Miśka sama przyszła po ratunek. Nie znamy jej przeszłości – nie wiemy, jak długo błąkała się na ulicy, ani co ją tam sprowadziło. Pewnego deszczowego wieczoru, gdy wracałam do domu później niż zwykle, nagle pojawiła się obok mnie. Przemoczona, drżąca, żałośnie miauczała i ocierała się o moje nogi. Wpuściłam ją do klatki schodowej, a ona niepewnie, ale z nadzieją, podążyła za mną aż do domu.

Była wyczerpana. Gdy dostała jedzenie, pochłaniała je łapczywie, jakby od dawna nic nie jadła. Mimo nieśmiałości i wyraźnego bólu, wciąż mruczała – jakby chciała powiedzieć: „Dziękuję, że mnie zauważyłaś”.

Zabraliśmy Miśkę do weterynarza, ale okazało się, że los nie był dla niej łaskawy. Jest kotką bezdomną, bez chipa i bez właściciela, który by jej szukał. Na domiar złego cierpi na poważne schorzenie – plazmocytarne zapalenie jamy ustnej. Jej dziąsła są w opłakanym stanie: opuchnięte, bolesne, czerwone. Każdy kęs jedzenia to dla niej ból i cierpienie.

Leczenie farmakologiczne daje tylko chwilową ulgę. Aby uratować Miśkę przed ciągłym bólem, konieczne jest usunięcie wszystkich zębów. To jedyna droga do tego, by mogła znów żyć bez cierpienia, mruczeć z radości i cieszyć się ciepłem domu, który dla niej znaleźliśmy.

Pomóżmy Miśce razem! To kochana, dzielna kotka, która zaufała ludziom i prosi o drugą szansę. Każda, nawet najmniejsza kwota, przybliży ją do życia bez bólu.

Prosimy, podarujcie Miśce kawałek swojego serca – ona na to zasługuje.