Wyrwać Balbi ze szponów nowotworu...
Wyrwać Balbi ze szponów nowotworu...
Nasi użytkownicy założyli 1 226 105 zrzutek i zebrali 1 347 976 617 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć! To ja, Balbinka ❤️
Moja mama Daria uratowała mnie, kiedy byłam malutka. Zostałam znaleziona w piwnicy, z główką zaklinowaną o blachę. Bardzo płakałam. Nie wiem, co stało się z moją kocią mamą i rodzeństwem, byłam tam zupełnie sama.😢
Bardzo kocham moją obecną mamę, ale strasznie się o nią martwię. Od jakiegoś czasu często jest smutna i płacze, kiedy myśli, że nie widzę...
Słyszałam, jak mówiła z lekarzem, że mam raka.
Ja nie wiem, co to ten cały rak, ale on podobno chce, żebym umarła...a ja nie chcę jeszcze umierać i zostawiać mojej mamy😢 dobrze mi tu z nią...
Podobno on często robi jakieś przerzuty do płuc i wtedy kotki się duszą i odchodzą. Mama mówi, że robi tak, żeby one były dopiero za kilka lat.
Resztę niech opowie Daria, bo ja sie na tym nie znam i nie chce Was okłamać.
Ściskam, Balbinka. ❤️
BB
Balbinka, to moja pierwsza kotka - kotka idealna. Okazuje mi swoją miłość na każdym kroku, jest wpatrzona we mnie, jak w obrazek - a ja w nią, oczywiście <3
Nasze niebo runęło w październiku 2023r., kiedy podczas standardowych głasków, koło sutka wyczułam małą kulkę, miała zaledwie 8mm.
Balbi w ciągu kilku dni trafiła na stół, a wyniki histopatologii z wyciętej listwy nie pozostawiły żadnych złudzeń : nowotwór złośliwy.
Pierwszych dni od poznania diagnozy właściwie nie pamiętam, totalny szok, ocean łez i strach tak wielki, że nie jestem go w stanie tu opisać. Miliony pytań, bez odpowiedzi. I tylko jedno marzenie : ona nie może odejść...
Niestety ten rodzaj nowotworu lubi dawać przerzuty do płuc... Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że któregoś dnia płuca będą zajęte i nie będę mogła już jej pomóc :(
Ale robimy i będziemy robić wszystko, by przerzuty opóźnić. Żebyśmy mogły być razem jeszcze kilka (mam nadzieję) lat, przy zachowaniu komfortu życia Bisi, bo nigdy nie pozwoliłabym jej na permanentne cierpienie.
NIE ODDAM JEJ BEZ WALKI I WIEM, ŻE ONA BEZ WALKI MNIE NIE OPUŚCI - to nasze hasło przewodnie tej bitwy.
Więc otarłam łzy i zaczęłyśmy walkę na śmierć i życie - dosłownie.
Wizyta u onkologa, konieczność wycięcia drugiej listwy mlecznej, wraz z węzłami chłonnymi ,w dalszej kolejności proponowana chemioterapia.
06.12 Bisia trafiła ponownie na stół, niestety podczas operacji okazało się, że poprzednia listwa w poprzedniej lecznicy nie została usunięta w całości. Pozostał jeden sutek z przynależnym węzłem, co oznacza KOLEJNĄ narkozę, KOLEJNĄ operację - każda z nich liczona jest nie w setkach, a tysiącach złotych.
Nie zważałam na to, wyczyściłam konto z oszczędności, myślałam, że zamkniemy się w 10 tys. zł.
Niestety po operacji zaczęły się problemy, Balbi bardzo ciężko dochodziła do siebie, a ja musiałam zakolegować się na cały miesiąc z urlopem, by czuwać w dzień i w nocy, 24h na dobę być w gotowości nesienia jej pomocy.
Nie podobały mi się ciągłe wymioty, mimo wycofania antybiotyku- zrobiłam badanie w kierunku zapalenia trzustki, ponieważ również niesterydowe leki p/zapalne, które brała, lubią powodować taką rozrywkę - odpukać, trzustka w porządku. Natomiast przyplątało nam się zapalenie żołądka (włączyłam Ulgastrol), co rusz jeździłyśmy na dyżury w celu podania leków przeciwwymiotnych, przeciwbólowych i nawadniającego wlewu podskórnego.
20.12.23r miałyśmy umówione echo serduszka u kardiologa - potrzebne przed planowaną chemioterapią, która niestety się nie odbyła. 2 dni później podczas usg okryłyśmy zwapnienia w nerkach i koło mięśnia sercowego (stąd kolejna wizyta kardiologiczna dla potwierdzenia, 22.01.24), w moczu pojawiły się szczawiany wapnia (stosowałam Citroactiv), a problemy żołądkowe Balbi całkowicie uniemożliwiły podanie wlewu.
Kiedy w samą Wigilię wylądowałyśmy u kolejnego już lekarza - okazało się, że żoładek jest już ok, za to najpewniej mamy odmiedniczkowe zapalenie nerki (stąd też wymioty) i podejrzenie hiperkalcemii.
Na chwilę obecną zapalenie nerki udało się wyleczyć, kreatynina wróciła do normy, mocznik w porządku, lecz w najnowszych wynikach wyszła nam małopłytkowość - będę prosiła o manualne oznaczenie płytek krwi Bisi, dla pewności.
Lada dzień odwiedzimy kardiologa na ponowne echo serducha, a tydzień później mamy wizytę u jednej z najlepszych nefrologów w tym kraju (która przyjeżdża zza granicy) - musimy mieć absolutną pewność co do nerek Malutkiej, ponieważ następnym planowanym przeze mnie krokiem jest narkoza i tomografia komputerowa, wykluczająca (mam nadzieję) mikroprzerzuty...Choć na żebrach wyczułam ostatnio kulkę - trzymam się myśli, że to jakieś zwapnienie, cokolwiek innego, a nie guz.
Koszt samej tomografii , to ok 1300-1500 zł. Natomiast każda z powyższych wizyt zamyka się w paruset zł.
Nie poddajemy się! Jeśli uda nam się ukraść życiu jeszcze trochę czasu, jeśli kiedyś odejdzie, a ja spojrzę wstecz na przeżyte pomimo choroby, szczęśliwe, pełne zabawy i mruczenia LATA (daj Boże!) - wiem, że nie będę żałowała ani jednej wydanej złotówki, ani jednej nieprzespanej nocy.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
od Eliza A. Kolczyki koty
Za „zimową łyżwiarkę” z licytacji na Bazarek KOTrabanda Rozmaitości.
Zdrówka dla Balbi!
Balbi baaardzo dziękuje! 🥰❤️❤️❤️❤️