Podobno od przybytku głowa nie boli, jednak trafiają nam się coraz trudniejsze przypadki.

Dziś na dwóch różnych lubelskich grupach pojawiły się posty o rannych gołębiach potrzebujących pomocy. Pierwszy został zgłoszony na Straż Miejską, która miała poinformować weterynarza, który ma umowę z miastem. Jednak kiedy po godzinie nadal nie było pomocy, zdecydowałam się podjechać sama.

Gołąb zaplątał się w nitkę, która na szczęście nie była głęboko wrośnięta. Większym problemem jest wygięta do tyłu noga z wielkim krwiakiem. Gołąbek został opatrzony i zapakowany w hamak rehabilitacyjny ale pewnie będzie musiał odwiedzić weterynarza.

Drugi natomiast siedział przy wejściu do bloku i ewidentnie ma problem ze skrzydłem. Na razie zostało usztywnione i jeśli opuchlizna nie zejdzie w ciągu paru dni, czeka go wizyta u weterynarza. Na razie jest w szoku jak ma chodzić w takim kaftanie i odmawia pozowania.

Gdyby ktoś chciał wspomóc nas groszem na leczenie tych biedaków to bardzo proszę o choćby najmniejsze wpłaty i udostępnienie zbiórki.