Fip- choroba która odbiera życie tysiącom kotów. Dotychczas nie było żadnych szans na wyleczenie, jedyne co można było zrobić to ulżyć cierpienia kota..

Lecz czasy się zmieniły i jest nadzieja na uratowanie naszych pupilów, lecz droga do wyleczenia nie jest usłana różami.

To ciężka, długa podróż pełna stresu i nieprzespanych nocy. Lek nie jest ogólnodostępny i jest bardzo drogi. Maleńka buteleczka 5ml kosztuje przynajmniej 400 złotych.

Kuna i Lily to dwójka braci uratowanych z piwnicy razem ze swoją mamą. Nie musiały się już niczym martwić i mogli w pełni cieszyć się kocim życiem. Spędzali dni na zabawie, spaniu i rozrabianiu, jak to kocięta robią. Gdy widzieliśmy jak zdrową rosną i coraz bardziej przywiązują się do nas, łezka kręciła się w oku.

Jednak wszystko zmieniło się z dnia na dzień. Diagnoza strąciła nas na kolana- weterynarze mówili że nic nie można zrobić, że możemy tylko czekać na ich koniec.

Kotki dopiero skończyły pierwszy rok swojego życia, czy to naprawdę już koniec?

Nie potrafiliśmy przyjąć tego do wiadomości, więc szukaliśmy informacji gdzie tylko się da. I udało nam się. Jechaliśmy trzy godziny w jedną stronę by zdobyć chociaż jedną buteleczkę, byleby zacząć leczenie jak najszybciej, każda godzina była na wagę złota.

Pierwsze tygodnie nie były łatwe, były za to pełne strachu czy damy radę, czy będziemy mieli wystarczająco pieniędzy na kontynuacje leczenia, czy to w ogóle ma jakiś sens. Lecz gdy patrzyliśmy jak kotki powoli wracają do siebie, znów zaczynają jeść i bawić się, znaliśmy odpowiedź na każde z tych pytań: zawsze warto.