Mam na imię Agata i z ciężkim sercem proszę o wsparcie dla kotów, którymi się opiekuję. Kiedyś sama byłam wolontariuszką pracującą z dziećmi, niestety zdrowie nie pozwala mi na udzielanie się dalej na tym polu, gdyż choruję na RZS (Reumatolidalne Zapalenie Stawów) Zespół Sjogrena, Hashimoto i mam dość dużą wadę wzroku, a moim źródłem utrzymania jest jedynie renta socjalna, pracodawcy zaś nie chcą zatrudniać schorowanych osób.

Obecnie zajmuję się sześcioma kotami, ostatni trafił pod moją opiekę niedawno, to zaledwie pięciotygodniowy kociak, którego ktoś porzucił w lesie. Mieszkam na wsi gdzie nikt nie przejmuje się losem zwierząt nie przynoszących dochodu i niemal co roku ktoś podrzuca kocięta na moją posesję. Znajduję też kocięta porzucone na śmierć w zamkniętych kartonach, albo potrącone przez samochód (takim kotem jest Babolcia, która w wyniku wypadku straciła wzrok w jednym oku). Niektórym kotom udaje się znaleźć kochający dom, inne do dziś zostają pod moją opieką.

Na chwilę obecną koszty opieki weterynaryjnej, tj. coroczne szczepienia i odrobaczania kilka razy w roku, znacznie przewyższają moje możliwości, nie wspominając o karmie i żwirku do kuwet. Zbliża się zima, a tym samy zwiększa się zapotrzebowanie kotów na kaloryczną karmę, bywa i tak, że dodatkowo dokarmiam te osobniki, które kręcą się na mojej posesji i ewidentnie poszukują jedzenia podczas zimniejszej pory roku.

Bardzo proszę o wsparcie w imieniu Strupci, Kici, Białego Kota, Babolci, Langosa oraz szóstego maleństwa, które nie ma jeszcze imienia oraz wciąż poszukuje dobrego domu. Pomóżcie napełnić ich miseczki, a kuwety utrzymać zawsze czyste i pełne świeżego żwirku.

Z góry dziękuję za każdą, nawet najdrobniejszą darowiznę.

Agata