Cześć, mam na imię Kasia i proszę Was z całego serca o pomoc w walce o życie mojego ukochanego kota Gucia.

Adoptowałam go pół roku temu ze schroniska. Od razu stał się członkiem rodziny – radosny, towarzyski, pełen energii. Kocha ludzi, zabawę i wszystko, co dzieje się wokół. Ma dopiero 1,5 roku – całe życie przed sobą.

Niestety, kilka dni temu usłyszałam diagnozę, której nikt z nas nie chce usłyszeć: FIP – sucha postać zakaźnego zapalenia otrzewnej kotów. To śmiertelna choroba, która jeszcze kilka lat temu była wyrokiem… Ale dziś istnieje skuteczne leczenie – niestety bardzo drogie i nierefundowane.

Dzięki szybkiej reakcji i diagnostyce mamy szansę działać od razu, co znacznie zwiększa szanse na wyzdrowienie. Terapia trwa 84 dni – lek trzeba podawać codziennie, a czas działa na naszą niekorzyść.

Koszt leczenia to kilka tysięcy złotych – zależnie od wagi kota i rodzaju preparatu. Już samo rozpoczęcie terapii wiąże się z dużym wydatkiem, na który mnie teraz nie stać.

Dlatego całym sercem proszę – pomóżcie mi ratować Gucia. Każda złotówka się liczy – naprawdę.

Nie chcę stracić kolejnego kota. W listopadzie ubiegłego roku adoptowałam kotkę Kitty. Niestety, po trzech tygodniach wspólnego życia przegrała walkę z białaczką, o której nikt wcześniej nie wiedział. Nie zdążyłam jej pomóc… Ale dla Gucia jestem gotowa zrobić wszystko – tylko nie poradzę sobie sama.

Pomóżcie mi zawalczyć o jego życie.

Za każdą wpłatę – małą czy dużą – i za każde udostępnienie z góry ogromnie dziękuję.