Kolejne kocięta do uratowania a my pomimo braku środków finansowych nie mamy serca odmawiać pomocy.. Niestety listopad okazał się dla nas jednym z najgorszych dotychczas miesięcy, mając w domach tymczasowych kilkanaście kociąt dopadła nas panująca w regionie panleukopenia czyli tzw. koci tyfus. Koszty testów, koszty leczenia, w tym antybiotyki i częste kroplówki oraz koszty utylizacji (niestety kilka kociąt nie przeżyło 😰) przewyższyły zebrane wcześniej środki. 

A my nawet gdy powiemy sobie dość, że to już za dużo dla nas psychicznie, że to syzyfowa praca, że nie damy rady z utrzymaniem i opłacaniem coraz częściej z własnej kieszeni rachunków z klinik weterynaryjnych to nie potrafimy przestać .. Myśl o zmarzniętych, głodnych i chorych maluchach błąkających się po śmietnikach, działkach bądź w pobliżu dróg, co często kończy się śmiercią pod kołami samochodu nie daje nam spać.

I tak czeka kolejna piątka kociąt i nasi obecni rezydenci a my prosimy Was o pomoc i wsparcie finansowe abyśmy mogły jak najszybciej zapewnić im podstawową opiekę zanim znajdą swoją adopcyjną dobrą duszę 🩷

Ze słodkimi maluchami jest trochę łatwiej, gorzej z kotami takimi jak nasz chorowity Leoś, Tedi, Teoś czy Lenka, która właśnie została zwrócona z adopcji bo nasiusiała pani na kanapę. One czekają na dom tygodniami i zaraz wyrosną z kocięcego uroku a my zostaniemy z nimi same, z nimi i z kosztami które generują. Wciąż czeka zaległy rachunek za ich kastrację i leczenie Leosia. Łatwo policzyć jaka z tego wszystkiego robi się kwota. Taka, której my napewno teraz nie mamy, ale przecież nie wyrzucimy ich z powrotem na dwór 😰

🩷 Prosimy o wsparcie naszych kocich łapek 🩷



Gdyby ktoś był zainteresowany adopcją naszego kociaka to proszę o kontakt pod numerem tel. 793 558 149