze zdiagnozowaną wirusową białaczką i kaliciwirozą i FORLem, w efekcie którego już był mus usunąć mu większość zębów. Do tego rozpoczęliśmy terapię interferonem. Ale chłopina nie traci nadziei, nadal ufa, że znajdzie swój dom.

I ostatni "nabytek". Czarny. Chude, zabiedzone, niekastrowane, w stanie masakrycznym, z zapaleniem zatok..

cóż okazuje się, że z nadszarpnietymi nerkami.

Co oznacza, że wymaga rutynowych kontroli wetrynaryjnych.

Przed nami sezon kociakowy - za chwilę, dwie pojawią się nowe potrzebujące maluszki z całym szereguen różnych problemów zdrowotnych.

Tak więc, znowu to powiemy, nie damy rady bez Was...

Grosik do grosika to może uda nam się uratować chłopaków a potem znaleźć te jedyne wymarzone dla nich domki. Prosimy, pomóżcie nam kolejny rok czynić cuda...😪