Część wie, część moich znajomych nie wie.
W trakcie pobytu na Zante - Zakyntos napotkałam na swojej drodze psa... A wszyscy wiedzą, że obok krzywdy zwierzęcia nie przejdę. Skrajnie wychudzony, widać po zachowaniu, że lekką ręką się z nim nie obchodziła, każdy ruch to uchylenie się przed uderzeniem oraz, żeby nie było za mało ma uszkodzoną tylnią nogę. 

Niby wiem, że każdego życia nie uratuje. Ale to maleństwo, młodziutkie w dodatku coś poruszyło.

A ja poruszyłam niebo i ziemie. Ściągnięcie psa bezdomnego z innego kraju to problem. Ściągnięcie psa z wyspy to cud. Cud tym większy, że ja przed wczoraj w nocy musiałam wylecieć, a bezdomny, głodny pies... Który pożarł na naszym pierwszym spotkaniu parę ostatnich frytkopodobnych przysmaków razem z papierkoem i wypił prawie butelkę wody.. Został sam. Sam bez nadziei, że jutro będzie lepiej.

Postanowiłam jednak poszukać pomocy. Zaczęłam od postu na grupie. Krok po kroku. Turysta za turystą dawali poszlaki, znajomości, kontakty. Tak znalazłam cudowną Panią Joannę z Zante Magic Tours (😍) która zaangażowała się całym sercem razem z siostrzenicą i byli moimi rękami ♥ Dziś odłowili psa, zabrali do weterynarza, wyrobili dokumenty, zaszczepili, zaczipowali, zakupili sprzęt do podróży.

Samolot. Było to trudne, po wielu odmowach linii, nasza polska linia Lot potwierdziła możliwość zabrania psa. Za kwotę niebotyczną. Ale albo wóz... Albo nic...

Tak więc liczy się każda złotówka. Mój budżet też nie jest rozciągliwy, a sam dzisiejszy weterynarz kosztował 222...Euro...samolot 600zl,dodatkowe koszta, przedmioty, podróż z Warszawy do Gdańska...

Ale damy radę. Pies jeszcze nie wie, że już nigdy nie będzie głodny, że wyleczymy nogę, że damy radę. Dzięki wszystkim cudownym ludziom, którzy stanęli na naszej drodze na pewno damy radę. Dziękuję za każde słowo "powodzenia" "trzymam kciuki", bo dzięki nim nie poddawałam się i moja determinacja rosła.

Jeżeli możesz pomóc chociaż złotówką. Przybliży nas o krok do celu. Dzięki za dotarcie do końca. Żaklin zacznie nowe życie! ♥