Nazywam się Gosia i mam 27lat.

To upokarzające, ale muszę prosić o pomoc, inaczej nie dam sobie rady.

w 2018 roku wzięłam kredyt dla brata, który mieszkał w Anglii na niemałą kwotę 24tys zł, głupia i naiwna nie mając już nawet hasła do bankowości elektronicznej wierzyłam na słowo, że raty są na bieżąco spłacane, a kontakt z bratem był wręcz wyśmienity. W międzyczasie wziął na mnie ogromną ilość pożyczek pozabankowych na dumę około 40tys zł (w to już wliczone są roczne odsetki i windykacja) o których nie widziałam. Do czasu... aż nie zaczęły przychodzić listy upominawcze z Kancelarii Windykacyjnej (dlaczego po tak długim czasie? wynajęłam inne mieszkanie i nie pomyślałam o zmianie adresu). Nie ma co tu dużo opisywać, brat się odciął, ja zostałam z długami.

Na pożyczki mąż wziął konsolidację i płacimy łącznie 1800zł rat za kredyty miesięcznie. Miał próbe samobójczą, a ja boję się o każdy kolejny dzień.

Pracuję na pełen etat i szukam dodatkowej pracy, brakuje już tchu jak próbuję coś napisać, przez własną głupotę i naiwność teraz cierpi na tym moja rodzina. Mąż miał już załamanie, pracuje jak wół, ale w czasach COVID mimo, że praca jest to pracodawca skorzystał z możliwości i obniżył dochody na 12 miesięcy. Pieniądze jakie zarabiamy nie starczają na życie i opłaty.

Ja co wieczór zastanawiam się nad rozwiązaniem tej sprawy i już nie mam pomysłów...

Szukam pracy dodatkowej i nie przestanę, ale czas goni, a ja zaczynam już wątpić w siebie i sens tego wszystkiego

Mam myśli samobójcze, ale one tym bardziej łamią serce kiedy patrzę na swoją 2letnią córeczkę, której własna matka nie potrafi zapewnić dobrego dzieciństwa... Dlaczego byłam taka głupia i zniszczyłam całej swojej rodzinie życie?

Dziś jest 21 grudnia, a po zapłacie rachunków i zobowiązań, mam na koncie 1,26zł.

1,26zł na święta, życie i potrzeby dziecka, mój świat się rozpadł na milion kawałków..